ZEGRZE. “Różal” na spotkaniu z podoficerami

2021-11-30 1:30:08

W środę (24 listopada) w Klubie Garnizonowym w Zegrzu odbyło się spotkanie z Marcinem Różalskim ps. „Różal”

Znany zawodnik sztuk walki Marcin Różalski ps. „Różal” przybył do Zegrza na zaproszenie Szkoły Podoficerskiej SONDA, gdzie spotkał się z żołnierzami Bazowego Kursu Podoficerskiego i kadrą Szkoły oraz uczniami Szkoły Mundurowej. Rozmowa z Różalem była niezwykle interesująca. Poza licznymi historiami ze swojego życia, gość mówił także o osobistych przemyśleniach oraz nastawieniu do obecnej rzeczywistości. Spotkanie rozpoczął i poprowadził chor. Arkadiusz Mazurkiewicz – Kulka, zadając mistrzowi wcześniej przygotowane przez żołnierzy pytania, które jak się okazało były trafne, a odpowiedzi na nie często zaskakujące. Dzięki nim mogliśmy bliżej poznać naszego gościa – jego zainteresowania, pasje oraz stosunek do wielu kwestii.

Zachęcamy do lektury.

Co sądzisz o obecnej sytuacji na granicy i wsparciu mundurowych?

Przede wszystkim dziękuję żołnierzom za ich postawę i udział w obronie polskich ziem. Każdy z nas powinien w sytuacji zagrożenia Polski bronić jej granic i niepodległości – jedni słowem a inni czynem – tak jak żołnierze i pozostałe służby zobligowane do tego celu. Jestem dumny i trzymam kciuki za naszych “wojowników” na granicy. Ich służba naprawdę nie jest łatwa. Po pierwsze ze względu na brak możliwości działań typowo bojowych. Kiedyś do osób próbujących przekroczyć nielegalnie granicę … po prostu by używano mocniejszych argumentów – teraz tego nie można – bo są inne czasy i realia. Po drugie trudność ich służby polega także na tym, że część społeczeństwa neguje udział żołnierzy a nawet krytykuje ich pobyt na granicy Państwa, i to mnie najbardziej złościJestem patriotą z krwi i kości, oprócz tego, że utożsamiam się z Polską, to także kocham nasz kraj, ludzi i wszystko, co jest z Polską związane począwszy od historii, w której ogromną rolę odegrali powstańcy, którym chylę czoła po nasze wielkie czy małe osiągnięcia – opowiada. Potwierdza ten fakt choćby  zawieszka Polski Walczącej na łańcuszku gościa, którą zauważyliśmy. Przykładem jest np. samolot PZL. 37 Łoś, który wzbudzał w swoim czasie ogromne zainteresowanie na świecie czy polska husaria, która niejednokrotnie przechylała szalę zwycięstwa odpierając ataki przed wielokrotnie liczniejszymi wojskami np. podczasBitwy pod Mohylewem – dodaje Różal.

Rzeczywiście  sprawdziliśmy, że podczas Bitwy pod Mohylewem siły polskie liczyły sobie około 200 husarzy i około 314 lekkiej jazdy oraz załogę miasta Mohylew, a strona rosyjska posiadała 30–40 tysięcy żołnierzy moskiewskich, kozackich i Tatarów.

Mundur czy zawodowe walki?

