REPLAY ZZA BRAMKI. Pisane do kapsuły
2019-01-03 9:33:20Pomysł taki sobie, bo przecież nie nowatorski. W sumie chyba jednak niezły, bo w jakimś tam stopniu ocali od zapomnienia ulotne chwile związane z 100 rocznicą odzyskania przez nasz kraj, a więc i lokalną społeczność – niepodległości. Co za 50 lat, nie czekając na żmudne dłubania historyków, będą wiedziały nasze dzieci i wnuki np. o legionowskim sporcie Anno Domini 2018? A czy sport w obecnej postaci będzie jeszcze istniał?

JERZY BUZE
Ułatwiając odpowiedź przyszłym pokoleniom na pierwsze z tych dwóch pytań spróbuje dokonać krótkiego, rzecz jasna subiektywnego, resume lokalnego sportu w roku stulecia odzyskania niepodległości. Generalnie sport naszego podwarszawskiego grajdołka ma się nieźle. a i sportowców nie brakuje. Ludziska biegają, śmigają na rowerach, wylewają hektolitry potu w licznych siłowniach (są już także plenerowe), odwiedzają pływalnie (mamy dwie, choć tylko 25-metrowe). Wszystko z myślą o zdrowiu i zgodnie z ogólnoświatowym trendem, choć powietrze w naszym smogogrodzie- nie ma co ukrywać – coraz gorsze.
Mamy też sportowców wyczynowców, rywalizujących może jeszcze nie o medale olimpijskie, ale w rozgrywkach i to tych z najwyższej krajowej półki. Tzn. do niedawna tak było, bo kopacze, zwani też piłkarzami nożnymi „uczcili” 100-lecie niepodległości spadkiem z ligi centralnej, a szczypiornistów z braku kasy (budżet miejski nie z gumy) zarząd klubu musiał ” sam” zdegradować z superligi o szczebelek niżej. W najwyższej lidze rozgrywkowej legionowskim kibicom ostały się więc tylko siatkarki. Złośliwcy twierdzą, że tylko dlatego, iż siatkówka w wykonaniu pań ma w legionowskim magistracie najpotężniejsze lobby koneserów. Prześmiewcy jakby nie dostrzegali, że legionowska praca u podstaw w żeńskiej siatkówce podawana jest jako krajowy wzór do naśladowania, a legionowskim medalami, miejscami na podium młodziczek, kadetek, juniorek można obdzielić z pół Polski. W zasadzie niewytłumaczalnym w tym kontekście jest fakt, że w drużynie seniorek próżno szukać rodowitej legionowianki, nawet z lupą. Ale przecież nie tylko w sporcie da się wszystko w miarę logicznie wytłumaczyć, zrozumieć…
Nie wszystkie uprawianie w mieście sporty uda się w kapsule czasu pomieścić. Czy wszystkie przetrwają przez następne pół wieku, to już inna sprawa. Za futbolówką ganiać będą zapewne kolejne pokolenia, bo cały niemal glob zwariował na punkcie piłki kopanej, wbrew przestrogom jakoby „świat nie był piłką futbolową, że należy go podbijać głową, głową…”. Gadaj zdrów. Słowa niby uczą, ale to przykłady pociągają, więc Messi, Ronaldo, Neymar mieć będą przez lata siłę potężnego magnesu dla naszych milusińskich i ich dzieci.
Pucunia non olet – mawiali starożytni, co dziś bardziej swojsko i przystępnie da się przełożyć na „Liczy się kasa, misiu kasa” i od forsy właśnie zależy w jakiej formie przetrwa (i tak już skomercjalizowan)y sport za 50 lat. Odpowiedź na drugie podstawowe pytanie tego felietonu nie jest więc prosta, nie tylko dlatego, że nie lubię wróżenia z fusów, a literatura science fiction mnie nie rajcuje. Formuła kapsuły czasu ma jednak swoje wymogi, jak trzeba, to trzeba skrobnąć kilka zdań na zadany temat.
Zacznę od frazesu, że sport za pięćdziesiąt lat z pewnością się zmieni, będzie inny. Kto nie będzie miał miedzi na jego uprawienie, będzie się „sportował” przed komputerem, bądź jemu podobnym robotem, a jeśli biegał po Legionowie to tylko w masce gazowej. Nie jestem Pytią , bo już przecież dzisiaj swoje mundiale można rozgrywać przed komputerem, a pomysły wprowadzania nowych dyscyplin do igrzysk olimpijskich zaczynają przypominać gry na rozmaitych konsolach. Komputerowych zawodowców coraz więcej , więc nie wykluczam, że będą też mieli swoje komputerowe olimpiady, swoją publiczność. Być może powrócimy do sportowych korzeni, do starożytnych „igrzysk w klatce”, gdy ludzi na pożarcie rzucano lwom. Okrutne? Z pewnością tak, ale czyż brutalizacja życia nie staje faktem? Szachy coraz chętniej zamieniane są rozmaitymi odmianami „wojen światów”, a szlachetna kiedyś szermierka na pięści, czyli boks- nudzi, więc ludzi wrzuca się do oktagonów, gdzie wszystkie niemal chwyty są dozwolone, a krew jest wpisana w scenerię tzw. widowisko sportowego.
Sport zmierza na manowce? Chyba tak, bo o szlachetnych ideach twórcy nowożytnych igrzysk olimpijskich barona Pierre’a de Coubertina mała, kto już pamięta, za to stale ludziom mało wrażeń, mocnych do bólu wrażeń. Być może w swoim czarno wiedzeniu przesadzam, bo zasady fair play w sporcie jeszcze istnieją, a wszystkiego tego co jest trendy i ogólnoświatowe, skanować na lokalne podwórko się nie da. Chociaż z drugiej strony świat jest podobno jedną wielką, globalną wioską, wiec… Mam nadzieję, że 50 lat, po wyciągnięciu kapsuły czasu, moje proroctwa zostaną okrutnie zweryfikowane.
Jerzy Buze