DZIWIĘ SIĘ… Afera w pigułce
2019-02-09 4:48:29
Ogólnopolskie media mają teraz gorący okres, a więc i ręce pełne roboty. Afera goni aferę. Jak nie bankowa, to dotycząca powoływania się na wpływy albo związana z horrendalnymi wynagrodzeniami, jak nie podsłuchowa, to seksualna, a jak nie deweloperska, to przynajmniej dotycząca zatrudniania znajomków bez kompetencji albo też nielegalnego uboju zwierząt
Wydawałoby się, że lokalna prasa ma czego zazdrościć. My jednak zajmujemy się, co bywa czasem równie ciekawe, a na pewno bezpieczniejsze, naszym lokalnym światkiem. I tu trzeba powiedzieć, że wcale nie jesteśmy gorsi. W dodatku nasze afery są dużo bardziej skoncentrowane. Wszystko dzieje się w promieniu kilku kilometrów, a czasem przy jednym rondzie, w jednym urzędzie, a nawet w jednym gabinecie. Można powiedzieć, że lokalny samorząd to jedna wielka afera i to w pigułce
Czego więc nie mieliśmy – afery deweloperskiej, przetargowej, seksualnej? U nas przecież poszczególne gminy pomyliły swoje role i same bawią się w deweloperów. W urzędach i miejskich spółkach powszechnie zatrudnia się rodziny i znajomków. Niedouczeni i pozbawieni kompetencji aparatczycy od lat wygniatają wygodne urzędowe fotele. Dla radnych zawsze znajdzie się jakiś intratny i nie wymagający zaangażowania kąsek.
Konkursy na stanowiska u nas się nie przyjęły. Pan i władca od lat obsadza znajomkami stanowiska w urzędach, spółkach i zaprzyjaźnionych placówkach. Kto słyszał o konkursie na stanowisko prezesa miejskiej spółki, nie mówiąc już o członkach rad nadzorczych, naczelnikach wydziałów i dyrektorach? Ostatnio rozpisanie przez powiat konkursu na stanowisko dyrektora instytucji kultury, spotkało się nawet z oburzeniem lokalnego światka.
Prowadzenie działalności gospodarczej przez urzędników to u nas też raczej norma. Niektórzy z nich od lat obracają nieruchomościami i obstawiają komornicze przetargi. I na działalności tej zarabiają dużo więcej niż w urzędzie. Towarzyszy temu także powszechne przyzwolenie. Urząd nie udziela na przykład informacji o dodatkowej działalności zarobkowej swoich pracowników, choćby miała się ona odbywać w należącej do miasta spółce. Rodziny i znajomi rządzących korzystają także z wyjątkowej przychylności władz, w takich sprawach jak na przykład dotacje albo użyczanie czy dzierżawa atrakcyjnych działek.
Są też finansowane z publicznych pieniędzy, propagandowe i nieobiektywne media. Potrafiące pisać ociekające lukrem laurki dla swoich pryncypałów, a jednocześnie nie cofające się przed medialną napaścią, oszczerstwem i pomówieniem, jeśli chodzi o ich oponentów władz.
Na koniec trzeba też wspomnieć o sprawach obyczajowych. Mieliśmy przecież także pijackie występy na oficjalnych imprezach, dwuznaczne wpisy na fejsbuku skierowane pod adresem nastolatek. Kto wreszcie nie pamięta konwencji wyborczej z seksistowskim występem. I oczywiście „tej rudej” oraz „pani od seksu”…
Maciej Lerman
3 komentarze
To tak jak w Jabłonnie. Sekretarki fundacyjne?
Nie łudźmy się afery były, są i będą,,,skoro mieszkańcy pozwalają na taki sposób sprawowania rządów. Jak dla mnie największym fenomenem jest zachowanie części mieszkańców którzy zatracili zdolność logicznego myślenia i wyciągania wniosków. W jakim stanie umysłu trzeba być aby pisać posty o “niespotykanym rozwoju Legionowa” patrząc na betonową pustynię w jaką zamieniono Legionowo lub stojąc w potężnym korku aby przejechać z jednego końca miasta na drugi, lub pisać o “wspaniałej i darmowej” komunikacji stojąc w napchanym busiku który w dodatku w 55 tyś mieście kursuje co godzinę. Takie przypadki można mnożyć, pytanie co dzieje się w umysłach mieszkańców ????
dobrze dobrze więcej czadu 😉