W moim życiu był pewien epizod, w którym chciałem wstąpić do wojska, ale życie niestety tak się potoczyło, że nie miałem możliwości.  W wieku 18 lat zdarzył się bardzo poważny wypadek, w wyniku którego złamałem kręgosłup i byłem sparaliżowany od pasa w dół. Po długim pobycie w szpitalu oraz rekonwalescencji wybrałem się do WKU, a następnie trafiłem na komisję lekarską, która niestety widząc moje przejścia i stan zdrowia nie dopuściła mnie do służby wojskowej. Wówczas marzyłem o dołączeniu do elit Wojska Polskiego, którymi w moim mniemaniu były 6 Brygada Powietrznodesantowa w Krakowie lub Jednostka Wojskowa Komandosów w Lublińcu. Pozostało mi dalej walczyć na ringu, pomimo wielu sprzeciwów lekarzy, którzy mnie leczyli. Nie była to dla mnie oczywiście tragedia – odebrałem to jako zrządzenie losu. Od 8 roku życia ćwiczyłem sztuki walki i miałem już na tamtą chwilę wiele osiągnięć m.in. sześciokrotne mistrzostwo Polski w kick-boxingu. Mam wielu przyjaciół, którzy byli lub są „specjalsami”.  Często w rozmowie z nimi porównuję przygotowania do walki z przygotowaniami do wykonania zadań bojowych, gdzie w obu przypadkach trzeba być w najwyższej formie – tak fizycznej jak i psychicznej – przede wszystkim wierzyć, że się wygra, a nawet czuć się niezniszczalnym, bo tak naprawdę najpierw walczymy z własną psychiką, a później działamy już jak automat wyćwiczonymi umiejętnościami i zachowaniami.

Jakie masz jeszcze zamiłowania?

Oprócz miłości do żony i ciągłych walk kocham także zwierzęta, a jeszcze bardziej kocham im pomagać. W chwili obecnej mam 5 psów, 8 kotów, 4 świnie, 4 kozy oraz 1 owcę bez łapy, którą straciła od wnyków zastawionych przez kłusowników. Dodatkowo prowadzę z żoną stowarzyszenie, w którym mamy w adopcji  około 30 koni. 

Na czym polega działalność  tego stowarzyszenia?

Głównie chodzi nam o to, aby ludzie mający problemy ze zwierzętami począwszy od zabezpieczenia im odpowiednich warunków po ich zdrowie mieli możliwość oddania pupili w jak najlepsze miejsce.  Przede wszystkim leczymy je i następnie szukamy osób chcących je zaadoptować. Część z nich zostaje jednak u nas. Oczywiście zdarza się, że zwierzęta pochodzą z interwencji, gdzie o naszą pomoc proszą przedstawiciele lokalnych władz czy organizacji pozarządowych dbających, tak jak my o prawa zwierząt lub osoby prywatne. 

Co zrobiłbyś  widząc krzywdę zwierząt?

Nie będę mówił co ja bym zrobił, dlatego nie jeżdżę na interwencje, ale zawsze doradzam dwa rozwiązania. Najlepszą formą jest prośba o oddanie zwierzaka i zaopiekowanie się nim – ale wiadomo – jeżeli chodzi np. o konia, a ktoś jest gdzieś na wyjeździe i do tego mieszka w bloku, nie będzie przecież jechał wierzchem na koniu przez pół Polski a później trzymał go pod klatką schodową. Na ogół najlepiej jest wezwać odpowiednie służby lub powiadomić organizacje pozarządowe, które mają w tym temacie doświadczenie. Najbardziej mnie boli fakt braku praw dla zwierząt i to, że ludzie są bezkarni. Najpierw robią krzywdę zwierzętom, a później to ukrywają.

Czy masz jakieś ciekawe przejścia ze zwierzętami?

Oczywiście, ale i tak nie uwierzycie jak to opowiem. Pewnego razu zgłosił się do nas człowiek ze świnią, z którą miał problemy i chciał ją oddać. Kiedy ją do nas przywiózł nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom, najpierw zaskoczyła nas nietypowa klatka z kocykiem i pluszakami w środku, później zachowanie samej świni z obróżką na szyki, która chodząc po podwórku dziwiła się każdej napotkanej rzeczy do tego stopnia, że stojąc przed kałużą z błotem nie wiedziała co ma zrobić – dopiero moja poczciwa locha jej pokazała.  Jak się okazało ów człowiek kupił małą świnkę dla dzieci … bo taka była moda. Niestety świnia urosła i zaczęły pojawiać się problemy, bo świnia jak to świnia lubi ryć w ziemi … a człowiek mieszkał w dużym mieszkaniu w bloku. Szala goryczy przelała się u właściciela, kiedy wrócił do domu i miał zrytą całą podłogę.   

Jaka jest historia Twoich tatuaży  i co powiesz tym co chcą je sobie robić?

