BITWA WARSZAWSKA 1920. Skąd się wziął cud nad Wisłą?
2020-08-15 4:08:32
Komunistyczny rząd, który miał objąć władzę w zajętej przez bolszewików Polsce, tzw. Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski. W środku siedzą Feliks Dzierżyński, Julian Marchlewski i Feliks Kon
Fot za: „Dzieje Polski” PWN, Warszawa 1977
Dziś mija 100 lat od chwil gdy pierwsze jednostki wojsk sowieckich zaczęły podchodzić na przedpole Warszawy. Obie strony szykowały się do rozstrzygającej bitwy, która dziś znana jest pod nazwą Bitwy Warszawskiej. (…) Współczesna historia cywilizacji zna mało wydarzeń posiadających znaczenie większe od bitwy pod Warszawą w roku 1920. Nie zna zaś ani jednego, które byłoby mniej doceniane…
Gdyby bitwa pod Warszawą zakończyła się była zwycięstwem bolszewików, nastąpiłby punkt zwrotny w dziejach Europy, nie ulega bowiem najmniejszej wątpliwości, iż z upadkiem Warszawy środkowa Europa stanęłaby otworem dla propagandy komunistycznej i dla sowieckiej inwazji… W wielu sytuacjach historycznych Polska była przedmurzem Europy przeciw inwazji azjatyckiej. W żadnym atoli momencie zasługi położone przez Polskę nie były większe, w żadnym niebezpieczeństwo nie było groźniejsze (…) lord D’Abernon, Osiemnasta decydująca bitwa w dziejach świata pod Warszawą 1920 rok, Warszawa 1932, str. 10.
A wiosna przyszła wcześnie tego roku…
Wyprawa kijowska była pierwszą, wielką kampanią dowodzoną przez polskich generałów. W dotychczasowych walkach tylko z rzadka brały udział dwie czasem trzy dywizje – natomiast na Ukrainie Polacy zaangażowali do walk ponad dziesięć dywizji, a na północnym froncie białoruskim po obu stronach szykowały się do boju siły dużo większe. Przypomnijmy, że Wódz Naczelny marszałek Piłsudski, w I Wojnie Światowej dowodził w stopniu zaledwie brygadiera, a gen. Śmigły-Rydz, który wyróżnił się w walkach na Ukrainie, miał jeszcze skromniejsze doświadczenie wojenne. Musiało to mieć wpływ na przebieg kampanii.
Jeszcze na rok przed śmiercią schorowany marszałek zachował żywe wspomnienia z walk na Ukrainie. Na str. 202-204 „Pamiętnika adiutanta marszałka Piłsudskiego” przytaczane są słowa komendanta komentującego wpływ pogody i jakości wojska na wynik walk.
(…)W roku 1920 wiosna przyszła bardzo wcześnie, już w marcu… w owym roku… w Spale… zobaczyłem… Pierwszego kwietnia – kwitnącą morelę!… Wczesna wiosna zepsuła mi wówczas połowę roboty… liczyłem na to, że uderzając na południu już wiosną, nie otrzymam spodziewanego ataku na północy wcześniej, aż gdy wiosna dotrze i tam… w roku 1920 wiosna przyszła na cały front wcześnie i gdy uderzałem na południu, panowała już i na północy. (…) – Och, jakież to złe wojsko było!… Lotnik, diabeł, latał nad Koziatyniem, zajętym już przez naszych, i przywiózł wiadomość, że moja wszystka kawaleria rozbita. To była pierwsza wiadomość, jaką z frontu po rozpoczęciu ofensywy otrzymałem(…)
W wielu źródłach znajdujemy potwierdzenie wspomnień marszałka o wczesnej wiośnie 1920 roku. Wiemy też, że na północy (na froncie białoruskim) bolszewicy zaatakowali 14 maja, wyprzedzając o trzy dni zaplanowany na 17 maja atak Polaków. W tej wojnie niemal zawsze strona atakująca długo zachowywała inicjatywę. O ile podczas Pierwszej Wojny Światowej Rosja carska wystawiła 12 mln żołnierzy przeciw 11 mln Niemców i 8 mln Austriaków, to w wojnie polsko-bolszewickiej, na tym samym teatrze wojennym, w okresie największego natężenia walk po stronie polskiej zdołano zmobilizować milion żołnierzy a po stronie sowieckiej 5,5 miliona. Z natury rzeczy linie obronne musiały być bardzo słabe i strona atakująca nie miała żadnych trudności w ich przełamywaniu tym bardziej, że uzbrojenie szczególnie armii polskiej było ubogie.
