Polsko-filipińskie zbliżenie

2016-06-14 11:04:43

Z jednej strony obrazy Filipin na ekranie i gawęda podróżniczki, z drugiej Chopin, Paganini i Bruch w wykonaniu legionowskich instrumentalistów – tak można najogólniej ująć swego rodzaju wymianę kulturalną, jaka miała miejsce 11 czerwca.


Z recitalem chopinowskim wystąpił Wojciech Kruczek. Nie twierdzę, że wykonanie owego poloneza, nokturnu, mazurków i ballady było olśniewające, jednakże niektóre fragmenty Opusu 23 zostały zagrane biegle, w sposób świadczący, iż młodego pianistę stać na wiele. Można się zatem spodziewać, że w niedalekiej przyszłości interpretacja każdego z tych poematów dźwiękowych zostanie – od pierwszego do ostatniego taktu – doprowadzona do poziomu nie budzącego już żadnych zastrzeżeń.
Obecnym w sali przedstawicielom ambasady filipińskiej z panią ambasador na czele produkcje pana Wojciecha podobały się. Sądząc po wyrazie twarzy dostojnych gości zaprezentowany Chopin wzbudził zainteresowanie i sprawił przyjemność.
Atrakcją wieczoru był bez wątpienia występ 12-letniej Racheli Jutras, uczennicy legionowskiej szkoły muzycznej w klasie prof. Urszuli Sielskiej. Młodziutkiej skrzypaczce mam osobiście do zawdzięczenia, że zapoznała mnie z niezwykle ciekawym utworem Paganiniego. Owo Cantabile to przepiękna „nieskończona melodia”, korzystnie wyróżniająca się na tle typowej włoskiej melodyki o budowie symetrycznej i nierzadko kojarzącej się z katarynką.
Drugim punktem programu, nie mniej frapującym, był Koncert g-moll Maxa Brucha. Gdyby tych obu kompozycji słuchać z zamkniętymi oczami, można by zapomnieć, że jest to popis uczniowski. Patrzenie nie rozpraszało jednak – przeciwnie! Pełen uroku widok grającej nastolatki potęgował wrażenie. Gdybym do płyty kompaktowej z muzyką filipińską (prezent dla słuchaczy) mógł dołączyć jeszcze jeden krążek, zawierający Paganiniego i Brucha wyczarowanych paluszkami Racheli, moja domowa kolekcja nagrań bardzo by zyskała.
Wiolinistce towarzyszył na fortepianie Wojciech Perć, pedagog zatrudniony w szkole muzycznej państwa Gubałów, tej samej, do której uczęszcza Rachela. Pianistykę akompaniatora wypada skwitować jednym słowem: mistrzostwo.
Następnego dnia (12 VI), w Salonie Artystycznym na Targowej, mieliśmy okazję wysłuchania jeszcze jednego chopinisty. Szymon Kowalczyk grał solo, a ponadto akompaniował śpiewaczce Barbarze Żarnowieckiej. W programie pieśni Chopina i Moniuszki, arie z Moniuszkowskiej Hrabiny i piosnka z opery Casanova Ludomira Różyckiego. Poza tym dziełka fortepianowe: Polonez f-moll Marii Szymanowskiej i młodzieńczy Polonez B-dur Chopina.
Zestawienie dwóch ostatnich utworów jest pouczające. Wiemy wszyscy, że polonezy Marii Szymanowskiej były wzorem dla Chopina, wiemy także i to, że „uczeń prześcignął mistrza”. Lecz mówiąc o tym prześcignięciu każdy ma na myśli dojrzały okres twórczości. Tymczasem okazuje się, że już w wieku siedmiu lat indywidualność Frycka doszła do głosu, boć przecież porównanie dwóch wymienionych tańców wypada wyraźnie na korzyść skomponowanego w 1817 r. poloneza Chopinowskiego.
Słuchanie pieśni Moniuszki na żywo pozwala nam śledzić koncert nie tylko słuchem. Przypatrując się rękom pianisty można jeszcze lepiej docenić kunsztowność Moniuszkowskiego akompaniamentu. Przykładem jest pieśń Prząśniczka, w której lewa dłoń pianisty imituje turkot kołowrotka.
Tak więc program niedzielnej imprezy należy uznać za nader interesujący. Gorzej z wykonaniem. Sopranistka zbytnio forsowała głos. Pokutuje tu ów nieszczęsny kanon estetyczny, wedle którego: im głośniej, tym piękniej!

ANTONI KAWCZYŃSKI
toiowo@toiowo.eu

Fot. MOK Legionowo

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *