LEGIONOWO. Spacerkiem po Smogogrodzie
2019-12-31 10:07:30
Ja tam nie do końca wierzę, że ten cały smog to jest od węgla. Sąsiad dał się namówić na wymianę pieca i teraz musi płacić za gaz ponad dwa razy tyle. Kiedyś wszyscy palili węglem i jakoś nikomu nie przeszkadzało, nie było żadnego smogu – mówi pan Miecio …
Była połowa grudnia, od kilku dni obiecywałem mojemu psu dłuższy spacer i niestety ciągle nie dotrzymywałem słowa. Dlatego patrzył na mnie z coraz większym wyrzutem. W końcu udało się. Poszliśmy. Nasza normalna trasa wiodła ul. Kościuszki, czyli jedną z pierwszych i najstarszych ulic w Legionowie, biegnącą od centrum miasta w kierunku Przystanku, równolegle do torów kolejowych. Gęsta zabudowa, sporo starych budynków.
Węglowy pył
Było jeszcze całkiem widno, nad ulicą unosiła lekka mgiełka. Niebawem zorientowaliśmy się skąd się wzięła. W powietrzu dało się wyczuć gryzący, węglowy pył. Nawet pies zaczął kręcić łbem, bo mimo atrakcji, jaką jest spacer, najwyraźniej coś mu nie pasowało. Szliśmy dalej, a atmosfera się zagęszczała. Ciężko było się zorientować skąd, z którego to komina wydostawał się ten dym, bo on właściwie się nie przemieszczał. Miał raczej konsystencję unoszącej się nad głowami zawiesiny. Domy stłoczone, jeden koło drugiego, na małych działkach, niezbyt wystawne, raczej ubogie. Jedne blisko, przy samej ulicy, a inne w głębi podwórka. Pomyślałem, pewnie nie mają pieniędzy i palą najtańszym węglem albo czym popadnie. Następna myśl – jesteśmy przecież w środku sezonu grzewczego i w końcu mieszkam w „Smogogrodzie”.
Czy to dobra nazwa?
„Smogogród” – to nazwa ukłuta przez jednego z internautów, który napisał, że tak właśnie powinno nazywać się teraz Legionowo z powodu smogu. Pisali, że mamy drugie albo i pierwsze miejsce na całym Mazowszu pod względem zawartości w powietrzu szkodliwych pyłów. Ale to nie wszystko, chodziło mu również o panującego nad miastem od kilkunastu lat prezydenta, Romana Smogorzewskiego, nazywanego popularnie „Smogorzem”, a także styl jego rządów. Według twórcy tego terminu, nazwę tę można kojarzyć również z „ciemnogrodem”, a to z kolei, z powodu wyborców, którzy któryś raz z rzędu, nie bacząc na rzeczywistość, wybierają tę samą ekipę. Od paru lat Legionowo jest już na pierwszym miejscu w Polsce pod względem gęstości zaludnienia, a mimo to władze cały czas dają deweloperom zielone światło, do zabudowywania ostatnich zielonych terenów i dogęszczania zabudowy.
W poszukiwaniu sprawcy
Idziemy dalej. Zabudowa coraz luźniejsza i nie czuć już tak wcześniejszego smrodu. Ale węglowy zapach dalej się rozchodzi. Jesteśmy w okolicy, gdzie nikt chyba nie pali węglem, same nowe domy. Poza tym, znam chyba wszystkich. Mają instalacje z piecami na gaz i nie raz słyszałem jak sami narzekali, na tych którzy palą śmieci i smrodzą. Mówili, że szczególnie czuć wtedy, kiedy wieje od zachodu. Ale dzisiaj powietrze stoi w miejscu, nic nie wieje. Skąd więc ten zapach w powietrzu? Postanawiam zrobić jeszcze jedną rundkę do około. Może znajdziemy „sprawcę”?
Po drodze mijamy chłopaka, dwadzieścia parę lat, trzymającego w ręce jakiś przyrząd to chyba jeden z tych ekologów, którzy już jakiś czas temu uaktywnili się w internecie. Ciągle biegają teraz po mieście, a potem zamieszczają w sieci wyniki pomiarów. Zorganizowali sobie czujniki badające jakość powietrza, chyba z jakiegoś Greenpeace-u czy WWF-u. Zawracam. To na pewno jest czujnik, widziałem już podobne urządzenia. Pytam go – i jakie mamy dzisiaj powietrze?
Po chwili zastanowienia odpowiada, że norma pyłu zawieszonego PM 2,5 jest przekroczona o ponad 270 procent. Mówi też, że tu blisko torów nie jest jeszcze tak źle. Najgorsze odczyty podobno mają być w okolicach stadionu i Parku Zdrowia.
„Najzdrowiej” w Parku Zdrowia
Robimy drugie, większe kółko. Cały czas czuć jest charakterystyczny węglowy swąd. Przyglądam się kominom i nic nie widzę. Co najwyżej jakaś delikatna biała albo wręcz przezroczysta mgiełka, to na pewno nie węgiel. Mijam ze dwie przecznice, dopiero jakieś 150-200 metrów dalej jest dom, w którym palą węglem. Zbliżamy się. Nie raz widziałem tam buzujący czarny dym, ale dzisiaj z komina prawie się nie dymi. Nie wiem skąd to wiem, ale w każdym razie facet, który tam mieszka, nazywa się pan Miecio.
