JABŁONNA. Sarna nie przeżyła
2015-05-27 3:01:00Lekarz weterynarii skazał ciężko ranną sarnę na eutanazję. Innego zdania był koordynator ds. łowiectwa, który zabrał ją i poddał leczeniu. Mimo wysiłków koordynatora sarny nie udało się uratować. Czy ktoś popełnił błąd?
Przypomnijmy. 14 maja mieszkanka Jabłonny idąca ulicą Modlińską spostrzegła młodą sarnę zakleszczoną pomiędzy prętami ogrodzenia. Nie wiadomo jak długo sarna była uwięziona, ale zwierzę było dość dotkliwie pogryzione przez psy.
Skarga na działanie koordynatora
Na miejscu pojawiła się Iwona Kowalik, wraz z lekarzem weterynarii, która prowadzi schronisko w Nowym Dworze Maz. Lekarz zbadał zwierzę i stwierdził, że sarnę należy uśpić. Na miejscu pojawił się też koordynator ds. łowiectwa. Owinął zwierzę w koc i zabrał do weterynarza w Łajskach. Po tym fakcie Iwona Kowalik stwierdziła, że koordynator łamiąc decyzję jej lekarza skazał zwierze na powolną śmierć. O wszystkim poinformowano Inspektorat Weterynarii w Nowym Dworze Maz., który złożył skargę na działanie koordynatora do starosty Jana Grabca. Koordynator podobno złożył nawet wymówienie na biurko starosty, ale ten go nie przyjął.
Niepotrzebna kwarantanna?
Sarna po zszyciu i zaaplikowaniu witamin oraz antybiotyku stopniowo dochodziła do zdrowia, dlatego wedle koordynatora należało ją wtedy wypuścić do lasu. – Proszę sobie wyobrazić, że sarna powinna być już wypuszczona na wolność, a tymczasem lekarz który zajmuje się sarną dostał decyzję z Inspektoratu Weterynarii że musi objąć ją dwutygodniową kwarantanną. Według mnie to niedopuszczalne ponieważ jest to dzikie zwierze, które uwięzione w klatce zacznie się rzucać i w końcu ze stresu padnie. Nie liczy się dobro zwierzęcia, tylko to aby mi udowodnić że nie miałem racji – przekonywał Zenon Chojnacki, koordynator ds. łowiectwa. Tymczasem z Inspektoratu Weterynarii usłyszeliśmy, iż prawidłowe rozwiązania tej sprawy były dwa. Eutanazja na miejscu zgodnie z wytycznymi lekarza lub przewiezienie sarny do specjalistycznej kliniki dla zwierząt dzikich w Warszawie.
Tragiczny finał
– Klinika w Łajskach to nie jest odpowiednie miejsce ponieważ kojce nie są przystosowane do przetrzymywania w nich dzikich zwierząt. Mało tego, koordynator oszukał lekarza mówiąc mu, że zawiezie sarnę właśnie do specjalistycznej kliniki w Warszawie – powiedział Stanisław Chrzanowski z Inspektoratu Weterynarii. – Procedury wyglądają tak. Jeśli zwierzę zostanie pokąsane przez inne zwierzęta to możemy przypuszczać, że zostało zarażone wścieklizną. Nie możemy wypuścić takiego zwierzęcia do środowiska, aby roznosiło choroby. Niestety musieliśmy podjąć decyzję o kwarantannie pomimo że istniało duże ryzyko, że zwierze nie przeżyje bo jest trzymane w nieodpowiednich warunkach – kończy Stanisław Chrzanowski. Sarna po 5 dniach od podjęcia leczenia zdechła. Po przeprowadzonych badaniach nie wykryto u niej obecności wścieklizny. Inspektorat Weterynarii dalszych działań w tej sprawie nie zamierza prowadzić.
DARIUSZ BURCZYŃSKI