LEGIONOWO. Potwór, który nie oddycha – XIII Festiwal Muzyki Kameralnej i Organowej

2017-08-20 9:00:31

Tym razem sprawozdawca muzyczny gotów był dostarczyć dwie relacje, a to w związku z dwiema zapowiedziami. Sobota 12 VIII: recital hiszpańskiego organisty w kościele Świętego Ducha. Niedziela 13 VIII:
występ Krakowskiego Tria Stroikowego w kościele
Św. Józefa Oblubieńca NMP


Sęk w tym, że program sobotniego recitalu został gruntownie zmieniony, i to na gorsze, a dzień następny przyniósł zmianę jeszcze gruntowniejszą. Zapowiedziany na godz. 19 koncert w ogóle się nie odbył. Co się tyczy zmian programowych, wystarczy powiedzieć, że Bachowskie Preludium i fuga D-dur BWV 532 zostały zastąpione Allegrem Widora. Niebo i ziemia!

O grze Raula Prieto Ramireza – cóż można rzec? To samo, co o wszystkich recitalach organowych w poprzednich latach. Widać las, nie widać drzew. Wciąż ta sama gęsta, przeładowana faktura – zdecydowanie preferowana przez organistów ze szkodą dla przejrzystości. Wciąż mi brakuje rozczłonkowania muzycznej mowy w celu uwypuklenia jej sensu. Wszystko się zlewa, podobnie jak w zwykłej mowie nie respektującej przecinków i kropek. Cała ornamentyka przepada. Figuracje, pasaże etc. giną w huczącej kaskadzie niezróżnicowanych dźwięków. O nie lubianych przez siebie organach Igor Strawiński wyraził się: „Potwór, który nie oddycha.” Istotnie, oddechy i pauzy między oddechami bardzo by się przydały.

Wracając do naszego koncertu: znudzeni słuchacze wymykali się z kościoła i tylko najwytrwalsi mogli usłyszeć końcowe słowo prelegenta. Zapewniał on uszczuplone audytorium, że gra hiszpańskiego arcymistrza była wspaniała, cudowna, boska, fenomenalna. Ta panegiryczna mowa przywodziła na myśl belfra z Gombrowiczowskiej Ferdydurke, tego, co namiętnie przekonywał obojętnych uczniaków, iż poezja Słowackiego jest piękna i wzruszająca. Dlaczego? I tu argument nie do odparcia: „Ponieważ Słowacki wielkim wieszczem był!”

Oto tytuł jednego z utworów granych przez gościa z Hiszpanii: Tiento de batalla de 8° tono por delasolre.Tak jest napisane w festiwalowym folderze. I tu nasuwa się pytanie: czy tę broszurkę, która miała trafić do rąk polskiej publiczności, nie można było zredagować nieco przystępniej?
Im dłużej trwają legionowskie festiwale, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że organy w kościele „na górce” z jego specyficzną akustyką nie zanadto nadają się do występów solowych. Są natomiast przydatne jako instrument towarzyszący innym instrumentalistom bądź śpiewakom, bądź też… cichej modlitwie festiwalowego słuchacza. Grać solo na organach przez prawie godzinę i nie znużyć publiczności, przeciwnie, cały czas przykuwać jej uwagę – tego dokonać mógłby jedynie Jan Sebastian Bach.

Antoni Kawczyński

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *