DZIWIĘ SIĘ. Dwie kadencje i… wystarczy
2017-02-01 1:56:03
Skąd w ogóle pomysł, aby włodarze gmin, czyli prezydenci miast, burmistrzowie i wójtowie mogli sprawować te funkcje tylko przez określoną ilość kadencji? Okazuje się, że to takie demokratyczne zabezpieczenie. Chodzi o to, by wybrańca ludu, w którego ręce powierzono ogromną władzę, po jakimś czasie zastąpił ktoś inny, zanim temu pierwszemu odbije przysłowiowa palma i stanie się on tyranem i despotą.
Oczywiście są wybitne jednostki, za których rządami będą długo tęsknić mieszkańcy, ale ryzyko powstania wypaczeń i tworzenia się rozmaitych układów jest zbyt duże. Pokus bowiem jest wiele, a święci nie rodzą się każdym rogu. Zmiana zawsze jest potrzebna, bo nawet najlepsi gospodarze przez długie lata mogą nie dostrzegać pewnych problemów, przez co nie będzie realizowany interes niektórych grup mieszkańców albo i całych miejscowości.
Takie ograniczenia ilości kadencji obowiązują w większości demokratycznych państw, z kolei na przeciwnym biegunie są dożywotnie albo i dziedziczne rządy rozmaitych dyktatorów w państwach o egzotycznych ustrojach jak Korea Północna, Rosja, Białoruś czy Syria. To nie przypadek, że w takich Stanach Zjednoczonych prezydent może rządzić tylko przez dwie 4-letnie kadencje. To głęboko przemyślana i sprawdzona w praktyce zasada.
Dlaczego u nas ma być inaczej. Prezydent USA może być tylko dwie kadencje, a nasz wójt ma nie mieć takiego ograniczenia? Warto zauważyć, że już dziś niektóre samorządy wyglądają jak udzielne księstwa, a rządzący dzięki wykorzystywaniu urzędniczej machiny stają się praktycznie nieusuwalni. W wyborach otrzymują oni, jak w egzotycznych krajach, po 80 – 90 proc. głosów. A może demokracja w naszym państwie ma się kończyć na szczeblu samorządu?
Jak ostatnio słyszałem, argumentem przeciwko ograniczeniu dla wójtów, burmistrzów i prezydentów ilości kadencji do dwóch, ma być konieczność dokończenia przez nich inwestycji. Tak jakby nie mogły być one dokończone za rządów ich następców. Być może po wprowadzeniu takiego rozwiązania mniej będzie tych nietrafionych, bo będą one planowane w atmosferze ogólnego konsensusu.
Nie należy zapominać, że zarządzanie gminą to służba na rzecz mieszkańców i realizowanie ich woli, a nie budowanie własnych kosztownych pomników, za które często przyjdzie płacić następnym pokoleniom…
MACIEJ LERMAN