PASJE. Mój słodki świat
2015-07-07 1:15:43
– Robiłam tort dla dziewczynki chorej na anoreksję. Obiecała mamie, że jak dostanie swój wymarzony, zje jeden kawałek. Zjadła nawet dwa – mówi Anna Sowa, właścicielka niedawno otwartej pracowni tortów artystycznych w Wieliszewie. Jej wypieki wywołują radość i wzruszają. Z każdym wiąże się inna historia.
Przygoda pani Anny z tortami rozpoczęła się ponad dwa lata temu. Na urodziny starszej córki Zosi zamówiła w jednej z cukierni pierwszy tort w stylu angielskim, czyli dekorowany za pomocą masy plastycznej, np. cukrowej lub marcepanowej. Oczekiwała, że będzie on estetyczny i smaczny. Jak wspomina było inaczej, Zawzięła się więc, że zrobi podobny.
Trudny start
– Zaczęłam szukać informacji o stylu angielskim, czytałam, przeglądałam strony internetowe, w telewizji akurat emitowano program “Słodki biznes” – oglądałam każdy odcinek i to mnie zafascynowało – podkreśla.
Mimo, że początki nie były łatwe, pierwsza masa cukrowa ze względu na twardość nadawała się do wyrzucenia, kobieta nie dawała za wygraną. W rozwoju nowej pasji pomagali jej rodzina i przyjaciele.
– Nie mam wykształcenia cukierniczego, dlatego wszystkiego musiałam się nauczyć. Pierwsze torty były nieudolne, robiłam je przede wszystkim dla znajomych z okazji urodzin czy innych uroczystości. Na nich wypracowałam swój warsztat. Ciągle jednak nie byłam, i chyba nigdy nie będę, w pełni z siebie zadowolona – mówi pani Anna.
Pierwsze sukcesy
Wiary we własne możliwości dodała kobiecie wygrana (maj 2013 roku) w konkursie telewizyjnym. Trzeba było przesłać zdjęcie i opis ulubionej potrawy. Anna Sowa przesłała tort, który przygotowała dla księży z parafii MB Fatimskiej w Legionowie z okazji Dnia Kapłaństwa. W nagrodę wystąpiła w jednym z popularnych programów śniadaniowych, po którym zainteresowanie jej talentem i wypiekami wzrosło. Robiła coraz więcej tortów, aż w końcu pojawił się pomysł otwarcia własnej pracowni. Na przeszkodzie stanął jednak brak funduszy.
– Żeby osiągnąć sukces najpierw trzeba pokonać samego siebie, strach i wszelkie obawy, że coś nie wyjdzie. Pewnego razu postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę. Zrezygnowałam z wieloletniej pracy w gastronomii, zarejestrowałam się jako bezrobotna i zaczęłam starania o dofinansowanie na rozpoczęcie własnej działalności gospodarczej – wspomina. Za otrzymane środki kupiła meble, sprzęt i niezbędne wyposażenie. Od maja prowadzi przy ul. Modlińskiej w Wieliszewie niewielką pracownię, w której tworzy (na razie tylko na zamówienie) niepowtarzalne torty na różne okazje: urodziny, komunie, wieczory panieńskie, wesela, rocznice ślubu. Większość z nich nawiązuje do zainteresowań, marzeń, cech i przeżyć adresatów. Są m.in. torty w kształcie ruletki, domku, samochodu, psa, eleganckiej koszuli, a także serca ze skrzydłami anioła przygotowany na chrzest chłopca, który urodził się z wadą serca i cudem przeżył skomplikowaną operację. Jak podkreśla – każdy z nich to oddzielna, niekiedy wzruszająca historia.
Ciężka praca
– Jedna z moich stałych klientek, niedawno poprosiła mnie o upieczenie tortu z postaciami z bajki Angry Birds. Chciała zrobić niespodziankę urodzinową chłopcu, którego mama zmarła na raka. To były jego pierwsze urodziny bez mamy i przez cały czas chodził smutny. Jak się później dowiedziałam, gdy dostał tort na jego twarzy w końcu pojawił się uśmiech – wspomina.
Największym wyzwaniem pani Anny był do tej pory piętrowy tort w kształcie tygrysa z “Kubusia Puchatka”. Ze względu na stopień trudności i bardzo duże oczekiwania klientki, kobieta nie przespała przez niego kilku nocy.
– Postawiłam tort na stoliku, patrzę na panią Ewelinę, która przyjechała go odebrać – nic nie mówi. Pomyślałam – pewnie jej się nie podoba. Nagle widzę jak łzy ściekają jej po policzkach. Tort przerósł jej najśmielsze oczekiwania – opowiada.
– To nie jest łatwa praca. Praktycznie wszystko robię sama na naturalnych składnikach od wiejskich jajek po mąkę, którą pan przywozi mi prosto z młyna. Nie używam sztucznych polepszaczy czy proszkowanych kremów. Nie wykorzystuje także form, bo są dość kosztowne i na razie mnie na nie nie stać. Niektóre figurki i elementy dekoracji np. kwiaty powstają kilka dni, etapami. To są naprawdę godziny mozolnej pracy, nieprzespane noce, czasem coś nie wyjdzie… Każdy tort przeżywam i wkładam w niego całe swoje serce, emocje – radość, oczekiwanie. Największa zapłatą jest zadowolenie klientów. Kocham to co robię – podkreśla.
Wsparcie męża
W codziennych obowiązkach panią Annę wspiera mąż Cezary, emerytowany żołnierz a obecnie animator dziecięcy, którego można spotkać w przebraniu klauna m.in. na lokalnych imprezach. Jego zasługą jest wygląd wieliszewskiej pracowni – pomalował ściany i skręcił meble. Pani Anna nauczyła go robić niektóre kremy i kolorować masę cukrową, którą dekoruje torty, np. ten w kształcie księżniczki Zofii (na zdjęciu).
– Od pewnego czasu mówimy, że marzenia się spełniają. Wszystko co mamy osiągnęliśmy ciężką pracą, uporem, wzajemnym wsparciem, dlatego tym bardziej nas to cieszy. Mąż jest bardzo pomocny, właściwie wszystko co tu (w pracowni – przyp. red.) mam jest jego zasługą. Wzajemnie się wspieramy. Czasami udaje nam się także połączyć swoje zajęcia – ja robię tort a mąż jedzie do dzieci na przyjęcie i animuje – podkreśla właścicielka pracowni i dodaje: – W tej chwili wiem, że nie ma rzeczy niemożliwych. Jak już zrobiłam tort w kształcie tygrysa to zrobię wszystko.
KATARZYNA ŁOŚ
2 komentarze
uwielbiam ludzi spasją dlatego że zawsze mozna od nich dowiedzieć się czegoś ciekawego lub zobaczyć co zrobili…. Lub zjeść cos dobrego ci cukiernicy tez robią dobre torty urodzinowe http://www.cukiernie-torty-ciasta.pl
Miałam okazję poznać Panią Anię i jej męża. Przemili ludzie. A jakie torty robią!!!!!!!!!!!!!!! Bajeczne. Są to ludzie którzy robią to co robią z wielkim zaangażowaniem i pasją. Ja osobiście jestem wielkim fanem ich dzieł. Pozdrawiam ich serdecznie