LEGIONOWO. Uśpiona została obywatelska postawa
2017-02-13 3:43:48
Legionowski, opozycyjny Radny Leszek Smuniewski podsumowuje półmetek obecnej kadencji, budżet na 2017 rok, strategię rozwoju miasta, mówi co myśli o planach wprowadzenia dwukadencyjności, a także zdradza, czy wystartuje w najbliższych wyborach na prezydenta miasta.
Mamy półmetek kadencji, jak ją Pan ocenia?
– Liczyłem na pewne zmiany, które nawet sam prezydent Smogorzewski deklarował na sesji inauguracyjnej mówiąc, że pomimo, iż nie wszyscy na niego zagłosowali, to chce być prezydentem wszystkich mieszkańców, a rolą władzy jest budowanie wspólnoty. Jednak na ostatniej sesji usłyszeliśmy coś zupełnie innego, coś co mnie zatrwożyło.
Mianowicie?
– Prezydent powiedział, że władza, która ma zdecydowaną większość, nie będzie realizować pomysłów opozycji. Powiem szczerze, że jestem zdziwiony, że ktoś kto sprawuje urząd prezydenta 15 lat, powiedział coś takiego na forum Rady Miasta. Jest to ewidentny brak szacunku dla osób, które mają odmienne zdanie. Świadczy to też o coraz większej arogancji.
Jest Pan doświadczonym już radnym, czy z Pana obserwacji można powiedzieć, że dopiero w tej kadencji da się odczuć taką nazwijmy to „nerwowość” władzy w stosunku do opozycji?
– Nie lubię kiedy wkłada się w ramy politycznych przeciwników osoby mające odmienne zdanie na dany temat. Jesteśmy niewielką opozycją, a mimo to niedawno usłyszeliśmy pół serio–pół żartem, że jesteśmy opozycją totalną. To oczywiście jest absurd. Trzeba potrafić odróżnić krytykanctwo od konstruktywnej krytyki. Startując z własnego komitetu wyborczego mam ten komfort, że mogę reprezentować wyłącznie swoich wyborców, a nie jakieś grupy interesów czy organizacje., śmiało więc mogę powiedzieć, że jestem w opozycji nie do władzy, tylko do pomysłów, które są szkodliwe lub niekorzystne dla miasta i mieszkańców.
Czy to dlatego wystąpił Pan z klubu prezydenta Smogorzewskiego?
– Nigdy nie należałem do klubu prezydenckiego w obecnym kształcie. Dotychczas startowałem w wyborach z ramienia Porozumienia Samorządowego, jednak władze tego stowarzyszenia (m.in. Smogorzewski) w ogóle nie wystawiły swoich kandydatów w tych wyborach. Podjąłem więc decyzję o samodzielnym starcie, gdyż losy Legionowa nie są mi obojętne i od początku mojej działalności społecznej towarzyszyła mi chęć wpływu na poprawę naszej lokalnej rzeczywistości.
Jak ocenia Pan budżet miasta na ten rok?
– Podczas debaty budżetowej zwracałem uwagę na pewne niepokojące tendencje. Otóż wyraźnie widać, że budżet jest zachowawczy i inwestycyjne jest niesamowicie leniwy. Natomiast można sobie to tym tłumaczyć, że rok 2017 nie jest rokiem wyborczym. Zapewne odsetek budżetu przeznaczony na inwestycje w przyszłym roku wyborczym będzie zdecydowanie większy. Niepokoi również wzrost wydatków aż o kilkanaście procent na administrację publiczną, a konkretnie na wypłaty dla urzędników ratusza. Podczas gdy w innych jednostkach, chociażby oświatowych, ten wzrost pensji jest ledwo zauważalny.
Skoro mówimy o inwestycjach, to porozmawiajmy już o tych zakończonych. Jak Pan ocenia prace nad nową strategią miasta, gdzie m. in. Centrum Komunikacyjne ma stać się nowoczesnym, regionalnym centrum przesiadkowym. Wierzy pan w takie plany?
– Widać pewną niespójność w tych działaniach. Ja rozumiem, że chcąc uzyskać dofinansowanie od Szwajcarów, to musieliśmy promować tą inwestycję jako tą, która będzie służyć rozwojowi całej infrastruktury komunikacyjnej całego regionu. Jednak ciężko mi to sobie wyobrazić, aby tak ogromny węzeł komunikacyjny dla części północnego Mazowsza właśnie w naszym mieście powstał. Z bardzo wielu powodów, chociażby z takiego, iż nie ma szans, żeby pociągi Pendolino zatrzymywały się w Legionowie. Ponadto jesteśmy tak blisko Warszawy, że możemy być centrum przesiadkowym jedynie dla powiatu legionowskiego.
Jakie zatem nowe elementy powinny się pojawić w tej strategii?
– Poprawa komfortu życia mieszkańców powinna być głównym zadaniem władz miasta. Oczywiście czystość powietrza, o której w ostatnim czasie się wiele mówi, powinna być jednym z głównych elementów. Ale to nie wszystko. Ciągłe zagęszczanie zabudowy kosztem terenów zielonych. Jedno z drugim jest ściśle związane. Nie możemy oczekiwać czystego powietrza w momencie, kiedy każdy zielony skwerek jest wycinany, a w jego miejsce stawia się kolejny blok czy też market. Każde nowe gospodarstwo domowe w naszym mieście przekłada się na rosnącą liczbę mieszkańców, na rosnącą liczbę samochodów, które poruszają się po mieście, na korki, których jesteśmy świadkami, i tak dalej i tak dalej. Legionowo boryka się też z problemem braku szpitala. Temat ten pojawia się co 4 lata przy okazji wyborów. Od lat szpital jest też hasłem wyborczym prezydenta Smogorzewskiego. Niestety cały czas drepczemy w miejscu i nic w tym temacie się nie dzieje. Kolejny poważny problem, z którym mieszkańcy od lat się borykają, to jest niedobór przejść i przejazdów bezkolizyjnych przez tory. Mamy w zasadzie jeden ciągle korkujący się wiadukt DK 61 i wąski tunel na legionowskim Przystanku. Ubolewam, że niewiele w tej sprawie się dzieje. Inna sprawa, że już kilka lat temu należało forsować budowę trzeciego przejazdu. Kolejny problem to budowa sprawnego systemu odprowadzania wód deszczowych. Przecież wszyscy widzieliśmy sparaliżowane ulice miasta po zaledwie kilkugodzinnej ulewie.
Zdaje się, że opozycja powolutku rośnie w siłę. Rośnie też chyba sama świadomość mieszkańców wobec działań władzy, że tylko wspomnę coraz aktywniejsze działania Stowarzyszenia Legionowskich Lokatorów, a także stowarzyszenia Nasze Miasto Nasze Sprawy. Co Pan na to?
– W Legionowie uśpiona została ta obywatelska postawa przez politykę „ciepłej wody w kranie”, czyli wieloletnie wmawianie mieszkańcom, że wszystko jest dobrze, mamy najlepszego prezydenta, który absolutnie nie popełnia żadnych błędów. No i co? Początek tej kadencji obnażył to. I bardzo się cieszę, że tego typu inicjatywy powstania SLL czy zwiększona aktywność stowarzyszenia NMNS, czy innych głosów, które do mnie jako radnego docierają, świadczą tylko o tym, że w ludziach budzi się większa świadomość i zainteresowanie sprawami samorządu. Mam nadzieję, że to zaowocuje w wyborach samorządowych w 2018 roku.
No właśnie, do tego zmierzałem. Czy zwiększonej aktywności stowarzyszenia NMNS nie odbiera Pan czasami, jako próby przejęcia władzy w przyszłych wyborach samorządowych? Nie od dziś upatruje się Bogdana Kiełbasińskiego, jako przyszłego kandydata w wyborach prezydenckich. Co Pan na to?
– Nie mnie oceniać, a tym bardziej analizować politykę lokalnych stowarzyszeń. Wiem jedno. Z punktu widzenia mieszkańca, im więcej kandydatów na fotel prezydenta, tym tak naprawdę bardziej świadome głosowania mieszkańców.
Tymczasem PiS przygotowuje się do wprowadzenia dwukadencyjności i to z uwzględnieniem kadencji już odbytych. Oznaczałoby to, iż zapewne przyszły kandydat opozycji nie miałby już za przeciwnika Romana Smogorzewskiego. Czy jest to dobre rozwiązanie?
– Trudne pytanie. Znam naprawdę wielu świetnych samorządowców, którzy swój mandat pełnią od kilku kadencji i tak naprawdę te patologie związane z wieloletnim rządzeniem, na które wskazuje PiS dostrzegam w wielu przypadkach, ale nie wszystkich. Niestety w przypadku Legionowa mam wrażenie, że ta kadencyjność byłaby wskazana. Legionowo jest dużą gminą, bardzo bogatą gminą z dobrym budżetem powyżej 200 mln zł od kilku lat i wydaje mi się, że zmiany władzy także na szczeblu wykonawczym mogłyby wprowadzić pewną świeżość. Już pomijając kwestie minimalizowania zagrożeń związanych z powstawaniem relacji na styku lokalnego biznesu z politykami oraz tych wszystkich wzajemnych układów i zależności, które niekoniecznie dobrze przyczyniają się do samorządności.
Pozostańmy jeszcze przez moment na wyborach. Na karuzeli nazwisk kandydatów w wyborach prezydenckich coraz głośniej wymieniane jest i Pana nazwisko. Będzie Pan startował?
– Mam pełną świadomość jak ciężką pracą jest praca prezydenta gdyż jako samorządowiec z 15-letnim stażem wiem na czym polega pełnienie władzy wykonawczej. Dostrzegam wiele możliwości dla miasta jakie niesie pełnienie tej funkcji, ale i ciężar odpowiedzialności. Dlatego decyzja taka musi być bardzo dokładnie przemyślana.
