SPACERKIEM PO MIEŚCIE. Na tyłach ogródka – Piwiarnia przy Warszawskiej
2017-10-22 5:55:08
Tu przez lat kilka obchodzony był hucznie Dzień św. Patryka. Spotkaniom towarzyszyły różnego rodzaju gry. Jedna z nich polegała na wbijaniu gwoździa w drewniany pieniek
Dom zbudowany został w roku 1926 przez Wiktora i Janinę Burcickich na działce o numerze 426 zakupionej od Maurycego hrabiego Potockiego. Istniejący do dziś budynek to budowla drewniana parterowa z dwuspadowym dachem krytym papą. Postawiony został na niewielkiej ceglanej podmurówce.
Od frontu zbudowano werandę z drewnianymi a później betonowymi schodami. Z werandy można było przejść do obszernego salonu na parterze. Wszystkie okna ozdobiono profilowanymi nadokiennikami. Zachowane do dziś drewniane okiennice to początek lat trzydziestych ubiegłego stulecia. Na poddaszu (w szczytach) znajdują się dwa pokoje, do których można się dostać schodami umieszczonymi w niewielkiej sieni. Tradycyjnie w kuchni znajdowała się mała piwniczka, w której gospodyni trzymała produkty żywnościowe.
Na starych fotografiach (dysponuje nimi obecny właściciel, Pan Jerzy) widzimy, że przed werandą znajdował się niewielki staw (później zlikwidowany).
Dom do wojny i w okresie okupacji zamieszkiwany był przez właścicieli i ich rodzinę.
Jak wspomina obecny właściciel, w roku 1944 na posesji przy Warszawskiej wojska rosyjskie trzymały konie.
Niestety, po wojnie władze komunistyczne uważały, że budynek jest zbyt obszerny i dokwaterowały kolejne cztery rodziny, które zajmowały część pomieszczeń przez ładnych kilka lat. Dla nich to w szczycie dobudowane zostało dodatkowe parterowe pomieszczenie.
W końcu lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia zaczęła działać na posesji piwiarnia. W miejsce zlikwidowanego stawu, na posesji wzniesiono kilka budowli, w których goście mogli napić się beczkowego piwa. Tu przez lat kilka obchodzony był hucznie Dzień św. Patryka. Spotkaniom towarzyszyły różnego rodzaju gry. Jedna z nich polegała na wbijaniu gwoździa w drewniany pieniek. Należało go wbić nie obuchem, ale węższą stroną młotka. Sprawiało to wiele trudności, ale zawsze ktoś zwyciężał.
Konsumpcji piwa towarzyszyły tańce zawsze przy irlandzkiej muzyce. Zabawa była przepyszna. Zostały tylko fotografie…
Tekst i rysunki: Andrzej Zalewski*
*Andrzej Zalewski
(28.02.1948 – 31.12.2016)
• miłośnik Legionowa i Mazowsza,
• historyk sztuki,
• b. Prezes Towarzystwa
Przyjaciół Legionowa,
• długoletni współpracownik
tygodnika „Mazowieckie
To i Owo”.