Armie Tuchaczewskiego na froncie białoruskim włamały się w naszą obronę na głębokość 130 kilometrów i mimo, że zmuszone do odwrotu, poniosły ciężkie straty, spowodowały jednak konieczność przerzucenia kilku polskich dywizji z Ukrainy oraz zaangażowania wszystkich odwodów, jakie wówczas posiadaliśmy (Armii Rezerwowej gen. Kazimierza Sosnkowskiego). Ów brak odwodów zadecydował potem o naszych niepowodzeniach w czasie lipcowej ofensywy Tuchaczewskiego.

Czekiści w zakładzie fotograficznym w Brodach, 1920
Fot za: A. Friszke „O niepodległość i granice 1914 – 1921” Editions Spotkania, Warszawa 1990
Nasze błędy…
W pierwszych dniach walk na Ukrainie, Naczelny Wódz w oparciu o fałszywy meldunek lotnika, wstrzymuje na 24 godziny ruch grupy uderzeniowej na kierunku Żytomierz-Kijów, nie chcąc ryzykować swoich szczupłych sił. Lotnik, który w południe 26 kwietnia przypadkowo nadleciał w trakcie krótkiej potyczki taboru dywizji przekraczającego linię kolejową z sowieckim pociągiem pancernym, błędnie ocenił, że cała rozproszona dywizja jazdy walczy wzdłuż toru kolei Berdyczów-Żytomierz, co po powrocie zameldował. Równoczesny meldunek dowódcy dywizji jazdy nadany przez radio wieczorem 26 kwietnia – o dotarciu bez przeszkód w okolice Koziatynia i przygotowaniach do natarcia, Naczelny Wódz otrzymał 24 godziny później. Decyzja wstrzymująca atak była poważnym błędem, bo Sowieci zdołali oderwać się od naszych wojsk i poza stratami z pierwszych dni już dalszych, w trakcie ucieczki za Dniepr, nie ponosili.
Drugim znaczącym błędem, było dopuszczenie do sforsowania przez sowiecką Grupę Golikowa tak dużej przeszkody wodnej jaką stanowi Dniepr (od ujścia Prypeci do ujścia Teterewa). Na styku obrony linii Dniepru, między 3. Armią gen. Rydza-Śmigłego a Grupą Poleską gen. Sikorskiego z 4. Armii, Sowieci zdołali przerzucić na zachodni brzeg najmniej poturbowaną w 12. Armii 7. Dywizję Strzelców oraz nowo przydzielone 25. Dywizję Strzelców i Brygadę Jazdy Baszkirskiej – opisywaną przez Trockiego jako postrach Finów i Estończyków w czasie obrony Piotrogrodu. Siły te przystąpiły do okrążenia od północy naszej 3. Armii wychodząc na linię kolejową Kijów-Korosteń od Borodianki po Malin.