Próbuje Pan uciec od odpowiedzi na to pytanie. A ja zapytałem wprost, czy wystartuje Pan w przyszłych wyborach na prezydenta miasta?
– Trudno powiedzieć jak to się wszystko potoczy. Nie mogę wykluczyć żadnego rozwiązania. Aczkolwiek moja dotychczasowa działalność zawodowa, czyli bycia oficerem Państwowej Straży Pożarnej, daje mi ogrom satysfakcji. Zdecydowanie za wcześnie, aby deklarować gotowość do startowania w wyborach na prezydenta miasta.
Zapytam inaczej. Czy szeroko rozumiana opozycja, a mam tu na myśli też stowarzyszenia typu SLL i NMNS, powinna wystawić jednego wspólnego kandydata w wyborach prezydenckich, aby zwiększyć szansę pokonania kandydata z dotychczasowego układu rządzącego, którym zapewne będzie Piotr Zadrożny?
– Tutaj wchodzimy już w strategię polityczną, która nigdy nie była moją najsilniejszą stroną. Wychodzę jednak z założenia, że czym większa będzie liczba kandydatów, tym mieszkańcy mają większą możliwość wyboru. W mojej ocenie większa liczba kandydatów byłaby lepsza.
No dobrze, zmieńmy temat. Jak odbiera Pan słowa prezydenta, że powietrze w Legionowie nie jest tak złe, jak o nim się mówi?
– Z ubolewaniem. Jest to po prostu fałszowanie rzeczywistości. Od wielu lat dostępne są wyniki badań instytucji państwowych specjalnie powołanych do tego typu zagadnienia, które jednoznacznie wskazują, że pośród tych miejsc gdzie dokonywane są pomiary powietrza na Mazowszu, Legionowo niestety wypada najgorzej.
Prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie zbycia przez KZB miejskiej działki przy stadionie. Czy mocno to Pana zaskoczyło?
– Trudno ocenić działalność prokuratury. Sprzedaż działki przy Parkowej budziła duże kontrowersje. W Legionowie mamy duży problem, mam wrażanie że ściśle powiązany z kadencyjnością. Jest to problem z jawnością życia publicznego. Pamiętam doskonale, kiedy do mnie jako radnego zaczęły docierać informacje, że na tej miejskiej działce coś się dzieje, wtedy też zacząłem zadawać prezydentowi pytania. Niestety prezydent na forum Rady za wszelką cenę unikał odpowiedzi, jedynie skandalicznie odpowiadając, że „buduje się budynek, a jak pan radny chce wiedzieć jaki, to proszę przeczytać na tablicy informacyjnej”. Takie zachowanie nie wpływa na budowanie zaufania do władzy. Trudno mi ocenić, czy prokuratura rzetelnie przeprowadziła swoje czynności. Natomiast z całą pewnością zabrakło „jawności” w kwestii tejże działki. Zabrakło rzetelnego przedstawienia sprawy. Zabrakło informacji ze strony prezydenta, który jednoosobowo podjął decyzję o zbyciu działki. Prezydent świadomie wprowadzał w błąd radnych i opinię publiczną. Podobnie prezydent lawirował jeśli chodzi o działkę przy Lidlu. Pamiętam jak zapewniał, że umowa o sprzedaży tej działki będzie przewidywała powstanie na tym terenie miejsca użyteczności publicznej. A co tam teraz stoi? Wszyscy widzimy.
Obserwując chociażby działalność wydawniczą w naszym mieście gazety „Miejscowej”, to czy Pana zdaniem władza samorządowa powinna posiadać swoje media?
– Jednym z zadań gminy jest prowadzenie polityki informacyjnej wobec mieszkańców i taką funkcję do pewnego czasu pełnił miesięcznik „Moje Legionowo”. Wydawanie tego typu publikacji wpisuje się w działalność gminy. Natomiast wydawanie tygodnika propagandowego, gdzie wyśmiewane są odmienne poglądy wobec władzy, gdzie krytykowani są radni nie będący w koalicji, gdzie atakowane są inne niezależne media, nie powinno mieć miejsca W mojej ocenie władza nie ma moralnego prawa wydawać publicznych pieniędzy na czysto propagandową działalność ukrytą pod dziurawym płaszczykiem obiektywnych mediów. Bo zauważmy, że w tej gazecie nie ma miejsca już nawet nie tylko na krytykę poczynań władz, ale także na zwykłą polemikę. Drugi aspekt jest natury ekonomicznej. Na niedawnej Komisji rozwoju przedstawicielka spółki KZB, która jest wydawcą tygodnika poinformowała, że gazeta `Miejscowa” jest gazetą dotowaną z naszych podatków w kwocie 60 tys. zł. I teraz pytanie do mieszkańców Legionowa, które to władza powinna zadać wydając publiczne pieniądze, czy mieszkańcy sobie tego życzą żeby ten pseudoobiektywny tygodnik ukazywał się za ich pieniądze. Zapewniam Pana redaktora, że nie każdemu się to podoba.
Rozmawiał Dariusz Burczyński