DZIWIĘ SIĘ. Podwieszeni pod władzę

2016-10-07 4:00:48

Chyba wszędzie, a więc również u nas, istnieje grupa ludzi, którzy swoją karierę
i powodzenie w interesach wiążą z dobrymi kontaktami z władzą. Niektórzy z nich bez znajomości, układów i powiązań wręcz w ogóle nie potrafiliby funkcjonować.

Jednocześnie dzieje się tak, że czym dłużej dana ekipa utrzymuje się przy władzy, tym większa jest liczba tak zwanych podwieszonych. Zwykle kręcą się oni w okolicach urzędu, wszystkich tam znają i wszystko wiedzą. Dzięki tym znajomościom, wiedzą z kim zagadać, do kogo się zgłosić i gdzie wyciągnąć rękę, na którą zawsze coś skapnie. Oczywiście są także firmy, które dzięki uprzejmości rządzących stale wykonują te same zlecenia dla samorządów. A ich los i przyzwoite zyski są zabezpieczone – przynajmniej do końca kadencji.

Specyfiką Legionowa jest to, że istnieją u nas także organizacje pozarządowe: fundacje, stowarzyszenia, które powstają tylko po to, aby ciągnąć profity ze współpracy z urzędem. Być może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że ich założycielami oraz członkami są sami urzędnicy. A więc ci, którzy powinni dbać o to, aby pieniądze podatników nie były marnotrawione i przejadane – sami je trwonią.

Podobnie jest z łączeniem funkcji. U nas bowiem często radny jest zarazem urzędnikiem albo pracownikiem spółdzielni lub odwrotnie. Nie ma jednak problemu, że mógłby popaść w konflikt interesów, bo w Legionowie wszyscy trzymający się w kręgu władzy, działają we wspólnym, dobrze pojętym interesie. Dlatego młody urzędnik udaje działacza organizacji pozarządowej i dzięki wsparciu urzędu liczy na posadę radnego, a radna dostaje posadę w urzędzie lub miejskiej spółce i wszyscy zainteresowani, może oprócz zwykłych mieszkańców, są zadowoleni.

Podwieszonym pod rządzących, mimo sielskiego życia, często towarzyszy jednak strach, że mogą wszystko stracić, gdy stołek straci ten, pod którego wszyscy pozostali są podwieszeni. Na ich miejscu jednak bym się nie obawiał, niestety. Gdy odejdą ci, na pewno przyjdą następni. A z podwieszaniem się pod innych podobno jest tak jak z jazdą na rowerze – gdy raz spróbujesz, to złapiesz bakcyla, a jak się nauczysz, to już nigdy nie zapomnisz.

MACIEJ LERMAN

mlerman@tio.com.pl

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *