Lasy nie potrzebują rewolucji, a ewolucji
2016-06-08 12:30:33
WYWIAD TIO. Rozmawiamy ze Stefanem Traczykiem, nowym nadleśniczym Nadleśnictwa Jabłonna.
To i Owo: – Przez wiele lat pracował pan i mieszkał w Celestynowie po drugiej stronie Warszawy, gdzie zaczynał pan jako leśniczy. Teraz objął pan stanowisko nadleśniczego w Jabłonnie. To zupełnie inny rodzaj pracy, zapewne teraz większość czasu spędza pan za biurkiem, nie w terenie. W tej roli czuje się pan lepiej?
Stefan Traczyk: – To nie jest tak do końca, że nadleśniczy siedzi za biurkiem, bo w ramach swojej pracy zawodowej jestem również w terenie. Nie ma też tak, że leśniczy jest wyłącznie w terenie, siedzi również za biurkiem. Jest to zawód wielostronny, zajmujący się wieloma dziedzinami życia. Jeżeli chce się dobrze zarządzać nadleśnictwem to trzeba od czasu do czasu pojechać w teren. Trzeba najpierw zobaczyć, przeanalizować i dopiero podejmować decyzje. Podsumowując. Lasy położone na terenie Nadleśnictwa Celestynów i Nadleśnictwa Jabłonna nie wiele się różnią. Zawód leśnika jest tak szeroki, że leśnicy dają sobie radę pełniąc różne funkcje.
Praktykował pan też u naszego zachodniego sąsiada. Praca kolegów po fachu z Niemiec różni się od ich polskich odpowiedników?
Gospodarka leśna w Niemczech, bo tam byłem na studiach podyplomowych oraz na praktykach trochę się różni. Tam są lasy z większym udziałem lasów prywatnych, lasów komunalnych, które podlegają pod gminy. Bardziej zróżnicowana jest więc własność lasów niż to ma miejsce w Polsce. Pod Warszawą natomiast dokładnie połowa lasów należy do Państwa, zaś połowa są to lasy prywatne. Szkolenia, które odbywa się za granicą na pewno jednak dają bardzo dużo. Człowiek staje się bardziej otwartym. W tamtym czasie, gdy byłem na praktykach za granicą w Polsce wszystkie wycięte drzewa się zabierało, tamtejsi leśnicy część zostawiali w lesie. Teraz okazuje się, że u nas robi się już tak samo, bo martwe drewno jest w lesie potrzebne.
To jak w takim razie jest z tym kornikiem, on nie jest w Puszczy Białowieskiej potrzebny?
Powiem na przykładzie człowieka. Jeżeli jest zaawansowany rak to co się robi? Operację. Tak samo jest w przypadku Puszczy Białowieskiej. Zaznaczyć tu również trzeba, że mówiąc o wycinkach w Puszczy Białowieskiej mówimy o normalnych gospodarczych nadleśnictwach, a nie o Parku Narodowym, tam kornik może spać spokojnie. Nic mądrzejszego na kornika nikt nie wymyślił. Trzeba wycinać te chore drzewa.
Fenomen gospodarki leśnej w Polsce polega na tym, że wycinając drzewa powierzchnia lasów wzrasta. Ja w swoim życiu tysiące drzew wyciąłem, ale miliony zasadziłem.
Czy w Nadleśnictwie Jabłonna nie ma problemu szkodników, np. kornika drukarza, borecznika sosnowego?
W tej chwili na naszym terenie taki problem nie występuje. Natomiast na terenie Warszawskiej Dyrekcji Regionalnej były prowadzone opryski przeciwko chrabąszczowi majowemu. W naszym Nadleśnictwie na dzień dzisiejszy mamy problem ze zmianami poziomu wód gruntowych. Lustro wód gruntowych opada, a drzewa nie mają możliwości szybkiego dostosowania się do tych zmian. Problem z tym ma, np. sosna, która w efekcie tego procesu zaczyna obumierać.
Jako nowy nadleśniczy oraz człowiek, który udziela się w organizacjach społecznych zapewne ma pan swoją własną wizję Nadleśnictwa Jabłonna, które ze względu na bliskie sąsiedztwo stolicy pełni bardzo ważną rolę rekreacyjną. W jakim kierunku pójdzie Nadleśnictwo Jabłonna pod pańskim nadzorem?
My jesteśmy tylko elementem Państwowego Przedsiębiorstwa Leśnego Lasy Państwowe. Poza tym lasy nie potrzebują rewolucji, a ewolucji. Tym bardziej, że las żyje 100 lat i trzeba patrzeć na niego w sposób długofalowy. Na pewno turystyka leśna będzie odgrywała coraz większą rolę. Tego ze względu na bliskość stolicy nie da się uniknąć.
Od lat angażuje się pan w politykę. To pomaga, czy przeszkadza w pełnieniu obowiązków nadleśniczego. Nie boi się pan, że ktoś zarzuci panu, że podejmowane przez pana decyzje są polityczne, z góry narzucone?
