KULTURA. Kowalski domatorek – Nowość na ladzie księgarskiej
2023-05-17 6:50:25
Apel często kierowany do społeczeństwa w pierwszych miesiącach pandemii: zostań w domu. Te właśnie słowa podchwycił nasz współpracownik Antoni Kawczyński, by opatrzyć nimi stronę tytułową swojej najnowszej, przez Wydawnictwo TiO opublikowanej książki. Jest to dziennik prowadzony od początku stycznia do końca grudnia roku 2021, roku, który przeżywaliśmy bez uciechy i pożegnaliśmy bez żalu. Oto jedna z dziennikowych kartek:
Na parę dni przed wybuchem zarazy wpadł mi w pole widzenia tańczący z uciechy babsztyl. Znajdowaliśmy się w okolicach ratusza udekorowanego dwiema flagami, polską i unijną, zawieszonymi równiutko obok siebie, „na tych samych prawach”. Kobieta posuwała się ulicznym chodnikiem w takt Ody do radości, unijnego hymnu. Radość tańczącej była jak najbardziej na miejscu. Jak najbardziej uzasadniona. No bo klawo jest. Nastały czasy wiekuistego pokoju. Pokój, dobrobyt, praca, która nie jest harówką, lecz zabawą. Przy komputerze, ma się rozumieć. Pełen atrakcji świat należy do mnie. Raj na ziemi, żyć nie umierać. Zresztą, kto mówi o umieraniu, przemysł farmaceutyczny wkrótce obdaruje ludzkość eliksirem życia, wiecznego życia. Taneczne wygibasy trzydziestoletniej dziwy wyrażały upojenie z racji niesłychanych możliwości, jakie stwarza i będzie w coraz większym stopniu stwarzać wspaniały wiek XXI.
Dziwa, nie wyglądająca bynajmniej na wariatkę, a jedynie na płytkie stworzenie nie patrzące poza koniec własnego nosa, przejęte pobożnymi życzeniami, nie zdające sobie sprawy, w jakiej rzeczywistości egzystuje, przypomniała mi początek Pożegnań Dygata. Wieczorem 31 sierpnia 1939 roku zebrała się w warszawskim salonie tzw. śmietanka towarzyska, a wśród niej kipiąca żywotnością klępa, przyjaciółka pani domu. Dygat opisuje własny dom; scenę, która się tam rozegrała, można spokojnie uznać za fragment pamiętnika. Młody Staś Dygat był bez wątpienia obecny podczas tego towarzyskiego spotkania; w powieści występuje wprawdzie pod innym imieniem i nazwiskiem, lecz kostium powieściowej postaci nie jest wystarczająco szczelny, aby przesłonić autora.
Klępa triumfalnie oznajmiła, że wojny nie będzie.
– A wiecie, dlaczego? Bo ja jutro jadę do Paryża! Ach, Paryż!
Po czym z błogim westchnieniem rozłożyła ręce, by opaść na fotel, co miało zilustrować jej jutrzejsze „zagranie”, gdy w chwili odjazdu osunie się na poduszki sleepingu.
Zamiar opadnięcia na fotel nie został spełniony, gdyż stojący z tyłu Staś Dygat pociągnął za oparcie tego mebla i zażywna klępa, niczym napełniony wodą gumowy materac, klapnęła na parkiet salonu.
Wracając do pląsającej na trotuarze w biały dzień dziwy, była to wątpienia jednostka skłonna podpisać się oburącz pod tezą zawartą w książce Koniec historii.
Rzecz charakterystyczna: mimo iż książkę o tym tytule, spłodzoną czy też raczej poronioną przez pewnego japońskiego politologa, uznano powszechnie za stek niedorzeczności, nie ma mowy o tym, żeby ją przemilczeć, zignorować, wycofać z księgarń – czego należałoby sobie życzyć. Nie ma szans, aby skazać ją na niebyt, nie zanosi się na to, przeciwnie, stale się o niej wspomina, w dyskusjach o przyszłości świata nieprzerwanie się do niej wraca, robiąc piramidalnej bzdurze niepotrzebną reklamę, wciąż się ten idiotyczny tytuł przywołuje, a jednym z przywołujących jestem ja sam, o czym świadczy niniejsza notatka.
A.K.
Książka Antoniego Kawczyńskiego pt. “Zostań w domu” do nabycia w Księgarni u Leszka ul. Batorego 10.