FELIETON. REPLAY ZZA BRAMKI Sportowe ogórki

2017-06-07 6:56:31

Dla lokalnego kibica sportu rozpoczyna się trudny (nudny) okres. Tzw. sezon ogórkowy. Spokój w Arenie Legionowo, pustki na sąsiedniej „Maracanie”, ani żywej duszy w okolicznych pubach, jakieś strzępy ostatnich relacji w publikatorach, smętne dywagacje o niczym. Jak żyć pani premier? – chciałoby się zapytać.
Lokalni sportowcy tradycyjnie już wyprzedzili kalendarzową kanikułę, rozpoczęli czas urlopowania. Odpoczywają, odlatują do ciepłych krajów, liżą rany po sezonie. Błogi czas krótkiej, ale jednak sjesty, beztroskiego leniuchowania, sporadycznie – oczekiwania na ewentualny transfer życia, wyrwania się z objęć podstołecznego grajdołka na wyższy sportowy level.

JERZY BUZE

W przechodzącym właśnie do historii minionym sezonie, nasze lokalne, dzielne orły zbytnio nie rozpieszczały swych fanów wynikami. Nie brakowało za to ambiwalentnych emocji, wrażeń…
Zacznijmy ogórkowe resume, jak na prawdziwych dżentelmenów przystało, od naszych sportowych pań. Hołubione przez decydentów miasta legionowskie siatkarki, przez niemal całe rozgrywki „człapały się” w ogonie stawki, były o krok o totalnego blamażu. Podobno robiły to, za zgodą władz klubu, z pełną premedytacją, aby podnieść swoim wiernym fanom poziom tak potrzebnej do życia adrenaliny. Kiedy wszyscy, na skutek działania hormonu 3xF, byli już u  kresu wytrzymałości, nasze siatkarki wygrały tzw. złotego seta w Ostrowcu Świętokrzyskim, zamykając usta krytykantom. Jednym słowem – Hitchcock z happy endem. Swym niewątpliwym „sukcesem” seniorki skradły show kadetkom i juniorkom, które zgodnie, po raz trzeci z rzędu zdobywały klubowe mistrzostwa kraju.
Kibicowskie emocje związane z naszymi szczypiornistami miały nieco inny, nazwijmy to – egzystencjonalny charakter Pustki w klubowej kasie spowodowały, iż hamletowskie pytanie (to be, or not to be) stało się mantrą sezonu. Ręczni heroicznym wysiłkiem woli i ambicji dotrwali do końca sezonu. Exodus najlepszych nastąpił po jego zakończeniu i spotkał się ze zrozumieniem lokalnych kibiców. Już starożytni wiedzieli bowiem, że ważne są igrzyska, ale i chleb też. Co dalej? Oto jest pytanie.

Trzeci sztandarowy zespół legionowskiej rywalizacji, i to na szczeblu centralnym, to piłkarze nożni. Przed laty, w czasach miejskiej monokultury sportowej, futboliści ściągali na trybuny tłumy. Dziś… Nożni z pocałowaniem ręki przyjęli miejski sponsoring w postaci KZB, kopią w cieniu Areny i nie porywają się w swych przedsezonowych zapowiedziach z motyką na słońce. Grają więc, że się utrzymają w drugiej lidze (de facto – trzeciej) i po raz kolejny cel futbolistom udało się zrealizować. Bez większych napięć, zawirowań, ekscytacji publiczności. Tisze jedziesz, dalsze budziesz – czy jakoś tak…
W sezonie ogórkowym pożywką (i używką) dla lokalnego fana sportu, oprócz trawienia subiektywnych wspomnień, są przede wszystkim tzw. newsy. Nieważne czy prawdziwe, czy wymyślne, ważne żeby były, ekscytowały, pozwoliły przetrwać do pierwszych gwizdków nowego sezonu. Lokalne media takie newsy próbują produkować, ale wiadomo, że podrobić wzorcowego potwora z Loch Ness – nie jest łatwo. W dobie Internetu, mediów społecznościowych podróbki w rodzaju „arabskiego szejka inwestującego w legionowski sport” czy „transferowej siły uroku osobistego władz siatkarskiego klubu” każdy szanujący się kibic – po prostu wyśmieje. Także śmiechu warte są kolportowane przecz pewne grupy nacisku opinie, że lokalny kibic sportowy jako podgatunek homo sapiens zapada w sen zimowy, i nie tylko w sezonie ogórkowym – nie warto się nim przejmować. Powyższy tekst jest właśnie o tym, że sportowe ogórki z utęsknieniem oczekują na informacyjny deszcz newsów.
Jerzy Buze

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *