RYNIA. Ośrodek izolacji nad Zalewem. Przymusowa kwarantanna w ośrodku wypoczynkowym
2020-04-05 5:42:47
Żandarmeria, jedzenie przynoszone pod drzwi i zakaz opuszczania pokoi. Tak właśnie wygląda życie ponad 100 osób przebywających w kwarantannie w ośrodku AMW Rewita w Rynii w związku z epidemią koronawirusa
Rozmawiamy z panią Martą, która trafiła do ośrodka w Rynii w związku z ogłoszoną przez rząd 14-dniową kwarantanną dla powracających z zagranicy.
To i Owo: Jak to się stało, że trafiła Pani do ośrodka w Rynii?
– W piątek 13 marca wyleciałam ze znajomym na tydzień do Gambii. Tego samego dnia Premier i Minister Zdrowia ogłosili w Polsce stan zagrożenia epidemicznego i obowiązkową kwarantanne dla osób wracających z zagranicy. Więc będąc jeszcze w Afryce zaczęłam szukać informacji gdzie po powrocie mam się zgłosić, bo okazało się, że do domu wrócić nie mogę, bo wszyscy moi domownicy musieliby zostać objęci kwarantanną.
TiO: Ciężko było znaleźć informację na temat gdzie się zgłosić?
– O pomoc poprosiłam brata, który zadzwonił do Urzędu Wojewódzkiego w Warszawie. Dzięki temu dowiedziałam się, że zaraz po powrocie do kraju mam skontaktować się przez całodobową infolinię z Urzędem Wojewódzkim w Warszawie. Tam poinformowano mnie, że mam przyjechać do ośrodka w Rynii.
TiO: Sama?
– Już w Polsce, po wylądowaniu, na pokład samolotu weszli wojskowi wyposażeni w maseczki, sprawdzili nam temperaturę, dostaliśmy od nich karty lokalizacyjne do wypełnienia. Po prawie godzinnej odprawie zapytali mnie czy mam jak dojechać do ośrodka w Rynii, tak się składało, że mój znajomy, z którym byłam w Afryce zaproponował mi, że mnie podrzuci. Jeśli ktoś nie miał jak dojechać do miejsca kwarantanny mógł skorzystać z transportu specjalną karetką.
TiO: Co działo się na miejscu? Wprowadzono jakieś specjalne procedury? Wojsko ubrane było w specjalne kostiumy?
– Nie. Przy bramie przywitała mnie żandarmeria wojskowa wyposażona w maseczki i rękawiczki. Miałam się skierować do recepcji ośrodka, gdzie dostałam do wypełnienia kolejne karty. Obsługa w recepcji podobnie jak żandarmeria wyposażona została tylko w maski i rękawiczki. Oczywiście zachowywano również określony przez lekarzy dystans 1,5- 2 m ode mnie. Dostałam klucze do pokoju i wskazali gdzie mam iść.
TiO: Jak wygląda codzienność w kwarantannie?
– Trafiłam do 20-metrowego pokoju z łazienką. Żandarmeria ubrana w maski ochronne i rękawiczki przynosi kilka razy dziennie posiłki. Menu jest zróżnicowane, codziennie inne. Od dwóch dni niektóre „patrole” przychodzą ubrane również w specjalne jednorazowe kombinezony. Kilka razy dziennie sprawdzana jest również lista obecności. Żandarmeria albo dzwoni telefonem, albo przychodzi pod drzwi lub po prostu każą podejść do okien. Ponadto pytają jak się czujemy i czy wszystko jest w porządku.
TiO: I przebywa Pani w zamknięciu sama?
– Kilka dni po moim przybyciu dołączyła do mnie jeszcze jedna dziewczyna. I teraz we dwie spędzamy czas.
TiO: Ma Pani jakiś kontakt z osobami z zewnątrz?
– Mam telefon. Jak przyjechałam dowiedziałam się, że moja rodzina może mi dowieźć kilka rzeczy i zostawić przy bramie u żandarmerii. W ten sposób dostałam laptopa.
TiO: A co jeśli któraś z Was by się źle poczuła?
– Mamy dzwonić do recepcji, a oni dalej uruchamiają swoje procedury. Moja współlokatorka któregoś dnia miała objawy, które mogły wskazywać na zakażenie tym wirusem. Zadzwoniliśmy do recepcji przyjechała karetka, okazało się, że na szczęście to nie koronawirus a panika. Kazali mi ją obserwować i w razie czego dzwonić.
TiO: Wiecie ile osób podobnie jak Wy przebywa obecnie w budynku?
– Nie. Cały czas jesteśmy pozamykani. Ludzie nie wyglądają nawet przez okna. Ale z tego co słychać codziennie ktoś nowych dochodzi. Podejrzewam, że może być już zajęta połowa budynku.
TiO: Dziękujemy za rozmowę.
2 komentarze
Jak to kto? Ty , ja , nasza rodzina, sąsiedzi. Wszyscy, którzy postępujemy zgodnie z zaleceniami. A tu pańcia wyjechała i ciąg dalszy wakacji ma na nasz koszt. Dramat. Wiem ,że to niemożliwe, ale moim zdaniem granice powinny być zamknięte od dawna dla wszystkich, szczególnie tych, którzy wyjechali już w marcu.
Bardzo jestem ciekawa kto płaci za takie kwarantanny??? Podatnicy? Kogo