LEGIONOWSKI. Kobieta łagodzi obyczaje
2016-12-18 11:17:15
Jeszcze dwa lata temu było o niej bardzo głośno, gdy piastowała stanowisko wójta gminy Jabłonna. Dziś Olga Muniak będąca nieco w „cieniu” opowiada nam o byciu radną powiatu, ciągłej pracy dla samorządu i tym co się ostatnio działo w stowarzyszeniu Nasze Miasto Nasze Sprawy. O sytuacji w gminie Jabłonna mówi niechętnie…
Witam serdecznie, o ile pamiętam ostatni raz miałem z Panią przyjemność rozmowy, kiedy jeszcze była Pani wójtem Jabłonny. Czas szybko mija, a Pani nadal w samorządzie.
– Miło, że znowu rozmawiamy, choć mam nadzieję, że tematem naszej rozmowy nie będzie gmina Jabłonna i to co tam się dzieje, tylko problemy powiatu. Przecież jestem powiatową radną. Natomiast nie wciągnie mnie Pan w rozmowę o wójcie Jarosławie Chodorskim, gdyż dobrze mu życzę. Wójtowi służę swoją radą i on dobrze o tym wie. Jeśli trzeba będzie pomóc, to pomogę. Docierają do mnie różne głosy opozycji, ale nie będę się dołączać do tych głosów. Ani jednego złego słowa nie powiedziałam na wójta i nie powiem. Nie chciałabym powiększać grona osób, które są przeciwko niemu. Chciałabym, aby w tej gminie było dobrze i cały czas oferuję wójtowi swoją pomoc, jeśli czegoś nie wie.
A czy wójt skorzystał chociaż raz z Pani propozycji?
– Przyznam szczerze, że nie. Choć wszystko przed nami. A tak na poważnie, to widocznie nie ma takiej potrzeby. Do końca kadencji jeszcze są dwa lata, trzeba ciężko pracować, żeby gmina rozwijała się.
W gminie głośno mówi się już o ewentualnych następcach Jarosława Chodorskiego. Wśród nazwisk wymieniane jest i Pani nazwisko. Myślała Pani o ponownym kandydowaniu na wójta w przyszłych wyborach samorządowych?
– Hmm. Powiem tak, chyba dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi (śmiech).
Tak powiadają, ale czasami ta rzeka bardzo kusi.
– Samorząd mnie bardzo kusi. Przepracowałam w nim ponad 30 lat. Znam samorząd i przyznam szczerze, że jeszcze kilka lat bez tego samorządu nie wytrzymam. Dlatego podjęłam pracę w samorządzie, ale w innej gminie i w innym powiecie, a na dodatek jak Pan wie, jestem powiatową radną. Jestem cały czas w samorządzie, tylko trochę szkoda, że nie w swojej gminie, w której mieszkam. Dlatego nie chcę na wójta mówić źle, bo relacje między nami są dobre. Choć wiem, że w gminie nie dzieje się najlepiej.
W stowarzyszeniu Nasze Miasto Nasze Sprawy do którego Pani należy, też ostatnio nie dzieje się najlepiej.
– Byłam zarejestrowana w stowarzyszeniu Nasz Powiat Nasze Sprawy. I bardziej mnie sprawy całego powiatu interesują, niż samego Legionowa.
Pytam nie bez powodu, bo była Pani ostatnio na walnym zebraniu tego stowarzyszenia, gdzie głosowano nad odwołaniem obecnego jego zarządu w tym prezesa Bogdana Kiełbasińskiego. Jak Pani ocenia tą sytuację?
– Dobrze się stało, że zarząd nie został odwołany. Myślę, że jego działania są dobre. I co ważne, praktycznie cały zarząd, to są młodzi ludzie z dużą energią. I mówię tutaj bardzo obiektywnie.
A działania prezesa Bogdana Kiełbasińskiego, jak Pani ocenia?
– Uważam go też za młodego człowieka, w stosunku do mnie. Dobrze go oceniam.
Młody człowiek z energią ostatnio bardzo krytykujący poczynania władz Legionowa.
– Czy ja wiem, czy krytykujący bardzo? Po prostu, ma swoją opinię na pewne sprawy, a to są walory demokracji. Nie ze wszystkimi poczynaniami prezydenta trzeba się zgadzać. Władza nie polega na tym, aby jej przyklaskiwać. Uważam, że każdy włodarz powinien to przyjąć jako dobrą monetę, że istnieją organizacje, które potrafią powiedzieć otwarcie „to nam się nie podoba”.
A jak Pani ocenia to, że klub w Radzie Miasta Legionowo Nasze Miasto Nasze Sprawy właśnie został rozwiązany?
– Mam swoją opinię na ten temat. Jeżeli ktoś kandydował ze stowarzyszenia Nasze Miasto Nasze Sprawy, to powinien być lojalny w stosunku do tej organizacji. Zawsze trzeba pamiętać, skąd się startowało. Można mieć inne zdanie i można członkom zarządu powiedzieć „słuchaj Bogdan, ty się tu nie czepiaj, bo w tym akurat przypadku prezydent ma rację”. Trzeba umieć rozmawiać, ale być też lojalnym.
Czyli lojalność ponad wszystko?
– Czy ja wiem, czy ponad wszystko? Ponad wszystko, co jest normalnym i logicznym myśleniem. Lojalność nie polega na tym, że Kiełbasiński mówi tak, a wszyscy podnosimy rękę. To nie o to chodzi. Trzeba umieć prowadzić dyskusję. Kiełbasiński też może się mylić, jest tylko człowiekiem. Wie Pan, już za długo jestem w samorządzie. Ja bardzo lubię negocjacje i różnego rodzaju uzgodnienia z ludźmi. A nienawidzę takiego myślenia „Ja to ja! I tak jak ja myślę, to tak ma być!”. Trzeba rozmawiać. Jak ludzie rozmawiają, to wspólnie dochodzą do konkretnych wniosków.