Historia moich tatuaży to historia mojego życia. Każdy z nich powstawał w związku z jakąś sytuacją czy szczególnymi okolicznościami. Uważam, że mój pierwszy tatuaż powstał u mnie bardzo późno bo w dniu 19 urodzin i była to ozdoba mająca mi przypominać o pewnych przeżyciach i perypetiach.  Niestety przyznaje się i świadomie stwierdzam, że ja osobiście się w tym temacie zatraciłem do tego stopnia, że w chwili obecnej nie mam już wolnego miejsca na ciele na kolejne. Podejrzewam jednak, że pewnego dnia się obudzę i znowu pójdę do studia. Nie żałuję tego, że jestem cały wytatuowany, może bym tylko niektóre z nich wykonał inaczej. Przez chwilę moim marzeniem – ale jak zwykle za późno się obudziłem – było wykonanie tatuażu  Bitwy pod Grunwaldem na całych plecach. 

Gdybym miał innym coś w tym temacie powiedzieć czy doradzić, to przede wszystkim uczulił bym na dwa aspekty. Przede wszystkim by się dobrze zastanowić i podjąć przemyślaną decyzję ponieważ będzie ona albo tą osobę cieszyć albo dręczyć do końca życia. Druga sprawa to wybór miejsca a więc salonu tatuaży … wybierając źle lub robiąc u niesprawdzonych ludzi można uzyskać  okropną pracę lub nabawić się chorób. 

Kiedy i  z kim  stoczysz kolejną walkę?

Wszystkiego nie mogę powiedzieć, obecnie trwają rozmowy i negocjacje w czym pomaga Maciej Kawulski. Wstępnie miałem walczyć w grudniu, ale stanęło na maju 2022. Jak do tego dojdzie … będzie się działo! Na ringu spotkają się całkiem inne osobowości, inne sztuki walki, inne podejście do starć … sama myśl daje mi niezłego kopa! Oczywiście nie zdradzę kto to jest, ale proszę uwierzyć że to mocne nazwisko. 

Kiedy przewidujesz zakończenie kariery?

Mam za sobą ponad 200 walk amatorskich i 70 zawodowych. To sprawiło, że tym przesiąkłem. Mam duszę wojownika, a więc zawsze pragnę dalszej walki a nawet tego, by w walce skończyć swoje życie, jak żołnierz na linii frontu. Oczywiście nie dosłownie bo przecież nie marzę o tym, bym podczas walki stracił życie, ale taka wizja gdzieś mi siedzi w głowie. Każdy prawdziwy fighter ma potrzebę rywalizacji i udowodnienia nie tylko komuś ale i sobie, że jeszcze się nadaję, że dalej jest osobnikiem Alfa. Nie umiem się pogodzić z przemijaniem, nie jest mi łatwo odstawić czy oddać coś, na co pracowałem całe życie i choćbym miał wzloty i upadki nie patrzę na opinię innych, tylko na to co czuję i czego potrzebuję.  Każdy ma swoje demony, jak zgaśnie światło w pokoju to zostajemy z nimi sami. W wielu przypadkach każdy z nas w życiu gra udając że wszystko jest ok. Ja mam wiele demonów, ale odkąd byłem sparaliżowany jednym z największych jest to, że nie będę mógł dalej walczyć.

Było to pierwsze tego typu spotkanie ze znaną osobą w Szkole Podoficerskiej SONDA lecz nie ostatnie. Planujemy regularnie zapraszać ciekawe osobistości, byście wraz z nami mogli się o nich więcej dowiedzieć.

Kadra Szkoły z Komendantem st. chor. sztab. Piotrem Pechtą przesyła Marcinowi Różalskiemu podziękowanie za przybycie i podzielenie się z nami swoimi przeżyciami:  „Różal” wojowniku, bądź sobą i walcz do końca!

Przygotował:
Rzecznik Prasowy SP SONDA
mł. chor. Robert KOWALEWSKI

Komentarze

1 komentarz

  1. czytelnik odpowiedz

    Żal, że Wojsko szczyci się spotkaniami z tym jegomościem…
    Ale jakie kierownictwo takie i persony…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *