Nasze Wilkowyje: Sztacheteusze dwaj
2025-08-10 9:18:32
Jeśli jest Sztacheteum, musi być też co najmniej jeden sztacheteusz i pospolici sztacheciarze. A u nas sztacheteuszy, czyli geniuszy formatu szlachetnej walki na sztachety, jak mawia Pan Prezydent, jest co najmniej dwóch, Sztacheteusz Starszy i Sztacheteusz Młodszy, zupełnie jak w Rzymie, gdzie jak był Pliniusz Starszy, to musiał też od razu być Pliniusz Młodszy. Przy czym – inaczej niż w Rzymie – obaj nasi Sztacheteusze są starzy. Może nie tak starzy jak Japycz, ale Japycz jest stary, mądry i dobry, a oni tylko starzy, przebiegli i bezwzględni. W Wilkowyjach ludzie są ludźmi, może oprócz Czerepacha, co do którego podejrzewamy, że jest tworem SN czyli Sztucznej Nieinteligencji, ale jakby tu przyjechał któryś Sztacheteusz, to by się okazało, że dla nich – nie do końca. Mierzwa, drugi sort, albo nawet przekupione berety.
Dlaczego ktoś miałby przekupywać berety nie wiadomo. Może dlatego, że one zwykle blisko głowy.
Kiedyś Sztacheteusze licytowali się w polityce miłości i kto jest bardziej praworządny. Potem się okazało, że kochają tylko siebie i swoją władzę, a z prawem u nich jak u Kalego, albo Samych swoich. Prawo musi być po ich stronie, a mleko od krowy tylko dla swoich. Tera licytują się na czystą nienawiść. Oczywiście wyłącznie z powodu miłości do ojczyzny. Ale co to za miłość do Polski, jak się połowy Polaków nie lubi?!
Japycz mówi, że kiedyś było piękne słowo uzurpator. Nie wiem czemu ono piękne i czemu było, ale się minyło, ale słowo mocne. Okazało się, że nie tylko ja nie wiedziałem, dlaczego to piękne słowo, bo Hadziukowi i Solejukowi też brzmiało jakoś chropawo, ale Japycz wyjaśnił, że słowo jest piękne, bo trafne. A to wyższa forma piękna niż tylko miłe brzmienie.
– Sztacheteusze – powiada – uzurpują sobie prawo do decydowania, kto naprawdę kocha Ojczyznę, a kto nie, a jak się kto nie zgadza, to od razu dostaje sztachetą. A to tak – ciągnął Japycz – jakbyś mówił kobiecie, że ją prawdziwie kochasz, a po cichu nienawidził jej dzieci. Nawet jeśli niektóre są twoje.
– Jak to niektóre moje? – obruszył się Solejuk – Na całą siódemkę tylko jeden przysposobiony, a reszta moja. Zresztą krew Solejukowa taka silna, że ja już nawet nie odróżniam tego, co to nie mój. – Chyba Pietruszczakowa – wtrąciłem nieostrożnie. No bo jak on nie twój, to w nim nie ma krwi Solejuków, tylko Pietruszczaków. Solejuk aż się zapowietrzył. Okazało się, że w sprawie krwi panieńskiej i podobieństwa dzieci do żony jest bardzo drażliwy. – Pizdnął cię, kto kiedy? – zapytał ze zmrużonymi oczami, co zwiastowało porządne mordobicie. Aż się Japycz musiał wtrącić i tłumaczyć, że Solejuki w związku małżeńskim tak długo, że krew kompletnie wymieszana i najwyraźniej właśnie ta mieszanka Pietruszczakowo-Solejukowa taka silna i unikatowa, że geniuszy produkuje. Solejuk pokraśniał z dumy, że Japycz jego dzieci za wyższe stadium ewolucji uważa, a Hadziuk jak najszybciej zmienił temat na mniej drażliwy. – To powiadasz Japycz, że nasi Sztacheteusze jak jakieś Dżingischany, dzieciów mają na pęczki?! – Tylko duchowe – odpowiedział Japycz – tylko duchowe. I to właśnie dla przyszłości Ojczyzny szczególnie niebezpieczne jest, bo własne dzieci mają dość rozsądku, żeby się przeciw rodzicom buntować i stąd postęp się bierze, a dzieci duchowe Sztacheteuszy nadzwyczaj leniwe są umysłowo, własnego rozumu nie używają i wierzą we wszystko, co powie Sztacheteusz i wtedy zamiast postępu same toksyny i nienawiście się robią.
Myśl była głęboka i zadumali my się nad nią dłuższą chwilę, aż trzeba się było w nowe Mamroty zaopatrzyć, bo, niestety, nie ma zadumy bez Mamrota i wtedy dyskusje na ławeczce wychodzą drożej. A po tej zadumie i nowym Mamrocie Solejuk wypowiedział myśl jeszcze głębszą, co mogłoby wskazywać, że jego związek z Kazią, jest faktycznie wampiryczny i krew wraz z geniuszem im się miesza, w koktajl najwyraźniej wybuchowy, jakby oni nie byli Pietruszczakówna i Solejuk, ale Moło i Tow.
– Tak sobie myślę – zaczął niewinnie Solejuk – że może to nie żadne uwielbienie dla Sztacheteuszy, ani duchowe ojcostwo, tylko jest w narodzie coś takiego, że najbardziej lubi się naparzać na sztachety, a Sztacheteusze to wiedzą i po prostu dostarczają pretekstu.
No szlag jasny by go trafił! Znów my popadli w zadumę, ale była to zaduma nieszczęśliwa, bo Więcławska cichaczem sklep zamknęła i wyszła tylnymi drzwiami. Więc już nic się drogą kupna nabyć nie dało. Nawet Mamrota.
Pietrek