Spotkanie z urzędnikiem. DZIWIĘ SIĘ…

Przed drzwiami pewnej szacownej instytucji natknąłem się na urzędnika. Wymieniliśmy poglądy na temat działalności Urzędu Miasta oraz naszej gazety. Nasze stanowiska, jak można się domyślać, były skrajnie różne. Miejski urzędnik zarzucał gazecie nierzetelność. W końcu stwierdził, że on w urzędzie zawsze działa dla dobra mieszkańców, natomiast nie wie dla kogo my pracujemy…

Jakiś czas temu, redaktor naczelny jednej z wydawanych przez urzędy gmin gazet (organu prasowego władz gminy) stwierdził, że tylko u nich można przeczytać prawdę, bo prywatne gazety, w przeciwieństwie do nich, kierują się głównie zyskiem.
Słuchając bezkrytycznie podobnych wypowiedzi urzędników można dojść do wniosku, że zawsze tylko władza ma rację, władza zawsze mówi prawdę i zawsze robi wszystko dla dobra obywateli. Natomiast każdy kto władzę krytykuje, nie tylko służy jakimś ciemnym siłom ale i na niczym się nie zna.
Dziwnym trafem, zupełnie co innego zaczynają mówić ci urzędnicy, którzy zakończyli już pracę w tej szacownej instytucji. Teraz często twierdzą, że urząd to istna stajnia Augiasza, gdzie powszechnymi zjawiskami jest mobbing i niekompetencja.
Tak się składa, że w naszym mieście, w ostatnim czasie, z urzędem gminy pożegnały się osoby, które przez lata zajmowały w nim kluczowe stanowiska. Rzeczy, o których dzisiaj otwarcie mówią mogą szokować. Twierdzą też, że będąc w środku tej instytucji, nie mogli o pewnych sprawach mówić, choć wiedzieli, że dzieją się tam złe rzeczy. Teraz mówią już „ludzkim głosem”, podobnie jak ludzkim głosem zaczynają mówić członkowie niektórych partii, kiedy wreszcie z nich wystąpią.
Niechęć urzędnika do dziennikarza można zrozumieć. W końcu rolą niezależnej prasy jest patrzenie władzy na ręce, nie odwrotnie. Należy mieć tylko nadzieję, że skoro świat dookoła wraca do normalności, to może i normalność wróci do naszego miasta, a urzędnicy przemówią ludzkim głosem…

Wojciech Dobrowolski

Komentarze