Jakie jest Pani spojrzenie na Radę Gminy i na Radę Powiatu. Miała Pani okazję obie te rady przez lata podglądać. Chyba nigdzie indziej nie ma tak emocjonalnych sesji jak w Jabłonnie. Dlaczego tak się dzieje?
– Każda rada składa się z ludzi. A z czym to się wiąże, że jedna rada jest mniej kłótliwa od drugiej? Od ilości zadań. Już tak to jest, że w gminie radny jest bliżej spraw mieszkańców i wójta. A tych spraw jest ogrom i radnym puszczają nerwy. Ogrom zadań w gminie jest o wiele większy niż w powiecie, a mieszkańcy z każdym problemem idą do wójta i właśnie radnych.
Kiedy Pani była wójtem, to wydaje się, że sesje Rady Gminy Jabłonna były spokojniejsze. Z czego to wynika?
– Powiem krótko, kobieta łagodzi obyczaje. (śmiech) To nie jest tak, że jak byłam wójtem, to wszystko szło gładko. W pierwszej swojej kadencji miałam raptem 3, czy 4 radnych, którzy startowali z mojego komitetu. Ale współpracowałam z radnymi. Najpierw pensję ustalili mi bardzo małą, ale po pół roku sami mi ją podwyższyli! A tutaj (czyt. w przypadku Jarosława Chodorskiego – przyp. red.) jest odwrotnie. Z radnymi trzeba rozmawiać, radnym trzeba tłumaczyć i uzasadnić im własne decyzje. Radnych trzeba poinformować, a nawet zapytać. Nie można radnych stawiać przed faktem dokonanym! Bo wtedy nie będzie współpracy.
W niedawnym wywiadzie Arkadiusz Syguła powiedział, cyt. „Niestety wójt przyszedł do samorządu nie mając o nim żadnego pojęcia i myślał, że samorząd oznacza, iż sam jeden w nim rządzi. I cały czas tego się trzyma, że sam rządzi”. Czy Pani się z tym zgadza?
– Absolutnie się z tym nie zgadzam. To nie wójt przyszedł do samorządu, tylko mieszkańcy gminy wybrali wójta. Brak doświadczenia w samorządzie działa na niekorzyść wójta. Ale znam takie osoby, które nie miały styczności z samorządem, zostały wójtem, czy burmistrzem i bardzo dobrze sobie radzą.
Tu Pani jakby trafia w samo sedno problemu o którym coraz więcej osób mówi wprost, że wójt dobrał sobie złych współpracowników. Jest coś na rzeczy?
– Miałam z Panem nie rozmawiać o problemach wójta, a widzi Pan, jak mnie Pan wciągnął w tą rozmowę? (śmiech) Ale tak na poważnie, sukces zależy od tego z kim się współpracuje. I to jedno mogę mieć za złe Chodorskiemu, że pozwalniał bardzo wielu długoletnich, doświadczonych i oddanych gminie pracowników. A byli to ludzie niezwykle kompetentni, zarówno znający przepisy prawa, jak i problemy gminy. To mogę powiedzieć głośno, w mojej ocenie wójt popełnił błąd.
Rozmawiał Dariusz Burczyński
Fot. UG Jabłonna
7 komentarzy
widzę że Marcinek lubi odgrzewane kotlety 😉
Ciebie nawet gdyby odgrzać to na wymioty zbiera.
dla wielbiciela taka oto refleksja wydawało by się że wraz z końcem kadencji gorzej być nie może,. a tu ZONG,jak widać nadal idziemy w kierunku ciemnoty
Glosowałem na Olgę, choć nie jedne koty z nią darłem. Z mojej perspektywy czasu, mieszkam w Chotomowie od 16 lat, trudno wskazać wójta, który zrobiłby tak wiele rzeczy infrastrukturalnych. Owszem, mieliśmy na początku parę spięć na ostro. Ale potem się okazało, że potrafimy robić rzeczy wspólne. Z Chodorskim to się nie uda. On bezgranicznie wierzy w najbliższe grono ściemniaczy i nie ma w sobie tej pokory, by posłuchać czego chcą ludzie. Z trzech tematów, których pilnuję, spierdolił już dwa. Trzeci jak zepsuje – poważnie mnie zdenerwuje i skończy się elegancja.
Trochę szkoda że redaktor nie zapytał o temat pracowni 😉
Prawdziwe “słowo na niedzielę”. 🙂
Brawo Olga Muniak. Nie głosowałem na Panią tylko na Pana Jarosława. Uważam to po czasie za swoją porażkę. Pani pomimo różnych wpadek potrafiła z tego wybrnąć właśnie dzięki współpracy. Pan Jarosław no cóż wszyscy go opuścili, bo nie potrafi rozmawiać. To bardzo źle wróży dla gminy Jabłonna. Myśli że sam zbawi świat. Pan Syguła wydaje mi się że powiedział dobrze, panią rozumiem że nie chce pani wchodzić to nawet nogą w bucie. Samorząd nie oznacza, że ktoś sam może rządzić, to wielki błąd. Tutaj cały czas wychodzą braki obecnego wójta, a wszyscy za to w jakiś sposób płacą. Tylko niech ktoś mi powie dlaczego on chce to za wszelką cenę nadrobić swoimi niemymi fotografiami…….?