Dlatego ja zagłosuję na Karola…
2025-05-17 11:06:03
Wybory to zawsze coś więcej niż tylko postawienie krzyżyka. To wybór kierunku, języka debaty, a często – stylu uprawiania polityki. Dla mnie to także próba odpowiedzi na pytanie: kto będzie reprezentował moje wartości, mój sposób myślenia o Polsce i Europie? I właśnie dlatego w najbliższą niedzielę zagłosuję na Karola Nawrockiego.
Nie dlatego, że „jest z tej partii” albo „nie jest z tamtej”. Nie dlatego, że zna kogoś, kogo ja też znam. Nie dlatego, że wypada, że się mówi, że tak trzeba. Ale dlatego, że słuchając jego wypowiedzi, widzę człowieka, który nie uprawia polityki z kalkulatorem w ręce. Który nie mówi tego, co miłe, tylko to, co uważa za ważne.
Karol Nawrocki łączy w sobie coś, co rzadkie w dzisiejszym życiu publicznym – kompetencję i umiar. Nie krzyczy, nie szczuje, nie szuka taniej popularności. Mówi spokojnie, rzeczowo, ale wyraźnie. Jego doświadczenie historyka wcale mu nie ciąży – przeciwnie. Sprawia, że nie traci z oczu szerszego kontekstu. A my dziś bardzo tego potrzebujemy – ludzi, którzy nie patrzą tylko na słupki poparcia, ale rozumieją, z czego wynikają podziały i napięcia w naszym kraju.
Słyszę zarzuty, że reprezentuje konserwatywne wartości. Dla mnie to nie zarzut, to uczciwa deklaracja. Ktoś, kto mówi, w co wierzy – i nie zmienia zdania w zależności od sondażu – zasługuje na mój głos bardziej niż ten, kto każdemu obieca wszystko. Nawrocki nie mówi rzeczy łatwych, ale mówi rzeczy potrzebne.
Czy się ze wszystkim zgadzam? Nie. I właśnie dlatego go cenię. Bo wiem, że on też nie mówi tylko tego, co chce usłyszeć jego wyborca. A polityk, który nie boi się niezgody, to polityk, który nie będzie tańczył tak, jak mu zagrają.
Dla mnie Unia Europejska to wspólnota, która daje Polsce szansę. Ale też wspólnota, którą trzeba współtworzyć – a nie tylko przyjmować decyzje z góry. Chcę, żeby reprezentowali mnie w Brukseli ludzie, którzy wiedzą, że partnerstwo nie polega na ślepym posłuszeństwie, ale na rozmowie, nawet jeśli trudnej. Nawrocki to rozumie – i potrafi to powiedzieć.
Dlatego zagłosuję na Karola Nawrockiego. Bo wolę kandydata, który nie wszystkim się podoba, ale wie, co robi – niż takiego, który podoba się wszystkim, ale nie wie, po co kandyduje.
Paweł Kozera
PS. W odpowiedzi na tekst Macieja Lermana – Dlaczego nie zagłosuję na doktora Karola ani Sławka na hulajnodze?
Tylko człowiek słaby gardzi siłą rozumu…
W epoce upadku autorytetów, szyderstwa z nauki i odwracania hierarchii społecznych coraz częściej spotykamy się z próbą wykpiwania tego, co winno być przedmiotem naturalnego szacunku: wykształcenia, kultury osobistej, przywiązania do tradycji i trzeźwej oceny rzeczywistości. Taki właśnie duch przebija z tekstu zatytułowanego „Dlaczego nie zagłosuję na doktora Karola ani Sławka na hulajnodze?”. Tekstu naskórkowego, emocjonalnego, a przede wszystkim uderzającego w ludzi, którzy – choć różni – mają jedno: odwagę myśleć niezależnie. Trzeba więc odpowiedzieć. Punkt po punkcie.
Po pierwsze – pogarda wobec ludzi z tytułami naukowymi. Niechęć do „doktorów” i „magistrów” nie wynika z żadnej racjonalnej przesłanki, lecz z czystej niechęci do hierarchii wiedzy. Czyżbyśmy jako naród mieli się wstydzić tego, że ktoś zdobył wykształcenie, że przeszedł przez lata nauki, studiów, pracy naukowej, niejednokrotnie łącząc to z pracą zawodową i obowiązkami rodzinnymi? Jeśli szydzimy z ludzi, którzy osiągnęli coś więcej, to nie wystawiamy świadectwa im – lecz sobie.
Po drugie – drwiny z hulajnogi, a właściwie to korzystającego z niej – też doktora. Tu szkoda słów.
Po trzecie – wytknięcie rzekomej sprzeczności w wypowiedziach. Kandydat, który mówi dziś coś innego niż pięć lat temu, nie musi być kłamcą. Może po prostu – jak każdy człowiek – dojrzewać, korygować poglądy, zmieniać je pod wpływem nowych faktów. Tylko fanatycy nigdy nie zmieniają zdania.