Nie zabrakło w tej wojnie momentu humorystycznego. Otóż w największej bitwie kawaleryjskiej na Ukrainie z konnicą Budionnego nie wzięła udziału najsilniejsza polska jednostka kawalerii! Znowu zawiodła łączność. Dowództwo Dywizji Jazdy nie zostało powiadomione o aktualnym rozkazie operacyjnym wynikłym z zauważonych przygotowań konnicy Budionnego do decydującej bitwy. Pierwszy tydzień walk I Armii Konnej z 13 Dywizją Piechoty wspartą o naszą nieliczną jazdę to pasmo niepowodzeń Sowietów. 5 czerwca zdeterminowany Budionny sam staje na czele i dość chaotycznie atakuje Samhorodek leżący na styku między 3. i 6. polską armią. Tu właśnie miała osłaniać linię frontu nasza Dywizja Jazdy, ale jej nie było bo według poprzedniego rozkazu pełniła nieaktualną już służbę, a nowego rozkazu nie otrzymała. Przez tę właśnie słabo bronioną lukę przebił się Budionny całą armią na nasze zaplecze i poważnie zagroził okrążeniem od południa i zachodu 3. Armii gen. Rydza-Śmigłego broniącej linii Dniepru i rejonu Kijowa. Groźba była tym poważniejsza, że poza Grupą Golikowa blokującą odwrót na Korosteń i Armią Konną Budionnego grasującą na dalekim zapleczu (Koziatyń-Żytomierz), bezpośredni rejon na zachód od Kijowa (Chwastów) atakowała od południa Grupa Jakira (44. i 45. Dywizje Strzelców, II Moskiewska Brygada Strzelców oraz Brygada Jazdy Kotowskiego).
Te trzy największe nasze błędy miały poważne konsekwencje i wpływ na odwrót wojsk polskich z Ukrainy. Później błędów po naszej stronie było coraz mniej, a zaczęły dominować rozwiązania znakomite. Za takie należy uznać wyjście z okrążenia w dobrej kondycji fizycznej i moralnej 3. Armii z ogromnym bagażem zdobyczy wojennych z Kijowa. Poeta Władysław Broniewski legionista z Pierwszej Brygady tak w swym pamiętniku opisuje odwrót z Kijowa:
(…)Przez bolszewicki pierścień przebijamy się pod Borodianką. Zacięta walka trwała dwa dni. Straty ciężkie jednak nie napoleońskie. Odwrót ten był swojego rodzaju majstersztykiem sztuki wojennej: armia, otoczona ze wszystkich stron, obładowana ogromnym taborem, pokonywa defensywnie przeciwnika i prawie nic ze swego majątku nie traci. Wyprowadzenie taborów naszych, ciągnących się na dziesiątki kilometrów, i majątku kolejowego stanowiło najtrudniejszy punkt operacji(…)
Zdobycz wojenna z Kijowa, musiała stanowić dla armii niebywałą wartość skoro gen. Rydz-Śmigły dla jej ratowania zaryzykował, wbrew rozkazom Marszałka, opóźnienie odwrotu.
Ich błędy…
Błędów i niepowodzeń było oczywiście znacznie więcej i to po obydwu stronach. Największy błąd tej kampanii po stronie sowieckiej upatruję w tym, że dała się zaskoczyć i w panice, szczególnie 12. Armia opuściła prawobrzeżną Ukrainę z Kijowem, oddając bez walki ogromne zasoby wojenne i sprzęt kolejowy, które bardzo nam się przydały. Sowietom brak zaopatrzenia dał się potem we znaki w czasie walk nad Wisłą. PRL-owscy historycy, wbrew faktom, lansują tezę jakoby chaotyczna ucieczka za Dniepr 12. Armii była faktycznie sukcesem strategicznym i nastąpiła na rozkaz z Moskwy. „Genialny strateg” ocalił dzięki temu siły żywe i umożliwił szybką kontrofensywę.

Odwrót spod Połocka, na czele kolumny na koniu kpt. Matuszewski z 36 pułku piechoty, 1920
Fot za: „O niepodległość i granice 1914- 1921”
Przeciw takiej tezie przemawiają fakty:
– W korespondencji Lenina ze Stalinem ani we wspomnieniach Trockiego nie ma żadnej wzmianki na ten temat.
– Dyrektywy dowódcy Frontu Południowo-Zachodniego Jegorowa z 1 oraz 6 maja, bądź co bądź podpisywane przez Komisarza Frontu Stalina, nakazywały 12 Armii uporczywą obronę rejonu Kijowa.
– Wojska sowieckie zaatakowane przez Polaków zawsze, tak wcześniej jak i później, miały skłonność do ucieczki jeśli nie miały przygniatającej przewagi.
