LEGIONOWSKI. Życie podczas epidemii. Jak radzimy sobie z koronawirusem?
2020-04-01 6:47:41
Sprzedawcy korzystają z maseczek ochronnych
Zamknięte urzędy, kawiarnie, restauracje i kina. Większość ludzi całe dnie spędza w domach. Ci którzy muszą wychodzą tylko do pracy i ewentualnie na małe zakupy. Do sklepów klienci wpuszczani są po parę osób, pozostali muszą czekać przed drzwiami. Jak zmieniło się życie mieszkańców powiatu w czasie epidemii koronowirusa?
Od 14 marca na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej ogłoszono stan zagrożenia epidemicznego w związku z zakażeniami wirusem SARS-CoV-2. Po niespełna tygodniu, w zeszły piątek (20 marca) rząd wprowadził stan epidemii. Wprowadzenie stanu epidemii pozwala na m.in.: wprowadzenie zakazu opuszczania określonych obszarów, zamykania instytucji i zakładów pracy, czasowo ograniczenie wolnego obrotu pewnymi dobrami lub towarami, kierowanie do pracy w zwalczaniu epidemii, udostępnienie lokali, przejmowanie pojazdów, poddania się obowiązkowi badań.
Ludzie mają zostać w domach, ale coś trzeba jeść
Aby wirus się nie rozprzestrzeniał, mieszkańcy muszą zostać w domach i ograniczyć kontakt z innymi ludźmi. Osoby, które mogą sobie na to pozwolić pracują zdalnie. Problematyczne stało się również robienie zakupów. Do sklepów wpuszczanych jest parę osób, przed wejściem na jego teren należy zdezynfekować ręce, inni muszą czekać. – Na szczęście nie trzeba długo czekać, bo ludzi jest za zwyczaj mało – mówi Pani Krystyna, którą spotkaliśmy przed jabłonowskim marketem Kaufland. – Czasem dużo bardziej uciążliwe jest zachowanie ludzi. Patrzą po sobie wilkiem, nie daj Boże ktoś kichnie. Zachowujmy się rozsądnie, ale nie szukajmy wrogów wśród innych – dodaje. – Na początku zeszłego tygodnia ludzie wpadli w panikę i wszędzie był dzikie tłumy, teraz już się opanowali i jest lepiej – mówi Pan Adam.
- Lady w sklepach przysunięto do samych drzwi, aby klienci nie musieli się tłoczyć w niewielkim pomieszczeniu, ale mogli ustawiać się w większych odległościach i podchodzić do kasy pojedynczo
- Na drzwiach sklepów wywieszono informacje dot. zachowania w sklepie podczas epidemii
- Przed wejściem do sklepu klientów proszono o dezynfekowanie dłoni
- Większość sprzedawców korzysta z również z rękawiczek jednorazowych
- Właściciele sklepów montowali pomysłowe, prowizoryczne osłony
Małe sklepy mają pełne ręce roboty
Jeśli nie chcemy robić zakupów w dużych sklepach, zostają nam jeszcze małe sklepiki. Jak twierdzą ich właściciele ludzi jest sporo i mają pełne ręce roboty. – Sklep mam teraz otwarty tylko do 14. Mam całkiem sporty ruch, nie mogę narzekać – mówi właściciel jednego z nieporęckich sklepów. – Jedynego czego się obawiam, że w hurtowniach może zabraknąć towaru. Głównie papieru toaletowego i chusteczek – dodaje. Również i w tych mniejszych sklepach wprowadzono obostrzenia związane z epidemią. Podobnie jak w przypadku marketów, tu również wpuszczanych jest mniej osób niż zwykle. To zależy od wielkości sklepu. Również należy zdezynfekować ręce. Niektóre sklepy sprzedają towar przez okienko. Tak jest np. w jednym ze sklepów na legionowskiej III Parceli.- Nie jest to uciążliwe, jeśli to ma jakoś pomóc, to nie jestem przeciwny – komentuje sytuacje jeden z klientów.
Rosnąca frustracja?
Za nami dopiero tydzień obostrzeń dotyczących ograniczania kontaktu z innymi ludźmi. Nic nie wskazuje na to, że sytuacja ma się zmienić w najbliższym czasie. Szkoły mają być zamknięte aż do Wielkanocy, a niektórzy twierdzą, że zostaną otwarte dopiero w maju. Jak reagują na taką „izolację” mieszkańcy? Oczywiście zdania są podzielone. – Nie pójdę do kosmetyczki, ani fryzjerki, z przyjaciółką do kawiarni też nie. To jest bardzo frustrujące – mówi Pani Ola. – Ale nic nie można na to poradzić, przeczekamy to jakoś – dodaje. – Póki co nie odczuwam tego. Pracuję zdalnie z domu jako programista, więc tu się dużo nie zmieniło. Jedyny minus to brak możliwości wyjścia gdzieś ze znajomymi, ale można to jakoś przeczekać – mówi Pan Ireneusz. – Ja mam nadzieję, że to się w końcu skończy. Dzieci w domu się męczą, a ja się martwię o zdrowie swoje i swoich rodziców, którzy mają już swoje lata – mówi Pani Katarzyna. Niestety nikt nie jest w stanie określić ile potrwa ta sytuacja. Zapewne skrócić możemy ją sami, ograniczając kontakt z innymi ludźmi do minimum.
Paulina Nowicka