DZIWIĘ SIĘ. Piłkarski sukces
2015-10-13 10:51:32
Nasza reprezentacja w piłkę nożną pierwszy raz od lat osiągnęła duży sukces i wzniosła się na wyżyny. Awans do finałów Mistrzostw Europy, tym razem bowiem, nasi piłkarze wywalczyli w dobrym stylu. Nie było ani meczu o wszystko…, ani meczu już tylko o honor.
Polacy w eliminacjach przegrali tylko jeden mecz i to nie z byle kim, bo z aktualnymi mistrzami świata Niemcami. Jednocześnie w pierwszym meczu z Niemcami osiągnęliśmy historyczne zwycięstwo, bo udało się naszej reprezentacji pokonać ich po raz pierwszy w historii i to w dodatku 2-0.
Jednak śmietankę z piłkarskiego sukcesu od razu usiłują spijać politycy, którzy uznali, że pokazanie się towarzystwie trenera, reprezentacyjnych piłkarzy, nie mówiąc już o samym Lewandowskim, może przysporzyć im co najmniej kilka punktów w sondażach. W końcu wybory za pasem.
Części polityków, szczególnie tych opozycyjnych, piłkarski sukces nie jest jednak w smak. Porażkę można byłoby lepiej wykorzystać propagandowo. Na przykład: obarczyć winą za niepowodzenie rządzących i ich politykę, wskazać że nic nie pomogła budowa wielkich stadionów i małych orlików, a także wypomnieć, że sportem kierują niewłaściwi ludzie.
Całkiem niedawno nawet, jeden z opozycyjnych przywódców wygłosił mowę, w której przekonywał, że 38 milionowy naród nie tylko zasługuje na piłkarski sukces, ale że ten sukces należy mu się, jak psu zupa. Napomknął przy tym, że tylko objęcie przez niego rządów, sukces ten gwarantuje.
Od razu przypomniało mi się kilka krajów, w których sportowe sukcesy były wręcz zadekretowane: NRD, Korea Północna, Kuba oraz Rosja. Pracował nad nimi wielki sztab ludzi i sukcesy te rzeczywiście przychodziły. Niestety później okazywało się, że za sukcesami tymi stał często niedozwolony doping, przekupstwa sędziów i inne machinacje. Po latach wyszło też na jaw, że sukcesy te wielu sportowców przypłaciło zdrowiem, a niektórzy z nich po długoletnim aplikowaniu wielkiej ilości hormonów zmienili nawet płeć.
Niemądre jest też myślenie, że reprezentacja jakiegoś kraju powinna wygrać z inną, tylko dlatego że dany kraj jest bogatszy, albo zamieszkuje w nim więcej ludzi. Idąc jego tropem, we wszystkich dziedzinach wygrywaliby wtedy wyłącznie albo Amerykanie albo Chińczycy.
Osobiście wolę być zaskakiwany niespodziewanymi sukcesami niż miałyby mi one spowszechnieć. Obawiam się, że zadekretowane z góry zwycięstwa mogły by się znudzić, w końcu, nawet najzagorzalszym kibicom.
MACIEJ LERMAN