– Dowództwo sowieckie nie było zadowolone z osiągnięć 12. Armii i po „wlaniu uzupełnień” wyodrębniło z niej elitarną Grupę Golikowa cedując na niego odpowiedzialne zadania, a 13 czerwca dowódcę armii Mieżeninowa przeniesiono dyscyplinarnie do brygady zapasowej.
– Nie jest prawdą, że Sowieci wymyślili plan ratowania siły żywej swojej armii kosztem oddania terenu i olbrzymich zasobów wojennych, bo turańcy od najdawniejszych czasów po II Wojnę Światową nigdy nie dbali o siłę żywą. „U nas ludiej mnogo”.
– Siły żywej nie brakowało Sowietom także w tej wojnie, skoro już 6 maja 1920 roku, jeszcze przed oddaniem Kijowa, zdołali wysłać na front ukraiński 120 tysięcy żołnierzy.
Odwrót z Ukrainy
Ustępując, od drugiej dekady czerwca z Ukrainy, przed przeważającymi siłami bolszewików, Polacy stosowali obronę aktywną, która chwilami przybierała formę polowania na Armię Konną Budionnego.
Poszczególne brygady miały pod Humaniem przeciętnie po 1400 szabel, a po sześciu tygodniach walk z Polakami ilość ta zmalała do 500 szabel w brygadzie. Stan ten dotyczy jedynie pierwszego okresu walk. Prawdziwe klęski bolszewików nastąpiły później pod Brodami i Komarowem – Budionnego, nad Wisłą i Niemnem oraz na Białorusi – Tuchaczewskiego, a na Wołyniu, Podolu i powtórnie na Ukrainie – Jegorowa i Stalina.
Ruszyła nawała sowiecka…
Zanim jednak do tego doszło 4 lipca nastąpiła na Białorusi druga ofensywa wojsk Tuchaczewskiego. Linii Frontu Generała Szeptyckiego ok. 600 km broniły: 1. Armia gen. Zygadłowicza – sześć dywizji piechoty, 4. Armia dowodzona osobiście przez Szeptyckiego – cztery i pół dywizji, oraz Grupa Poleska gen. Sikorskiego – dwie dywizje, razem 12,5 dywizji. Przeciw nim ruszyła nawała sowiecka, w której ponad 20 dywizji zorganizowano w czterech armiach (3., 4., 15. i 16.) oraz w Grupie Mozyrskiej.
… i harcownicy Gaj-Chana…
Na skrzydle północnym działał ponadto dwudywizyjny III Korpus Kawalerii Gaja Bżyszkiana przez Polaków zwanego Gaj-Chanem. To właśnie działania tego silnego związku taktycznego wojsk szybkich były główną przyczyną odwrotu, często panicznego, wojsk polskich na północy. Korpus ten wydostawał się na północne skrzydło 1. Armii, a następnie dążył do wyjścia na zaplecze zmuszając do odwrotu cały polski Front. 11 lipca Polacy opuścili Mińsk, 14 kawaleria Gaja była w Wilnie. Litwini, którzy 12 lipca zawarli z bolszewikami pakt przeciw Polsce, uderzyli na tyły oddziałów polskich. Spowodowali rozbicie 2. Dywizji Litewsko-Białoruskiej i internowali jedną z jej brygad. Grodno padło 19 lipca, Białystok 26, a Czeremcha, Bielsk i twierdza Osowiec nazajutrz. Z końcem lipca Polacy stali nad Narwią, Nurcem i Bugiem koło twierdzy Brześć, którą oddano 1 sierpnia. Upadek Brześcia przekreślił plan obrony linii Bugu.
Pozostało przyjęcie bitwy na przedmościu Warszawy.