Jest takie przysłowie: nie zajmuj się polityką, polityka zajmie się tobą. Polityka to działanie dla dobra ogółu. Polityka zawsze mnie ciągnęła, uczestniczyłem m. in. w strajkach studenckich. Leśnik niezależnie od poglądów politycznych realizuje gospodarkę leśną.
Określa się pan jako konserwatysta. Jest pan również znany ze swojej sympatii do Prawa i Sprawiedliwości, tymczasem przybył pan do powiatu, gdzie w samorządzie dominują raczej zwolennicy PO niż PiS.
Z którymi się zaprzyjaźniłem. Ja uważam, że ci samorządowcy, którzy są związani z Platformą nie do końca są reprezentantami mieszkańców. Mówiąc na skróty, czas PO pewnie już minął, nawet tutaj, w powiecie legionowskim. To widzę i będę to powtarzał. Natomiast jestem pełen sympatii do tutejszych samorządowców. My mamy służyć ludziom i to jest najważniejsze. Kiedy Jan Grabiec został posłem pogratulowałem mu.
Przez wiele lat był pan wójtem. Jak z punktu widzenia byłego samorządowca wygląda stolica naszego powiatu – Legionowo. Jest dobrze zarządzane?
Powiat otwocki, z którego się wywodzę ma mniej więcej tą sama liczbę mieszkańców, natomiast jest bardziej rozległy. Dzięki temu, że w Legionowie wszystko jest skoncentrowane, nagle się okazuje, że ceny są znacznie niższe niż w Otwocku. Legionowo ma ogromny potencjał. Nie będę jednak rozważał czy ten prezydent, burmistrz czy wójt jest dobry czy zły, bo to nie jest moja rolą. Na dzień dzisiejszy bardzo mi się tutaj podoba.
A dogęszczenia? Przecież nawet w lesie zbyt gęste nasadzenia nie wpływają dobrze na rozwój.
Do tej sytuacji też nie chciałbym się odnosić. Ja wiem jedno. Samorząd powinien się cechować maksymalną jawnością. Ludzie niedoinformowani popadają w panikę. O budowie nowych bloków powinno się rozmawiać kilka lat temu. Taka dyskusja powinna być prowadzona w mediach. Nie stanę w tym konflikcie po żadnej, że stron natomiast wiem, że źródłem tego konfliktu jest brak wcześniejszej informacji.
Wróćmy jeszcze do lasu. Z jakimi problemami przyszło się panu zmierzyć podczas tej prawie sześciomiesięcznej pracy. Jakie działania już dziś może pan uznać za sukces, były jakieś porażki?
Spodziewałem się, że ludzie przyjmą mnie tu troszkę gorzej, bo zawsze to jakaś zmiana władzy, ale nie. Przyjęto mnie z sympatią. Z samorządowcami także dobrze się dogaduję. Jeżeli chodzi o zmiany to pewnie teraz będziemy bardziej się interesować funkcja turystyczna i rekreacyjna jaką spełniają lasy. Myślę także o tym, by wprowadzić spacery z leśnikiem, na które mogliby przyjść wszyscy zainteresowani.
Dziękuję zatem za rozmowę.
Dziękuję bardzo.
Rozmawiał Marcin Chomiuk
3 komentarze
No nie, … polityka nie ma nic tu do znaczenia. Jednocześnie dziękuję za docenienie mojego długoletniego stażu partyjnego :-). Rozumiem, że swą konsekwencją i uporem wzbudzam emocje, ale już tak jest – a mym idolem jest Ronald Reagan. Pamiętam czasy komuny, gdy jego przeciwnicy próbowali go wszędzie obrzucić błotem. A teraz okazuje się, że przez większość ludzi jest postrzegany jako najlepszy prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki. Zapraszam na stronę: http://en.wikipedia.org/wiki/Ronald_Reagan
Jeśli chodzi o ogniska i przebywanie ludzi w lesie – reguluje to ustawa o lasach.
Szczerze mówiąc, też mam “niedosyt” pod Warszawą obiektów turystycznych – dlatego angażujemy się w projekt Unijny, mający na celu jeszcze większe udostępnienie terenów leśnych – również w naszym Nadleśnictwie.
Pozdrawiam
Stefan Traczyk
Tekst słabo zredagowany albo Pan nadleśniczy za długo doszkalał się za granicamy naszego jakże cudownego Państwa. Toiowo szuka reklamy w lasach państwowych?! Pan Chomiuk osobiście fatyguje się do przeprowadzania wywiadu aby kreować PiSowy model zarządzania. Obrzydzenie….
Znam osobiście Pana Chomiuka, i zapewniam Cię, że nie jest mu po drodze z PiSem 🙂
Od Pana Nadleśniczego chętnie dowiedziałbym się natomiast, czy powrócą, jak to dawniej bywalo, miejsca biwakowe w lasach.