REPLAY ZZA BRAMKI. Autograf Fidela
2016-12-05 1:40:37
Zmarł Fidel Castro. Miał 90 lat. Przez ponad pół wieku – od roku 1959, kiedy wraz z niewielką z grupą brodaczy wkroczył do Hawany obalając dyktaturę Fulgencio Batisty – rządził Kubą. Styl władzy, metody i efekty rządzenia El Comandante wywoływały skrajne emocje i opinie.
Dla jednych był bowiem wizjonerem, misjonarzem, ojcem wszystkich rewolucjonistów, rzucającym wyzwanie znajdującym się pod bokiem Stanom Zjednoczonym, dla innych komunistycznym satrapą, który skazał Kubańczyków na tragiczne poniżenie i biedę. Karaibska Kuba to bez wątpienia piękna wyspa. Miałem okazję, przez miesiąc, w lipcu 1984 roku, to cudo na ziemi zobaczyć. Fidel i gen. Jaruzelski postanowili, w ramach zacieśniania współpracy, dokonać wymiany grup młodzieżowych. Poleciałem więc na Kubę jako żurnalista wraz z pierwszą, ponad stuosobową grupą młodych rodaków. Zwiedziliśmy gorącą wyspę wzdłuż i wszerz. Zobaczyliśmy oczywiście to, co… chciano nam pokazać.
Pięknie położoną Hawanę, z podupadającą już wtedy starówką i oczywiście Parkiem Lenina i grobem zasłużonego dla Kuby rodaka Karola Roloffa. Byliśmy w tropikalnym, nie do zniesienia, Santiago do Cuba, z historycznymi już koszarami Moncada. Mieliśmy też wycieczkę po górach Sierra Maestra, gdzie rewolucja miała początek, a gdzie nadal wisiał hamak Fidela, i gitara Che. Poza tym kubański folkor w białym Trynidad, Cienfuegos, „śpiąca” wyspa Pinos, gdzie przetrzymywano Fidela, przemianowana na Wyspę Młodości. Cudowne plaże Guardelavacai Varadero, spotkania z młodymi Kubańczykami w spółdzielniach rolniczych, szkołach wojskowych. Zahaczyliśmy też oczywiście słynny kabaret „Tropicasna”, smakował nam koktajl na rumie o nazwie daiquiri.
Fidela Castro widzieliśmy na żywo dwa razy. Pierwszy, podczas jego stosunkowo krótkiego, bo tylko czterogodzinnego przemówienia, bodaj w Bayamo (albo Holguin), drugi podczas przyjęcia pożegnalnego w Pałacu Rewolucji. To właśnie wtedy, na książce zawierającej samoobronę F. Castro (był prawnikiem z wykształcenia) przed sądem doraźnym, a zatytułowanej „Historia mnie uniewinni”, otrzymałem autograf El Comandante.
Dlaczego w legionowskim tygodniku lokalnym ta luźna, osobista reminiscencja przypominająca Fidela Castro? Wtedy na Kubie byli też przedstawiciele legionowskiej młodzieży, m.in. przesympatyczne małżeństwo z Jabłonny, także chyba dwie osoby z CSP. Poza tym warto przypomnieć, że każda dyktatura kończy się. Wcześniej czy później.
JERZY BUZE
Fot. Wikimedia Commons