Te względy oraz warunki geograficzne (błota poleskie, linie rzek) spowodowały, że Polacy na niektórych kierunkach bardziej uporczywie niż na innych bronili terenu doprowadzając do interesującej linii frontu w połowie sierpnia. Na szkicu widzimy, że linia ta biegnie od krańca południowego nad Dniestrem w okolicy Zaleszczyk, w kierunku północno-zachodnim nad Bugiem, Wieprzem i Wisłą do Torunia położonego dobre 500 km dalej na zachód. Taka linia frontu sprzyjała polskim kontratakom z południa na północ, bo ofensywa przeprowadzona w obojętnym miejscu wychodzi na tyły nieprzyjaciela (ekonomia sił), stwarzała też ryzyko dla wojsk sowieckich usiłujących iść z pomocą swoim walczącym na północy, bo pozostawiałyby za plecami nasze niepobite wojsko, które otrzymałoby szansę ataku od tyłu. Co zdarzyło się później w Ciechanowie, pod Warszawą i Komarowem. Trudno się dziwić, że Stalin i Jegorow chcieli najpierw pokonać nasze wojska broniące Lwowa, zanim pójdą pomagać Tuchaczewskiemu w zdobywaniu Warszawy. Nie byli ślepcami w odróżnieniu od tych, którzy ciągle powielają propagandę przegranego Tuchaczewskiego.
Plan Bitwy Warszawskiej
Opracowany, 6 sierpnia przez Piłsudskiego, plan Bitwy Warszawskiej polegał na związaniu walką w rejonie Warszawy i Modlina nacierających wojsk sowieckich i ataku znad Wieprza grupy manewrowej na tyły armii Tuchaczewskiego. Był to plan ryzykowny, bo grupę manewrową należało tworzyć z dywizji od kilkuset już kilometrów cofających się pod stałym naciskiem wroga. Wyznaczono do tego część 4. Armii dywizje 14. – poznańską i 16. – pomorską oraz 21. – podhalańską z Grupy Poleskiej. Z 3. Armii (Południe) dołączono 1. i 3. dywizje legionów, pół dywizji 6., IV Brygadę Jazdy oraz brygadę jazdy mjr Jaworskiego. Zachodniego brzegu Wisły powyżej Warszawy, narazie bez kontaktu z wrogiem, miała bronić 2. Armia – 2. i 4. utrudzone dywizje z frontu północnego. Przedmościa Warszawy broniła 1. Armia gen. Latynika – 15., 8. i 11. dywizje oraz 7. Brygada Rezerwowa w pierwszej linii (od Karczewa po Zegrze) i 19. Dywizja znana jako 1. Litewsko-Białoruska w odwodzie. Rejonu Modlina po linii Bugu i Wkry broniła nowo zorganizowana 5. Armia gen. Sikorskiego. Jemu też podlegała obrona Wisły poniżej Modlina na którą składała się Flotylla Wiślana odtworzona po zdemontowaniu wyposażenia z zatopionej Floty Pińskiej, rekonstruowana w Pruszkowie 2. Dywizja Litewsko-Białoruska i różne oddziały obrony terytorialnej. 2., 1. i 5. armie jako Front Północny gen. J. Halera miał w odwodzie, stacjonującą w Legionowie, 10. Dywizję Piechoty.

Ostatnia faza wojny polsko-bolszewickiej 1918-1920 roku
Rys. za: Andrzej Leszek Szcześniak „historia 1918-1939” Fundacja Innowacja, Warszawa 1992
Wielcy… i mali…
Śmiertelnie zagrożona Polska zdana była wyłącznie na własne siły. Poza Francją i USA, które ogłosiły „bezwarunkowe poparcie” dla Polski, pozostali go odmówili, a Wielka Brytania zażądała wręcz aby Polacy przyjęli utrzymany w duchu carycy Katarzyny upokarzający dyktat Lwa Kamieniewa. W przekonaniu, że Warszawa padnie lada dzień przedstawicielstwa i misje alianckie oraz część działaczy politycznych, a nawet niektórzy dowódcy, związani z endecją, których ogarnął defetyzm, opuścili stolicę udając się do Poznania. Zamiast zjednoczyć się wokół obrońców kraju, wznowili nagonkę na Naczelnika, a nawet wybrali spośród siebie szkielet rządu z „Naczelnym Wodzem”, którym pozwolił się obrać Dowbór- Muśnicki były dowódca I Korpusu w Rosji i wojsk powstania poznańskiego. Z dyplomatów pozostali w Warszawie jedynie nuncjusz Stolicy Apostolskiej Achilles Ratti, póżniejszy Pius XI oraz ambasador brytyjski lord D’Abernon, który pisząc o walkach pod Warszawą określa je jako „osiemnastą decydującą bitwę w dziejach świata”.
