NASZE WILKOWYJE: Starożytny miś Horacy
2025-07-11 7:38:57
Klaudia wysłała mnie na terapię od uzależnień. Na prośbę Joli, co to już rzekomo nie może ze mną wytrzymać. Nie znać tego ani po nocach, gdzie najczęściej używanym zwrotem jest „jeszcze troszkę” ani po dniach, kiedy „gdzie idziesz” wymienia się płynnie na „co tak długo”. Ale jak Jola do Klaudii po pomoc uderza, to nie ma bata – sytuacja jest poważna. Trzeba iść.
Najgorsze, że to terapia grupowa jest. Przyznać się szeptem jednemu specjaliście, to jedno, a wygadać na głos, o co kaman, przed cała grupą, to nawet nie drugie jest, ale całe multum. No nie ma bata, żebym prawdę powiedział, trzeba było uruchomić zmysł kreatywności.
Mnie to już dawno profesur Witebski wytłumaczył, że praktyka czyni mistrza i że jak chcesz pisać, to masz pisać, a nie mówić o pisaniu. Okazało się, że to jest zasada uniwersalna, bo jak chcesz rzygać, to rzygaj, bo jak mówisz o rzyganiu, nieważne czy że chcesz czy że nie chcesz, to i tak na koniec jest gorzej. Witebski mię to wytłumaczył na przykładzie Horacego. Jakby kto nie wiedział, to ten Horacy to interaktywny miś, co jest bardzo przydatny w wychowaniu, bo zajmuje dziecko na całe 10 minut. W sam raz na złapanie oddechu i regeneracyjną drzemkę na siedząco. A jeszcze jak się nauczysz mówić przez sen „tak, kochanie” i „oczywiście kochanie”, to czasem nawet uda się przespać 12 minut. No więc ten miś Horacy według profesura Witebskiego jest całkiem starożytny i jego pierwszy istotny tekst interaktywny brzmiał „biegnie czas zazdrosny o słowa”. Co się tłumaczy na nasze w ten sposób, że jak masz coś zrobić, to rób a nie gadaj. Dziwny był ten starożytny miś Horacy, bo mówił całkiem niezrozumiale. Może dlatego że po łacinie. Przy czym wtedy łacina to nie przekleństwa były, tylko język, którym mówili Łacinnicy. Taki starożytny lud, którego niedobitki chowają się po uniwersytetach. Co skądinąd jest zrozumiałe, bo na uniwersytetach nikt nikogo nie rozumie, więc jak ktoś mówi w języku obcym, na przykład po łacinie, to nikt się nie zorientuje, bo to brzmi tak samo jak najnowsza teoria kwantowa. Czemu ten czas jest zazdrosny jak biegnie, to Witebski nie wyjaśnił. Tak samo jak co robi czas, gdy się snuje, albo gdy się dłuży. W każdym bądź razie ten starożytny miś Horacy, był przydatny w wielu rzeczach, na przykład w westernach, co to Klint Istłud siedzi po nagusiu w wannie z mydliną, a tu wchodzi Ilaj Łolek, co go straśnie nie lubi i zaczyna opowiadać, jak mu rozwali bebechy, żeby się przepłukały tą mydliną. Może chciał umyć przed gotowaniem, bo na Dzikim Zachodzie było tak dziko, że nawet kanibal nie dziwota. A tu Klint wali do niego prosto z wanny, bo rewolwer chował w mydlinie i cytuje starożytnego misia Horacego: „na drugi raz strzelaj, a nie gadaj”, co mię zresztą straśnie rozśmieszyło, bo o jaki drugi raz może chodzić, jak Łolek na ziemi zimny trup?
Witebski mówi, że ta zazdrość czasu przy bieganiu, to jest wstęp do najsłynniejszego osiągnięcia misia Horacego czyli Karpe Dijem. Ale tego mi już nie tłumaczył. Solejuk twierdzi, że ja źle usłyszałem i że to chodziło o poradę bożonarodzeniową Karpia Kijem, ale pewności nie ma. Zwłaszcza, że dopiero lato było.
Tak czy inaczej na terapii kreatywność mię nie opuściła i opowiedziałem wszystkim jak to jestem uzależniony od prężnie rozwijającej się gałęzi sztuki czyli patrio polo. Nic tylko chodzę i myślę, któren z naszych historycznych jest najbardziej wyrąbisty i nadaje się na piosenkę. Bo niektórzy nadają się na piosenkę, ale nie są dostatecznie wyrąbiści jak Książe Pepi, co się ładnie rymuje niemal ze wszystkim. A Batory Stefan może pasuje na statek, ale do piosenki ni chu chu. A szkoda, bo niewielu naszych tak pięknie ruskim skroiło tyłek jak Batory Stefan i byłby z tego przebój.
Dalszy przebieg terapii nie był ciekawy, bo wszystko co tam było mówione sprowadza się do odkryć starożytnego misia Horacego, który jak się okazuje oprócz zazdrosnego czasu i Karpia Kijem, powiedział jeszcze: „Korzystaj z dnia”.
Więc teraz z Jolą jak korzystamy z dnia, albo z nocy, to bardzo się staramy, żeby czas już nigdy wtedy nie biegł, bo najgorsze jak do miłości wmiesza się cudza zazdrość. Nawet jeśli jest to zazdrość czasowa.
Pietrek