Sam proces wzrostu kultu Stalina to jednak przede wszystkim kwestia ostatnich paru lat. Symbolicznych kroków było wiele, a jednym z pierwszych, który odbił się szerszym echem, była uchwała z 2013 roku, gdy miejscy radni Wołgogradu postanowili, że miasto przez 9 dni w roku będzie zmieniało nazwę na swoją historyczną, z czasów sowieckich, czyli… Stalingrad. Otworzyło to dyskusję, która szczególnie w ostatnich trzech-czterech latach przybrała na sile – czy nie byłoby właściwiej wrócić właśnie do tej nazwy? Podobne dyskusje przetaczały się przez całą Rosję w związku z różnymi innymi pomysłami czczenia Stalina – czy to odsłaniania jego pomników (jak np. w Nowosybirsku), czy tablic pamiątkowych (np. w Moskwie na budynku… państwowego uniwersytetu prawa).
Ważną rolę dla krzewienia kultu Stalina odegrała pop-kultura, która od lat jest silnym orężem Kremla w promocji potrzebnych – z perspektywy jego narracji – mitów. Na przestrzeni ostatnich lat powstało kilka seriali, gdzie jednym z bohaterów był Józef Stalin (m.in. „Własik. Cień Stalina” z 2015 roku). Najczęściej grający go aktor emanował spokojem, serdecznością, ciepłem, ot, taki „dobry Stalin”, charyzmatyczny lider o dobrym sercu. Żywcem wyjety obraz z propagandy ZSRR okresu stalinowskiego. Relatywizacja czarnych kart epoki stalinowskiej nie ograniczała i nie ogranicza się jednak tylko do samego Stalina, ale również do… NKWD. W wielu filmach i serialach pracownicy radzieckiej bezpieki to bardzo często prawdziwi bohaterowie, którzy ze wszystkich sił służą swej komunistycznej ojczyźnie (np. serial „Zabić Stalina” z 2013 roku). Nie powinno więc dziwić, że w ostatnich latach w Rosji tablice pamiątkowe zaczęły być poświęcane również czekistom, oficerom NKWD i innych organów siłowych epoki stalinizmu…
Postawy krytyczne względem oficjalnej narracji są z kolei przez władze coraz silniej tępione i karane. Podważanie roli Stalina, a nawet mówienie o jego zbrodniach zaczęło być przewiną i mogło poskutkować poważnymi reperkusjami. Głośnym i wymownym przykładem stała się sprawa Jurija Dmitriewa, karelskiego historyka zasłużonego Memoriału. Przez lata zajmował się on przywracaniem pamięci o ofiarach komunistycznych represji. Wraz z atakiem na Memoriał sfabrykowano przeciw niemu sprawę – oskarżono o posiadanie materiałów pedofilskich oraz nielegalnej broni, a następnie po kilku latach procesu w grudniu 2021 roku skazano na 15 lat kolonii karnej. W II poł. marca 2022 wyrok został uprawomocniony. Sam Memoriał, który na przestrzeni ostatnich 30 lat niestrudzenie walczył o prawdę historyczną i mimo wzrastających represji (m.in. wpisany został wpisany na listę „agentów zagranicznych”, rozpętano przeciw niemu medialną nawałnicę), dbał o pamięć o stalinowskich ofiarach. Ostatecznie został decyzją władz zamknięty w grudniu 2021 roku, dwa miesiące przed rozpoczęciem inwazji na Ukrainę.
Przytoczone powyżej historie to jedynie wierzchołek góry lodowej, zarysowanie problemu. Niemniej, mam nadzieję, że dobrze obrazują one kurs jaki obrały rosyjskie władze. Stalin jest bohaterem, tak samo jak NKWD. Skoro tak, to przecież również ich metody – choć drastyczne – nie powinny podlegać krytyce. Przez lata Kreml rozmiękczał i relatywizował zbrodnie, przygotowywał społeczeństwo do akceptacji brutalności, aż w końcu dał rozkaz. Historia zatoczyła krwawe koło. I tak jak FSB jest w prostej linii następczynią NKWD, tak Putin coraz wyraźniej chce podążać szlakiem wytyczonym przez stalinowską epokę.
***
Zakończmy cytatem: „Dawna stalinowska Rosja opierała się na krwi, współczesna stalinowska Rosja opiera się na kłamstwie. Z woli Opatrzności nasza ojczyzna przeszła przez wielką krew ku wielkiemu kłamstwu. Nie możemy, nie chcemy myśleć, iż sześćdziesiąt pięć lat pod butem stalinowskiej miernoty są nikomu niepotrzebne jak pokarm przeżuwany przez krowę. (…) Uważamy, że w Rosji trwa obecnie walka dwóch potężnych prądów. Jeżeli zwycięży Stalin, powstanie społeczeństwo totalitarne, bezmyślne stado, które, nie pamiętając już Stalina, nie zdając sobie sprawy ze stalinowskiej nicości, będzie zagrożeniem dla całej kuli ziemskiej. Jeżeli Stalin przegra, Rosja może się przekształcić w wielką twórczą wspólnotę ludzką, prowadzącą dialog z Bogiem, pamiętającą o własnych i cudzych cierpieniach, która na zawsze zachowa pamięć o władzy miernoty, o krwi, kłamstwie i stalinizmie. Dzisiaj każde wydarzenie w Rosji należy oceniać z punktu widzenia walki tych dwóch prądów”.
Powyższy cytat pochodzi z powieści „Wyspa Krym” napisanej przez literackiego kolegę przywołanego na początku Wiktora Jerofiejewa, Wasilija Aksionowa. To fragment artykułu pt. „Nicość”, który tworzy główny bohater powieści, Andriej Łucznikow, krymski dziennikarz i bon vivant. W książce zostaje on opublikowany chwilę przed aneksją Krymu przez Moskwę – cała ta operacja jest zresztą główną osią akcji powieści.

“Pod kierownictwem wielkiego Stalina – naprzód ku komunizmowi!”
Plakat autorstwa Borysa Bierezowskiego z roku 1951 roku. Zwraca uwagę wyszczególnienie Kanału Północnokrymskiego. Ten rejon Ukrainy, jak i Krym, znajdują się obecnie pod okupacją rosyjską. Z kolei Stalin wskazuje palcem mniej więcej rejon obecnej koncentracji rosyjskiej ofensywy na wschodzie Ukrainy.
Brzmi współcześnie i aktualnie. Jednak Aksionow skończył pisać „Wyspę Krym” w 1979 roku. Odpowiedź na zawarte w powyższym cytacie pytanie o to, jaki kierunek wybierze Rosja, została udzielona przez Kreml 40 lat później. W Rosji wygrał Stalin.
7 kwietnia 2022, czwartek, g. 21:00