KULTURA. Na początku było Słowo
2018-01-13 10:45:10
W ciągu 10 lat wysłuchałem niemało koncertów wokalnych. Pomimo wielkiej rozmaitości dałoby się je wszystkie sprowadzić do wspólnego mianownika

Antoni Kawczyński
Kompozytor, podobnie jak wszyscy ludzie kulturalni, czyta książki. Prozę i poezję, powieści i zbiory wierszy. Wśród tych ostatnich znajduje niekiedy coś, co mu zaczyna w wyobraźni słuchowej dźwięczeć. Utrwala owe dźwięki notując je w postaci nut na pięciolinii i tak powstaje pieśń. Nie zdarza się, aby poeta układał słowa w oparciu o jakąś melodię. To kompozytor z reguły dostosowuje dźwięki do słów. Słowa są wcześniejsze, z czego wynika, że dzierżą one prym. Dla przypieczętowania tego wywodu posłużę się cytatem z Ewangelii: „Na początku było Słowo.”
A co można powiedzieć o koncertach wokalnych dawanych w naszym mieście? Wiecznie to samo: śpiewacy – zarówno soliści, jak i chórzyści – prezentują pieśni tak, jakby to były utwory czysto instrumentalne, obywające się bez słów. W teorii słowa oczywiście istnieją, ale praktycznie są one nieobecne. Za każdym razem z natężeniem wsłuchuję się w emitowane z gardeł głosy próbując wyłuskać z nich strofy, wersy, ba, choćby pojedyncze wyrazy – nic. Docierają do mnie li tylko oderwane sylaby.
W Święto Trzech Króli wystąpił z wiązanką kolęd Legionowski Chór Kameralny pod dyrekcją Doroty Bonisławskiej. Słuchacze obecni tego wieczoru w kościele Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa nie odrywali oczu od chórzystów i ich dyrygentki. Słuchali i patrzyli. Może owo patrzenie zastąpiło im rozumienie słów? Co do mnie, słuchałem ze spuszczonym wzrokiem, tak aby nic nie odrywało mojej uwagi od tego, co najważniejsze – śpiewu. Dodajmy: śpiewu, który nie jest wokalizą, lecz symbiozą muzyki i tekstu.

Święto Trzech Króli w kościele Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa zostało pod względem muzycznym uświetnione występem Legionowskiego Chóru Kameralnego
Fot.: archiwum
Jedyny przypadek, kiedy odbiór nie nastręczał najmniejszych trudności, to Bóg się rodzi. Każdy zna na pamięć słowa tej kolędy. O Kolędzie legionowskiej także ma się jakie takie pojęcie. Wiedziałem, co miała na myśli pani Dorota mówiąc o „treściach patriotycznych”. Chodziło o tych niezwykłych aniołów, którzy przybyli do Betlejem udekorowani krzyżami Virtuti Militari. Jednakże warstwa słowna pozostałych kolęd pozostała dla publiczności zamknięta na siedem spustów.
Osobny przypadek to kolęda skomponowana przez Zenona Durkę. Melodia piękna, ale… apetyt rośnie w miarę jedzenia. Chciałoby się znać słowa. Napisała je Anna Durka-Kupisiak. Mam w domu tomik wierszy tej autorki. Jest to poezja interesująca, ale trudna. Tylko uważne wczytywanie się pozwala odkryć jej wartości. Gdyby te wiersze umieścić w programie wieczorku poetyckiego, należałoby wymagać od lektora zarówno bezbłędnej dykcji, jak i powolnego tempa recytacji. Nie muszę dodawać, że w omawianym tu przypadku żaden z tych dwóch warunków nie był spełniony. Słowa potraktowano jako nieistotny dodatek.
W lepszej sytuacji byli uczestnicy mszy poprzedzającej koncert. Teksty wszystkich kolęd mogli sobie przeczytać na ekranie. To, co rozbrzmiewało w kościele podczas nieszporów, było komunikatywne, ale pod względem muzycznym amatorskie. Podczas koncertu odwrotnie: muzyczny artyzm szedł w parze ze słowną abrakadabrą. Szczęście nigdy nie jest zupełne.
Chociaż słuchałem z przymkniętymi oczami, pod powieki nieustannie wdzierały się błyski aparatu fotograficznego. Główny fotograf był nie tylko aktywny przez cały czas trwania koncertu, ale i wszędobylski; wszędzie go było pełno. Temu panu nigdy by do głowy nie przyszło, że można swoją robotę załatwić w ciągu początkowych pięciu minut. On uznał za konieczne jeden i ten sam widok fotografować przez cały czas. O ile ogół słuchaczy musiał się zadowolić samymi, oderwanymi w gruncie rzeczy od słów dźwiękami, to do owego fotografa nie docierało absolutnie nic, ani jeden dźwięk, ani jedno słowo. Sam nie słuchał i innym słuchać przeszkadzał.
Antoni Kawczyński
1 komentarz
Szanowny Panie Antoni, chór nie wykonywał kolędy „Bóg się rodzi”… Wygląda na to, że jednak nie był Pan uważny… Szkoda, że artykuł jest tak bardzo subiektywny – wyczuwa się negatywne emocje niekoniecznie związane z jakością i artyzmem występu.