Dziki spadek, czyli kto będzie odstrzałowym

Nowy Prezydent Legionowa otrzymał po poprzedniku nie tylko urząd wraz z instytucjami i spółkami, ale również dziki spadek, z którym będzie musiał się uporać.
Zryte trawniki i stada dzików spacerujące po Legionowie na trwałe wpisały się w krajobraz miasta. Ze względu na wyrządzane szkody i potencjalne zagrożenie dla mieszkańców, spora część z nich słusznie domagała się przepędzenia zwierząt do lasu, tam gdzie powinno być ich miejsce. Jednak dzików przyzwyczajonych do spożywania posiłków złożonych z supermarketowych resztek nikt nie zapędzi już w chaszcze, aby szukały tam żołędzi i pędraków.
Gdyby istniało dzicze prawo krwi to już miałyby legionowskie obywatelstwo, gdyż wiele z nich prawdziwego lasu nie widziało. Niestety ich los ze względu na Afrykański Pomór Świń jest przesądzony. Prawo zakazuje przenosin. Dzik odłowiony musi zostać uśmiercony. Za dziczyznę w mieście odpowiada prezydent.
W poprzedniej kadencji ten przykry obowiązek od strony biurokratycznej, zapewne na rozkaz, jak każdy trudny temat, wziął na siebie jeden z jego zastępców. Znany z „wrażliwości i gołębiego serca” prezydent Smogorzewski był bliższy raczej aktowi łaski, dlatego odstrzałowym uczynił zastępcę. Należy podejrzewać, że prezydent Kiełbasiński nie poprosi o taką przysługę pani Szczepłek. Czy wystarczy mu męstwa, aby wziąć na siebie ciężar dziczego wyroku, czy też pójdzie w ślady swego poprzednika i grając wrażliwca poprosi o krwawy podpis Mirosława Grabowskiego? Losu dzików to nie zmieni, ale wiele powie o nowym włodarzu miasta. Tymczasem my mieszkańcy, nie dokarmiajmy dzików, bo jak pokazuje rzeczywistość, przysługa to dla nich niedźwiedzia.
Zbyszek Małecki

Komentarze