OKIEM RADNEJ. Dwukadencyjność jako sposób na pozbycie się konkurencji

2017-02-07 3:27:30

Podczas wielu lat w akcji „Masz głos, masz wybór” poznałam kilkudziesięciu wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Niektórzy z nich byli znakomitymi liderami swoich społeczności, z konsekwentnie realizowaną wizją gminy i otwarciem się na mieszkańców. Ich skuteczność nie zależała od ilości kadencji, ale od tego, jakimi byli ludźmi, jak zarządzali zespołem, po prostu – czy byli sprawnymi menadżerami. Stracić takie osoby, z doświadczeniem i wiedzą, z dnia na dzień, gdy to właśnie samorządy są największym beneficjentem unijnych funduszy?

Z drugiej strony mówi się o patologiach, wynikających z wieloletnich kadencji – o klikach, grupach interesów, nepotyzmie. Zwłaszcza w małych gminach wójtowie są najważniejszymi dysponentami lokalnych zasobów, największymi pracodawcami i inwestorami. Wielokadencyjność nie jest jednak uniwersalnym wskaźnikiem tych patologii, które najczęściej wynikają z braku konkurencji i słabej organizacji społeczeństwa obywatelskiego. Czyż nie mamy wystarczająco dużo trzyliterowych służb, by zapanować nad patologią? Czy co cztery lata nie oceniamy naszych włodarzy? Czy w ekstremalnych przypadkach nie istnieje instytucja referendum?

Samorząd nie jest doskonały, ale dwukadencyjność niewiele zmieni. Tam, gdzie istnieją lokalne układy, zawsze można stworzyć układ Putin-Miedwiediew i pozorować rotację władzy. Szeroki dostęp do informacji publicznej, edukacja społeczeństwa obywatelskiego, wzmocnienie funkcji kontrolnych rad gmin poprzez przydzielenie im funduszy na ekspertyzy, wprowadzenie standardów służby cywilnej, mogłyby być skuteczniejsze, niż z góry narzucone rozwiązanie.

Inną kwestią jest sugerowana regulacja, by zasada dwukadencyjności obejmowała również lata przed jej wprowadzeniem. Dla 2/3 gmin w Polsce oznaczałoby to zmianę władz wykonawczych już podczas wyborów w 2018 roku, w samym środku perspektywy unijnej i pozyskiwania ostatnich tak dużych dofinansowań. Ale i bez tego argumentu złamanie świętej zasady „lex retro non agit” uważam za niedopuszczalne w demokratycznym państwie prawa.

Drukowanie

Marta Damm-Świerkocka

Niestety, wygląda na to, że w przypadku aktualnego rządu mamy do czynienia z włodarzem, który wszystko wie lepiej i nie bierze jeńców. I choć ograniczenie kadencji do dwóch po cztery lata byłoby ewenementem w skali europejskiej (odgórne ograniczenie mają tylko Włosi – 10 lat i Portugalczycy – 12 lat), obawiam się, że podobnie jak inne nowelizacje w stylu „nocnej zmiany”, my też któregoś dnia obudzimy się w nowej rzeczywistości. Rzeczywistości, która nie uzdrowi samorządu, ale poważnie wzmocni różnej maści „Misiewiczów”, szykujących się do przejęcia władzy. Na plecach kolegów z Sejmu właśnie planują odstrzał konkurencji.

Komentarze

13 komentarzy

  1. Edmund odpowiedz

    @Marta, piszesz:

    “Szczerze mówiąc, bez silnej kontroli społecznej, będzie to samo, tylko szybciej.”

    Jesteś radną, wybraną przez lokalną społeczność by reprezentować ich interesy, także te nadzorcze i chcesz swoje obowiązki przekazać własnym pracodawcom? Wniosek jest prosty, nie jesteście nam do niczego potrzebni.

    Dwukadencyjność tak ale z małą korektą, jako bat układowców. Po drugiekj kadencji ubiegający się o reelekcję ma zwiększony dolny próg wyborczy. Inaczej świeżaki nie mają szans przebić się przez skamieniały lokalny układ. Starzy mają do dyspozycji lokalne tuby propagandowe w postaci mediów, imprez lokalnych, przecięc wstęg, na których stawiają sobie pomniki. Jeśli taki byłby na prawdę dobry, jest w stanie przejść wyższe progi.

    1. Marta Damm - Świerkocka odpowiedz

      Panie Edmundzie, pomysł z wyższym progiem wart rozważenia. Nie mówię o przekazaniu obowiązków, ale o tym, by mieszkańcy mieli możliwość zweryfikowania swojego wyboru. Jeśli w mojej gminie głosowania nie są imienne, sesje nie są nagrywane, nie ma rejestru umów, to skąd mieszkaniec ma wiedzieć, czy jego radny/wójt godnie go reprezentuje i dba o finanse publiczne? Im większa wiedza mieszkańców, tym bardziej świadomy wybór. W innym przypadku ludzie wiedzą tyle, ile jest w gminnych gazetkach, dostarczanych do skrzynek.

