Witkiewiczowska wistość rzeczy

2016-04-29 2:41:40

Co się dzieje, kiedy twórczość jakiegoś artysty zafascynuje innego artystę? Odpowiedzią na to pytanie jest spektakl dany 23 kwietnia.

Malarskie i literackie dzieła Stanisława Ignacego Witkiewicza deformują rzeczywistość do tego stopnia, iż można mówić o „wistości tych rzeczy”. Stąd tytuł niniejszego sprawozdania, tytuł będący cytatem, gdyż jest jednym z niezliczonych wynalazków słownych naszego wielkiego ekspresjonisty.
Przybliżył nam tę postać Zenon Durka. Fragmenty wybrane z różnorodnej puścizny mistrza posłużyły jako tworzywo spektaklu.

W głębi sceny olbrzymi autoportret zakopiańskiego artysty i myśliciela. Na pierwszym planie jego sobowtór, czyli pan Zenek w stosownym stroju: szeroki beret i krótkie spodnie, tzw. pumpy. Partnerką głównego bohatera jest „demoniczna kobieta”, figura często spotykana w dramatach Witkacego. „Demona” wybornie odtwarzała Olena Durka-Jankowska. Znakomitym aktorstwem popisał się także pan Zenek. Imponuje w jego grze świetny kontakt z publicznością i zmysł komizmu.

St. I. Witkiewicz pozostawił po sobie rysunki i obrazy, portrety i autoportrety, dramaty i powieści, rozważania o sztuce i pisma filozoficzne. Nurtowały go najpoważniejsze problemy, był jednak do szpiku kości artystą, artystą obdarzonym przewrotnym humorem. Toteż nawet jako filozof nie mógł się powstrzymać od błaznowania. Istnieje termin filozoficzny: „bezpośrednio dana”; Witkacy nie byłby sobą, gdyby operując tym terminem nie zażartował: „Oj, dana, dana, ty bezpośrednio dana!” Wykonawcom spektaklu udało się podchwycić ten groteskowy, charakterystyczny dla Witkacego ton. Objawili coś więcej niż zwykłe, banalne poczucie humoru, ponieważ wchodzi tu także w grę poczucie czarnego humoru.

Muzykę do wierszy zakopiańczyka skomponował Zenon Durka, a wykonawcami powstałych tym sposobem piosenek byli oni oboje: pani Olena i pan Zenek, który jednocześnie akompaniował na fortepianie sobie i partnerce. Z piosenkami przeplatały się dialogi zaczerpnięte z Tumora Mózgowicza i innych sztuk scenicznych.

Sylwetka Witkacego byłaby niepełna, gdyby pominąć jego zainteresowanie narkotykami. Tak więc musical zakończyło coś w rodzaju „orgii narkotykowej”. Posuwając się w głąb widowni pan Zenek dzierżył tacę z używkami wyższego rzędu. Tak przynajmniej można by wnioskować z jego monologu: „Absynt (z domieszką!), peyotl, meskalina, eukodal…” itd.

Potem okazało się, że w kieliszkach nie ma nic innego oprócz poczciwej zielonej piołunówki, napoju modnego w czasach tzw. dekadentyzmu. Nikt nie popadł w trans narkotyczny, ale sam widok drinków robił wrażenie: w szklaneczkach błyskało światłem wprost niesamowitym.

ANTONI KAWCZYŃSKI

toiowo@toiowo.eu

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *