REPLAY ZZA BRAMKI. Cukrowa wata
2016-07-07 12:26:47
Powoli opadają biało-czerwone emocje związane z występem naszych Orłów na francuskim Euro. Dominuje poczucie spełnienia, satysfakcji, ba – nawet euforii, z postawy ekipy trenera Adama Nawałki. To w zasadzie zrozumiałe, bo po ponad trzydziestu latach batów i upokorzeń, pocieszania się tym bezsensownym i wisielczym „Polacy nic się nie stało…”, wreszcie nasza drużyna zaistniała na Euro. Zrealizowała plan minimum, wyszła z grupy i zrobiła ciut więcej – awansowała do czołowej ósemki mistrzostw. Odpadła, nie przegrywając spotkania, w normalnym czasie gry. Czy odniosła sukces?
Jeden z polsatowskich prowadzących pomeczowe studio, znany do tej pory raczej z popularyzacji biegania, trochę mniej z relacjonowania siatkówki, nie ma w kwestii oceny żadnych wątpliwości. „Tak, sukces! Kropka i basta!” – ogłosił wszem i wobec i nie da się ukryć, że nie jest w swej kategorycznej opinii odosobniony. Przekonała się m.in. o tym, znajdująca się od ponad czterdziestu lat na estradowym topie nasza szansonistka Maryla Rodowicz.
Pani Maryla, pamiętająca czasy Orłów Górskiego, także występy kadry Piechniczka na hiszpańskim mundialu, po wyeliminowaniu biało-czerwonych przez będących w ich zasięgu Portugalczyków, pozwoliła sobie na kilka słów krytyki pod adresem naszego zespołu w tym meczu. Generalnie rzecz ujmując: nie podobało się jej, że nasi po strzeleniu gola, zaczęli grać asekuracyjnie, za dużo do tyło, częściej na – nie, niż na – tak. Powiedziała co widziała i… dostała za swoje! Zwolennicy szybkiego stawiania pomników naszej kadrze, przejechali się po piosenkarce „równo z trawą”: że stara, że niech już lepiej nie śpiewa tych swoich „Kolorowych jarmarków”. Nie zabrakło też „komplementów” typowych dla wszechobecnego hejtu. Niby więc mamy demokrację, każdy ma prawo do wypowiedzi, ale wszytko jest albo białe, albo czarne (a raczej czerwone), wolno jest myśleć, ale inaczej – już nie. Czysta wariacja, ta demokracja – jak by powiedział T. Boy Żeleński.
Podoba mi się w zalewie lukrowanych laurek głos Zbigniewa Bońka. W jednym z wywiadów prezes PZPN, już po powrocie do kraju powiedział m.in. tak: „Nie wmawiajmy sobie, że odnieśliśmy aż taki sukces. Nie musimy się w ten sposób dowartościowywać. Ważne, że wreszcie pasowaliśmy do turnieju. (…) Byliśmy bardzo dobrze zorganizowani taktycznie, widać było rękę trenera i jego ludzi. W kilku sektorach boiska zabrakło trochę jednak piłkarskiej jakości. Umiejętności wygrania pojedynku, kiwnięcia kogoś. Graliśmy wypracowanym schematem, brakowało momentami odrobiny szaleństwa (…)”.
Czy fachowy głos sternika polskiego futbolu, doceniającego postęp biało-czerwonych na poziomie reprezentacyjnym i jednocześnie dostrzegającego klubową mizerię na naszym ligowym podwórku, aż tak bardzo się różni od spontanicznej wypowiedzi piosenkarki, która ma na swym koncie z pewnością największą ilość przebojów rodzimej piosenki estradowej? Nie oszukujmy się, przecież o piłce kopanej, tak jak i kilku innych rzeczach (służbie zdrowia, edukacji, bankowości, patriotyzmie, polityce), każdy z nas ma swoje zdanie.
W refrenie przywołanych tu już „Kolorowych jarmarków”, tak obśmianych przez internautów, są słowa, które można – o paradoksie – zadedykować z pewnym przymrużeniem oka hurraoptymistycznie zapatrzonym po Euro 2016 biało-czerwonym kibicom. Te słowa wytrychy o np. „motylach drewnianych”, „balonikach na drucikach” i „cukrowej wacie”.
Jerzy Buze
Fot. Piotr Kucza