Szlakiem Dybicza i Paskiewicza…
Tuchaczewski mając świadomość ogromnej przewagi, był tak pewny szybkiego zwycięstwa, że nie zamierzał czekać ani na dołączenie 12. Armii Woskanowa i Konarmii Budionnego, od 14 sierpnia formalnie mu podlegających, ani na sześć nowo mu przydzielonych (13., 22., 23., 26., 35. i 39) Dywizji Strzelców, które były jeszcze za Niemnem i zmierzały w kierunku Warszawy. Przewaga wojsk Tuchaczewskiego była faktycznie przygniatająca i nie należy się dziwić jego arogancji tym bardziej, że był nowicjuszem ukształtowanym i wyniesionym przez rewolucję. Dziwi natomiast fakt, że prawie wszyscy odrzucają jako niewiarygodną liczbę 794645 żołnierzy Frontu Zachodniego podawaną przez intendenta tego frontu W. A. Frołowa. A przecież dość znany jest fakt, że poza świetnie uzbrojonymi i wyposażonymi (znacznie lepiej od naszych wojsk) jednostkami liniowymi, było wiele oddziałów, o których do dziś starsi ludzie opowiadają z ubawieniem jako o maskaradzie wojska. Jan Dąbski przewodniczący Polskiej Delegacji Pokojowej na rokowania do Mińska na str. 29 książki „Pokój Ryski” pisze:
(…)spotykaliśmy oddziały wojsk bolszewickich, ciągnących na Warszawę… ubrani w nędzne mundury, wielu boso, bez karabinów, a tylko z kijami, bo karabiny mieli dostać dopiero po … zabitych(…). To była ta bezpośrednia rezerwa wojsk Tuchaczewskiego, która jak szarańcza ciągnęła na pierwszą linię, aby być pod ręką na uzupełnienia w miarę potrzeb. Nie musieli oni pięknie wyglądać, ale jeść musieli, dlatego u intendenta występuje taka liczba wojsk ilu ludzi żywił, inna niż u dowódców liniowych dla których ci ludzie to nie było wojsko.
Jak marszałek Dybicz w lutym 1831 r., Tuchaczewski atakuje Warszawę od czoła częścią wojsk – 16 Armią i jedną dywizją z 3. Armii. Planował też powtórzyć manewr marszałka Paskiewicza z września 1831 r. przeprawę przez Wisłę na północ od Warszawy i atak od zachodu pozostałymi armiami – 4., 15. i resztą 3. Prawe skrzydło – III Korpus Kawalerii Gaj-Chana i 4. armia Szuwajewa miała opanować rejon Torunia i Grudziądza oraz sforsować Wisłę koło Włocławka. 15 armia Korka powyżej Płocka, a 3. Łazarewicza w razie powodzenia miała iść za Wisłę koło Modlina. 16. Sołłohuba ewentualnie sforsować Wisłę na północ od Warszawy a osłonę południowego skrzydła miała zapewnić dwudywizyjna Grupa Mozyrska Matwieja Chwiesina, do której dołączono 58 dywizję Strzelców z 12 armii. W ślad za bolszewickimi wojskami jechał do Warszawy rząd komunistyczny dla Polski przygotowany w Moskwie. Dojechał tylko do Wyszkowa, co Żeromski pięknie opisał w reportażu Na probostwie w Wyszkowie.
Za kilka dni mija 100 lat od rozpoczęcia pod Radzyminem walk, które zakończyły się
25 sierpnia wielką klęską bolszewików i do historii przeszły pod nazwą Bitwy Warszawskiej. Opiszę ją w następnym odcinku.
Andrzej Lipiński
*Tekst archiwalny
z numeru 32 z 2000 roku