      1. Edmund odpowiedz

        @Marto, jeszcze raz powtórzę – jesteś radną w swojej gminie, reprezentującą mieszkańców. To Ty powinnaś żądać od Wójta i Przewodniczącego Rady upubliczniania. Jesteś w tym sama? Niekoniecznie, masz za sobą tych, którzy Cię wybrali, masz do dyspozycji lokalne media, w których możesz napisać artykuł o tym, że obaj olali sprawę i dalej chcą utajniać swoje decyzje oraz gdzie wydają kasę mieszkańców. Nazwij rzeczy po imieniu, a opinia publiczna zrobi swoje z zatwardziałymi. Możesz też sama nagrywać i upubliczniać, nie mogą tego zabronić. Twoją rolą jest działać w obu kierunkach, dbać o interesy ale i raportować mieszkańcom, przecież w tych gazetkach wrzucanych do skrzynek będzie to co chce pan i władca.

        1. Marta Damm - Świerkocka odpowiedz

          Działam, Panie Edmundzie, działam. Złożyłam wniosek o imienne głosowanie – odrzucony. Jak pisałam w poprzednim felietonie, nagrania sesji rady są praktycznie niemożliwe – radni siedzą w kole i nagrywający musiałby stać po środku, by uchwycić każdego wypowiadającego się, co z kolei zasłaniałoby widok radnym. Aktywnie działam na facebooku, gdzie na bieżąco raportuję i komentuję decyzje, zarówno swoje, jak i gminy. Udzielam się w lokalnej prasie. Złożyłam projekt uchwały o inicjatywie lokalnej – aktualnie jest po konsultacjach i lada moment będziemy go głosować. Na ten rok mam zaplanowane kolejne działania “pro-obywatelskie” i kolejne projekty uchwał, proszę trzymać kciuki 🙂

    2. Edward odpowiedz

      Gdyby włodarze byli dobrzy to nie musieliby organizować tych wszystkich hucp pod postacią pikników na osiedlach. Wyjść do mieszkańców i porozmawiać powinni mieć odwagę zawsze, a zwłaszcza przy tematach gdzie rodzą się duże emocje i nerwy. Tymczasem okazuje się, że wtedy znikają gdzieś pod ziemią, i wracają po dwóch tygodniach gdy sprawa przycichnie. To jest złoty środek naszych samorządowców – “zamieść pod dywan”, “wyciszyć”. Potem wyskoczą na kiełbaskę na osiedlu, puszczą disco z pola, a mieszkańcy się cieszą. Niestety, cieszą się z tego, ze znowu ktoś robi z nich durniów.

  2. Krystian odpowiedz

    Przykro czytać to co Pani wypisuje o tym, ze to lud w demokratycznych wyborach wybiera. Pozornie tak, ale proszę policzyć wszystkie osoby i ich rodziny zatrudnione w urzędzie, szkołach, przedszkolach, MPWiK, ARENIE, spółdzielni itd. Do tego trzeba doliczyć osoby które uważają, że to dzięki prezydentowi dostają wsparcie na swoja działalność różnego rodzaju stowarzyszenia czy kluby seniora. Wszyscy ci ludzie siłą rzeczy obawiają się, że przyjdzie nowy prezydent i ich wyrzuci lub przestanie wspierać więc głosują na tego za którego mają już to co mają. I jeszcze jedna rzecz czy naprawdę Pani sądzi, że Smogorzewski, Mazur lub inny gminny wódz nie mają przewagi nad konkurentami politycznymi z uwagi na dostęp do pieniędzy budżetowych (możliwość przyznawania zasiłków czy stypendiów) i przede wszystkim wydawania “własnej prasy”.

    1. Marta Damm - Świerkocka odpowiedz

      Przykro Panu, że to ludzie wybierają w demokratycznych wyborach? Szczerze mówiąc, nie do końca rozumiem… Tak, zgadzam się, że długoletni włodarze mają łatwiej, zarówno poprzez sieć powiązań, jak i machinę urzędu. I piszę o tym w felietonie – o klikach, układach, nepotyzmie. Nie jestem przeciwniczką dwukadencyjności, ale warto się zastanowić, jak ona powinna wyglądać. Może kadencja powinna trwać 5 lat? Może powinno się wprowadzić dwukadencyjność na każdym szczeblu, również w Sejmie i Senacie? Czy poseł z doświadczeniem samorządowym, blisko ludzi, nie byłby lepszym posłem? Tej dyskusji mi brakuje, bo – jak już ostatnio zdążyliśmy przywyknąć – rzuca się nam gotowy dokument, bez konsultacji, rozmów, debat. Szkoda, bo jak widać po naszej dyskusji, te rozmowy są potrzebne.

  3. Grażyna odpowiedz

    SORRY, Pani Marto widać, że nie mieszka Pani w Legionowie…. . Z tego co wiem wójt Mazur, po swoich problemach, stał się dużo lepszym gospodarzem. Może dlatego ma Pani spaczone spojrzenie na Legionowo. A u nas jest inaczej. Niech się Pani nie da zmylić LEGIONOWSKIEJ PROPAGANDZIE SUKCESU.