Po czwarte – zarzut „rzeźnika pouczającego neurochirurga” nie znajduje odzwierciedlenia w rzeczywistości. Jeśli ktoś z kandydatów ma wykształcenie ekonomiczne, doświadczenie w prowadzeniu działalności gospodarczej lub wiedzę z zakresu prawa podatkowego – to ma prawo i obowiązek wypowiadać się na temat podatków, inflacji, długu publicznego. Dyskredytowanie takich głosów tylko dlatego, że nie pochodzą z „naszego obozu politycznego”, to nic innego jak odmowa dialogu.
Po piąte – najcięższy zarzut dotyczy rzekomego eurosceptycyzmu kandydatów. Autor tekstu zdaje się nie rozumieć różnicy pomiędzy krytyką biurokratycznego kierunku zmian w Unii Europejskiej, a rzeczywistym dążeniem do opuszczenia Wspólnoty. Zdanie: „Nie do takiej Unii wstępowaliśmy” – jest nie tyle aktem wrogości, co wyrazem rozczarowania kierunkiem, w jakim podąża dzisiejsza Bruksela. Tak samo, jak można być katolikiem i jednocześnie krytykować konkretne błędy ludzi Kościoła, tak można być zwolennikiem obecności Polski w Unii, a jednocześnie nie godzić się na odgórne dekretowanie obcych ideologii czy osłabianie suwerenności państw ją tworzących.
Po szóste – zarzut kontaktów z przeciwnikami Unii brzmi niczym echo najgorszych praktyk z lat 50., gdy inwektywy „wroga ludu” i „imperialistycznego agenta” zastępowały debatę. W polityce – jak w życiu – warto słuchać różnych głosów. Czasem właśnie rozmowa z kimś o odmiennym zdaniu pozwala wypracować lepsze rozwiązania.
Po siódme – argument sondaży to czysty oportunizm. Jeśli tylko dlatego kandydat „nie mówi tego, co myśli”, to znaczy, że nie ma kręgosłupa. Tymczasem nasi kandydaci – dr Karol i Sławek – mówią wprost, że Polska potrzebuje Europy opartej na chrześcijańskich korzeniach, szacunku dla tradycji, samorządności państw i wolności narodów. Mówią prawdę, a nie to, co się dobrze sprzedaje w mediach. I to właśnie budzi niepokój tych, którzy wolą ciepłą wodę w kranie niż walkę o suwerenność.
Po ósme – stwierdzenie, że „innej Unii nie będzie” to wyraz zaskakującej rezygnacji. Historia Europy to nie jest historia trwałych struktur, lecz nieustannych przemian. Tak, jak Wspólnota Węgla i Stali przekształciła się w Unię Europejską, tak i dzisiejsza UE może się zmieniać – o ile będą tego chciały jej narody. A jeśli nie – to zostanie zepchnięta na margines historii, jak każda instytucja oderwana od potrzeb ludzi.
Dlatego właśnie warto zagłosować na tych, którzy myślą samodzielnie. Na ludzi, którzy nie wstydzą się swojego wykształcenia, nie boją się krytykować potężnych struktur i nie odgrywają teatralnych ról na potrzeby mediów. Którzy w końcu nie przyjmują bezrefleksyjnie każdej unijnej decyzji, ale pytają: „Czy to dobre dla Polski?”.
Tylko człowiek słaby gardzi siłą rozumu. A Polska – dziś jak nigdy – potrzebuje ludzi rozumnych, odważnych i przywiązanych do własnego narodu.
1 komentarz
Po fali hejtu i nienawiści, jaka zaistniała w mediach głównego nurtu w ciągu ostatnich dni pojawiła się we mnie wątpliwość czy dobrze uczyniłam oddając swój głos na dr Karola Nawrockiego w I turze Wyborów Prezydenckich. Dopiero po obejrzeniu pełnej relacji z pierwszej Konferencji CEPAK organizowanej 27 maja 2025 w Rzeszowie i zapoznaniu się z wystąpieniami wielu gości z Polski i z zagranicy, którzy powoływali się z dumą na swoje polskie korzenie i odważnie przyznawali do Świętej wiary Katolickiej i do Boga (notabene niektórzy przemawiali w taki sposób, że łzy napływały do oczu), po obejrzeniu wczorajszej debaty w Końskich (warto zobaczyć całość tej debaty w internecie lub chociaż ostatnie kilkanaście minut) dopiero późnym wieczorem dowiedziałam się, że Radio Poznań wyemitowało w roku 2017 film trwający ponad 48 minut zatytułowany „Wywiad z Chuliganem odc. 50 – Karol Nawrocki”, którego obejrzenie polecam każdemu niezdecydowanemu na kogo oddać swój głos w wyborach prezydenckich 01 czerwca 2025 roku.