Zawracamy, bo pies chyba się już zmęczył i ma dość. W domu przeglądam stare artykuły. To bardzo interesująca lektura. Z tego co piszą, wynika że od dłuższego czasu powietrze w mieście najbardziej zanieczyszczone jest w okolicach stadionu miejskiego, w pobliżu sądu oraz przy ratuszu. Ze 4 lata temu, mieszkańcy domagali się aby właśnie w okolicy stadionu i hali Arena miasto zainstalowało czujniki mierzące skażenie powietrza. Władze jednak, z niejasnych przyczyn, się na to nie zgodziły. Jak na ironię, zaraz obok czyli w miejscu o potencjalnie najbardziej szkodliwym powietrzu, utworzyły za to, tak zwany „Park Zdrowia”, do którego odwiedzania zachęcają mieszkańców. Zbudowali tam nawet tężnię. Wiele osób dziwiło się tyko, dlaczego w takim miejscu, z jednej strony największy smog, a z drugiej, park przylega do terenu przepompowni ścieków oraz stacji benzynowej – samo zdrowie.
Nie dać się wystawić do wiatru
Następnego dnia znów jestem na spacerze. Już z daleka widzę nad domem pana Miecia czarną chmurę. Jest też pan Miecio. Stoi przed domem i sam ze zdziwieniem przygląda się, jak buzuje się z komina. W powietrzu śmierdzi już z daleka. W sumie go nie znam i dlatego głupio tak podejść i zapytać prosto z mostu, ale postanawiam zaryzykować. – „Czym pan pali, że tak się buzuje. Nie boi się pan, że przyjedzie straż miejska, teraz to trzeba uważać” – pytam.
– „Jak to czym węglem. Jak się rozpala to czasami tak się robi” – odpowiada bez skrępowania Miecio. Od słowa do słowa i pan Miecio opowiada, o problemie smogu, to co myśli. „Ja tam nie do końca wierzę, że ten cały smog to jest od węgla. Sąsiad dał się namówić na wymianę pieca i teraz musi płacić za gaz ponad dwa razy tyle. Kiedyś wszyscy palili węglem i jakoś nikomu nie przeszkadzało, nie było żadnego smogu” – mówi.
Opowiedział również jak urząd wystawił do wiatru tych, którzy przystąpili do programu wymiany pieców. Podobno najpierw musieli wyłożyć własne pieniądze, wywalili stare węglowe piece, kupili i wymienili piece na nowe gazowe, a potem okazało się, że coś nie było dogadane z gazownią. Zbliżała się zima, gazownia nie chciała podłączyć ich do swojej sieci, a urząd nie chciał oddać pieniędzy za wymianę pieca, bo mówili, że piec nie jest podłączony.
Najlepszy program w Polsce
Kilka dni później, pod koniec grudnia, przypadkiem słuchałem w internecie fragmentu transmisji z sesji rady miasta Legionowo. Akurat prezydent Smogorzewski odpowiada jednemu z radnych na pytanie, dlaczego miasto nie chce uruchomić albo usprawnić programu dzięki, któremu można by skuteczniej walczyć z problemem smogu. – „W walce ze smogiem udało nam się zrobić najwięcej w Polsce, mamy najlepszy w Polsce program wymiany pieców, w walce ze smogiem robimy dużo rzeczy” – mówił i wielokrotnie te słowa powtarzał prezydent Smogorzewski.
Twierdził, że smog w Legionowie tworzą głównie mieszkańcy sąsiednich gmin, gdzie nie ma tak dobrych jak w Legionowie programów. Odpowiedział radnemu, że w tym najlepszym w Polsce programie, nie zamierza więc niczego zmieniać.
Wydumany problem
Prezydent przywołał również liczby, z których miało wynikać, że urząd podpisał z mieszkańcami „już 440 umów” na wymianę pieców. Zapomniał tylko dodać, że program realizowany jest chyba już 4 lata, a miasto liczy około 55 tys. mieszkańców, w tym kilkanaście tysięcy mieszkających w domach jednorodzinnych. Kilka minut później, głos zabrał jeden z jego zastępców. I znów powtarzał: – „Nasz program jest bardzo dobrym programem”. Przypomniałem wtedy sobie jak 4 lat temu, gdy zaczęto mówić o smogu w Legionowie. Prezydent i jego zastępca przekonywali wówczas, że to wydumany problem, który może istnieje w Pekinie ale nie u nas, dlatego wyłączyłem transmisję, ale nie poszedłem na spacer. Pomyślałem, że podczas spacerów chyba jeszcze długo, będę mógł oglądać czarny dym nad domem pana Miecia oraz straceńców wypoczywających w tzw. „Parku Zdrowia”.
Wojciech Dobrowolski
3 komentarze
Na Piaskach przy Zegrzyńskiej jest jeszcze gorzej. Ale to miejscowy klecha ma napęd węglowy na bicie dzwonów co godzinę, pół, 15 po każdej, jak mu się widzi… Niedługo będzie kurant i hejnał o 12-tej też zapewne nie napędzany Mocą Bożą!
40 razy dzwoniłam w sprawie trucicieli na Jasnogórskiej…..I nic.W UM też byłam ,Pan
Wieczorek stwierdził,że może właścicielom jedynie wręczyć ulotkę.
Niestety taka prawda, układ rządzi i co im zrobisz?Po godzinnym pobycie na lodowej arenie moje ubrania smierdzialy jakbym wrócił z ogniska…