FELIETON. Złudne nadzieje
2017-09-10 3:45:25
Nadzieja jaką pokładałem na dobrą zmianę ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych okazała się złudna. Ograniczono się do kosmetycznych, niewiele wnoszących zmian, o których napisał pan Janusz Baranowski na łamach „To i Owo” w artykule „Zmiany w spółdzielniach” (część 1 i 2)

Bogusław Perycz
Na tegorocznym Walnym Zgromadzeniu (WZ) „wybraliśmy” nową (starą) Radę Nadzorczą (RN) w składzie gwarantującym kolejną, chyba nikt tego nie pamięta którą już z rzędu, kadencję dotychczasowego prezesa.
Mamy więc to, na co się jakoby godzimy
– „Tak czy owak – Zenon Nowak”
Mimo afer, prokuratorskich dochodzeń i protestów spółdzielców przeciwko złemu zarządzaniu spółdzielczym majątkiem w szczególności dysponowaniu cennymi gruntami, okazuje się, że spółdzielcy wciąż nie są w stanie niczego zmienić.
W ostatnim WZ łącznie udział wzięło ok. 150 – 160 osób (ok. 1,5 proc.) podejmujących uchwały w imieniu i na konto prawie 10 tys. spółdzielców. Ponadto, ostatnie drugorzędne ustawowe zmiany nadal marginalizują wpływ członków spółdzielni na wybór prezesa i współzarządzanie własnym majątkiem. Prezes może więc nadal bez przeszkód zarządzać naszym majątkiem jak swoim, a spółdzielcy mają jedynie wpłacić co miesiąc do spółdzielczej kasy pokaźne sumy pieniędzy za jego niegospodarność. Może również stawiać kolejne bloki na nielicznych już terenach zielonych umacniając pozycję Legionowa jako lidera w rankingu najbardziej zagęszczonych i zanieczyszczonych miast w kraju. Tłumaczenie prezesa na jednej z części WZ, że to nie on, a deweloperzy dogęszczają jest naiwne i śmieszne. Nie chodzi bowiem o to kto jaki ma udział ale o to, że w ogóle go ma.
Znikoma frekwencja
Oceniając znikomą (jak zwykle) frekwencję na pierwszych zebraniach utwierdziłem się w przekonaniu, że nadal wszystko jest tak jak było – po staremu. Tym samym potwierdziły się moje przewidywania (art. „W oczekiwaniu na zmiany – w ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych”, który ukazał się w dniu 17 maja br. na łamach „To i Owo” – przed WZ). Doszedłem więc do wniosku, że szkoda czasu na takie pozorowanie najwyższej spółdzielczej władzy jaką powinno być Walne Zgromadzenie członków spółdzielni.
Zmienić chorą rzeczywistość
I jeszcze jedno – choć zdawałem sobie sprawę, że jestem bez szans, zgłosiłem swoją kandydaturę (razem z innymi niezależnymi osobami) do RN, by pokazać, że mimo wszystko trzeba działać by przynajmniej próbować zmienić tę chorą spółdzielczą rzeczywistość. Niektóre osoby (myślę o anonimowym autorze, który próbował nas ośmieszyć na łamach „Miejscowej na weekend”) mają trudność ze zrozumieniem takiej postawy, ale to już ich problem.
Bogusław Perycz