Dziwię się… Balkon Smogorzewskiego, czyli Turek nielegalnie handlujący kożuchami
2017-04-14 3:15:46
W ostatni weekend po raz kolejny obejrzałem w telewizji kultową komedię Stanisława Barei zatytułowaną „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”. W filmie pojawia się m.in. niejaki Mustafa, Turek który w jednym z warszawskich hoteli nielegalnie handluje kożuchami. Gdy okazuje się, że jego działalność została odkryta, wyjmuje karteczkę, z której czyta łamaną polszczyzną: – „Pszeprasam bardzo. Panów podejzenia są całkowicie bezpodstawne, ja tu nicym nie handluję. Ta pani wesła w tym kozuchu i w nim wychodzi”.
Gdy tylko skończył się film, przypomniałem sobie, że ostatnio gdzieś czytałem podobnie absurdalne wyjaśnienia kogoś kto również został przyłapany na łamaniu prawa. Podrapałem się w głowę i przypomniałem sobie. Były to niedawne wyjaśnienia rzeczniczki legionowskiego ratusza ws. kampanii referendalnej prowadzonej przez urząd miasta.
Dowiadujemy się z nich bowiem, że baner, który wisiał na balustradzie balkonu ratusza, na który to balkon jest wejście z gabinetu prezydenta Smogorzewskiego i który prezydent obiecał natychmiast zdjąć jednemu z mieszkańców oraz asystującym mu policjantom – nie wisiał w rzeczywistości na budynku urzędu ale… „na balustradzie Centrum Informacyjno-Administracyjnego”. Tak przynajmniej pisze rzeczniczka.
Rzeczniczka ratusza w swoich wyjaśnieniach przebiła nawet chyba filmowego Turka. Z jej pisma wynika bowiem, że plakaty, gazety i ulotki kolportowane w urzędach i przez urzędników, w których nawoływano, aby w referendum powiedzieć „NIE dla MegaWarszawy” w istocie były rzetelną informacją o istocie problemów rozstrzyganych w referendum, treści postawionych pytań i wariantów, a także prezentowaniu stanowiska inicjatora referendum.
Gdy jednak przypomnimy sobie wyjaśnienia legionowskich władz w innych sprawach przestajemy się temu dziwić. Wystarczy wspomnieć sprawę prezydenckiego zegarka nie wpisanego do oświadczenia majątkowego, który upuszczony przez dziecko tak nieszczęśliwie upadł, że uległ całkowitemu zniszczeniu i nie mógł już stanowić dowodu w sprawie.
Innym razem miasto zbudowało deweloperowi drogę do osiedla, a potem jeszcze za nią mu zapłaciło, tłumacząc tę niefrasobliwość rozpędem przy realizacji miejskich inwestycji. Była też sprawa wstrzymania publikacji planu zagospodarowania przestrzennego, dzięki czemu lokalny deweloper mógł zbudować blok wyższy o 2 piętra. Oficjalną przyczyną opóźnienia była długotrwała choroba pracowniczki ratusza, która oczywiście po powrocie ze zwolnienia otrzymała nagrodę pieniężną za owocną pracę itp. itd ….
Czy jest więc w ogóle sens zadawać pytania legionowskim władzom. Gdy pytania są niewygodne i tak nie otrzymamy na nie normalnej odpowiedzi. Być może zamiast tego lepiej byłoby ustalić z rzeczniczką, żeby pisała nam po prostu turecką forkułkę „Panów podejzenia są całkowicie bezpodstawne, ja tu nicym nie handluję. Ta pani wesła w tym kozuchu i w nim wychodzi”….
ML
3 komentarze
Może i za Kicmana budowano niewiele, za teraz buduje się bez umiaru….bloki, bloki, bloki
Legionowo kiedyś było typowym miastem sypialnią, teraz też jest sypialnią ale z kilkukrotnie większą liczbą mieszkańców i bloków wciskanych gdzie popadnie
Podejrzewam że wielu mieszkańców patrząc w jakim kierunku obrano “rozwój” Legionowa chciałoby aby nic nie budować
Te wszystkie “inwestycje” które zrobiono w Legionowie musiano zrobić bo groził nam totalny paraliż
O fuchach dla kumpli nawet nie dyskutuję
Dziennikarze To i Owo chyba by woleli żeby Kicman wrócił. Nic by się nie budowało, co tydzień byłoby poświęcenie kolejnej ławki ale jakie fajne fuchy dla kumpli by się trafiły…
Może dziennikarze To i Owo woleliby po prostu żeby prezydent postępował zgodnie z prawem, a nie postępował jak mu się podoba.