  4. Grażyna odpowiedz

    Pani Marto, dobry wynik wyborczy wcale nie musi świadczyć o tym, że ktoś jest dobrym gospodarzem. Świetne wyniki wyborcze ma też pan Putin, pan Łukaszenka, pan Kim Dzong Un i inni …. . U nas w PRL-u też byli sami dobrzy gospodarze? Mając tyle niczym nie ograniczonej władzy można bardzo skutecznie wpływać na ten wynik. To właśnie dzieje się w Legionowie. A kiedy trochę poszperać to okazuje się, że mamy same przekręty i patologię. O zaniedbaniach w infrastrukturze nie wspomnę…

    1. Marta Damm - Świerkocka odpowiedz

      Pani Grażyno, zgodzę się, tylko że my mówimy o demokratycznym państwie, gdzie prezydent Smogorzewski raczej nie może manipulować wynikami wyborów. Jeśli – jak Pani pisze – macie same przekręty i patologię, to chyba prokuratura jeszcze w tym kraju działa?
      I jeszcze jedno pytanie – czy myśli Pani, że dwukadencyjność zmieni coś w zakresie przekrętów i patologii? Szczerze mówiąc, bez silnej kontroli społecznej, będzie to samo, tylko szybciej.

  5. Marta Damm - Świerkocka odpowiedz

    Ale czy tak mocne wyniki wyborów samorządowych w Legionowie o czymś nie świadczą? Po pierwsze – według zdecydowanej większości Legionowo jest dobrze zarządzane (nie polemizuję, czy jest, czy nie, stwierdzam fakt). Chyba, że wychodzicie z założenia, że te tysiące ludzi, które zagłosowało na Smogorzewskiego i jego komitet są w jednej klice (serio?). Po drugie – Smogorzewski nie ma żadnej konkurencji. Zamiast pisać komentarze, może Panie Marcinie po prostu by Pan wystartował, skoro uważa Pan, że może być lepiej?

    Nie twierdzę, że w samorządzie nie ma patologii. Twierdzę, że odstrzał tych, którzy są świetnymi gospodarzami w swoich gminach, byłby dużą stratą. Oczywiście, mogą oni iść dalej, mogą zostać marszałkami, posłami i senatorami, ale w takim razie wprowadźmy dwukadencyjność również w Sejmie i Senacie.

    Nie jestem przeciwniczką dwukadencyjności, ale jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach – tu w intencjach ustawodawcy. Znów bez żadnej debaty, rozmów, wprowadza się prawo, które ma działać wstecz! A przecież można rozmawiać np. o wydłużeniu kadencji do 5 lat i wówczas wprowadzeniu kadencyjności – każdy, kto pracuje w samorządzie wie, jak długo czeka się na efekty, od projektu, po pozyskanie funduszy, do realizacji.

    Rozmawiajmy rozsądnie, nie ad personam.

  6. Daro odpowiedz

    Załóżmy hipotetycznie że zamiast skompromitowanego polityka w Legionowie mamy super prezydenta dzięki któremu to miasto się rozwinęło
    Powstał długo oczekiwany szpital, kompleks basenów, powstają nowe miejsca pracy itd
    I teraz takiego zaangażowanego polityka który ma chęć działać dalej w majestacie prawa musimy się pozbyć
    Na jego miejsce dzięki odpowiedniemu PR dostaje się taki Smogorzewski bis którego urzędowanie będzie polegać na odcinaniu kuponów z poczynań poprzednika
    Brutalna prawda jest taka że mieszkańcom odpowiada taki styl rządzenia, gdyby mieszkańcy stanowili zgraną społeczność rządząca ekipa już dawno wyjechałaby z Ratusza na taczkach
    A tak jeden z drugim wynajmuje tylko mieszkanie, on tu przyjeżdża tylko spać, drugi twierdzi że może przyjdzie jeszcze gorszy, trzeci nie widzi żadnego problemu w dogęszczaniu czy sprzedaży działek, część to urzędnicy zależni od władzy
    Jak czytam komentarze nt przyłączenia Legionowa do Warszawy to odnoszę wrażenie że mieszkańcy czekają aż ktoś zrobi robotę za nich

    1. Wojtek Kręcisz odpowiedz

      “prawda jest taka że mieszkańcom odpowiada taki styl rządzenia” – potwierdzam, wiele razy słyszałem opinie że prawem władzy jest nachapać się – o ile tylko widać że miasto się rozwija 🙂 Mało tego, myślę że duża cześć mieszkańców, gdyby miała taką możliwość, w podskokach skorzystałaby z okazji, aby dołączyć do ferajny siedzącej przy stole i spożywającej konfitury (tudzież inne frukty). Albowiem taka jest ludzka natura 😀
      Niestety owa prawda, o której pisał pan Daro, wciąż nie może dobić się do redakcji “to i owo”, skutkiem czego od lat nieboracy biją przysłowiową głową w mur (vide ostatni wynik wyborczy pewnego efemerycznego stowarzyszenia, którego podniosłej nazwy, na siedząco – bo w takiej właśnie pozycji piszę niniejszy komentarz – nie śmiem nawet wymienić).
      A przecież można inaczej. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *