LEGIONOWO. „Nic o nas bez nas” – parszywy BIS
2017-11-17 12:35:25
Niewiele ponad pół roku minęło od referendum dotyczące ratowania Legionowa przed włączeniem do Warszawy, a znów powraca ożywiona dyskusja na temat zmiany granic naszego miasta.

LESZEK SMUNIEWSKI
niezależny radny
Historyczne już referendum w sprawie NIE dla MegaWarszawy zostało wykreowane jako walka szlachetnego i mądrego Dawida z przygłupawym choć potężnym Goliatem, zakończona sprawiedliwą i jakże zasłużoną wygraną legionowskiego smogorządu w walce o niezależność i suwerenność. W rzeczywistości była to jednak przemyślana i trzeba przyznać, dobrze przeprowadzona rozgrywka, zakończona stuprocentowym (gwoli ścisłości 95 proc.) PR-owym sukcesem legionowskiego lidera. Sam lider dzięki referendum też zmienił ligę z powiatowej na okręgową i stał się symbolem walki o prawa gmin do samostanowienia.
7 miesięcy później hasło „Nic o nas bez nas” znów pojawia się w kontekście działań podejmowanych przez władze Legionowa. Tym razem jednak wnikliwi analitycy i obserwatorzy mogli przecierać oczy ze zdumienia. Oto nasz okręgowy lider samorządności bez żadnych ustaleń ani konsultacji przygotował, a jego radni bezkrytycznie przegłosowali uchwałę o gotowości Legionowa do anektowania kilkuset hektarów gruntów leżących w sąsiedniej Jabłonnie – budząc tym samym zrozumiałe zaskoczenie i gwałtowne niezadowolenie władz tejże gminy. Wracając do biblijnych porównań – wystarczyło kilka miesięcy aby szlachetny Dawid przeszedł gwałtowną metamorfozę w kierunku przygłupawego Goliata.
Jako radny z dużym niesmakiem skonstatowałem tę niekorzystną przemianę.
Na sesji byłem przeciwny podjęcia tej uchwały z dwóch powodów. Po pierwsze – nie przekonały mnie (mówiąc bardzo dyplomatycznie) argumenty użyte przez prezydenta do jej uzasadnienia. Doświetlenie ul. Strużańskiej, budowa ścieżek rowerowych i miejsc do rekreacji w lesie, czy w końcu powrót do zakurzonej (10-letniej) koncepcji budowy drogi do Choszczówki wzdłuż torów kolejowych, nie mają nic wspólnego z faktycznymi powodami próby rozszerzenia granic legionowskiego imperium. Tych niestety ani na sesji, ani w publicznej dyskusji nie usłyszeliśmy i obawiam się, że nie usłyszymy.
Drugim powodem mojego sprzeciwu była absolutna ignorancja drugiej strony ewentualnej aneksji. Podczas sesji, na pytanie radnego Kalinowskiego prezydent publicznie przyznał, że rozmowę z wójtem Jabłonny zaplanował dopiero na następny dzień po podjęciu przedmiotowej uchwały. Czyżby więc Goliat zapomniał jak ustami Dawida w obronie samorządności wzniośle wygłaszał kilka miesięcy wcześniej szlachetnie brzmiące hasła (…).
Z powyższych powodów zgłosiłem oficjalny wniosek o zdjęcie tego kontrowersyjnego projektu uchwały z porządku obrad w celu głębszego przeanalizowania jego zasadności i przyszłych skutków, a przede wszystkim skonsultowania pomysłu z władzami Jabłonny. Niestety wniosek mój podzielił los wielu innych inicjatyw odbiegających od jedynie słusznej linii przyjętej przez władzę i bezpowrotnie przepadł pod ciężarem legionowskiego demokratycznego walca. Tak więc sam fakt i wstydliwe okoliczności podjęcia tej uchwały z jednej strony obnażają hipokryzję władzy i wyjątkową skłonność do relatywizacji idei samorządowych, z drugiej zaś otwierają nowy rozdział „dobrosąsiedzkich” relacji pomiędzy Legionowem (pierwotnie Jabłonną Legionową) a Jabłonną.
LS.