FELIETON. Uszczelnianie systemu
2015-08-13 9:37:31Ostatnio znów pojawiły się głosy, że aby w budżecie było więcej pieniędzy, należy uszczelnić system podatkowy. Odbywa się to zwykle poprzez wzmożone kontrole podatników, a więc firm i zwykłych ludzi. Mierzy się powierzchnie lokali usługowych, czy aby nie są większe niż przewidziano, a także powierzchnię kostki na podjazdach. Likwiduje się też ulgi i szuka pomysłów na to, co by tu jeszcze opodatkować.
Przedstawicielka ministerstwa finansów, kiedyś przy jednej z takich okazji, oświadczyła triumfalnie, że jej resort widzi jeszcze wiele źródeł do opodatkowania i ma jeszcze wiele pomysłów. I faktycznie okazało się, że miał. Zaraz potem przedstawiono projekt opodatkowania gruntów położonych pod powierzchnią jezior i innych zbiorników wodnych. Co jakiś czas mówi się też o potrzebie wprowadzenia podatku od powierzchni dachów oraz podatku dla singli czyli tzw. „bykowego”.
W ślad za pomysłami na nowe podatki idą zwykle pomysły zaostrzenia kar i ścigania wszystkich, którzy chcieliby uniknąć płacenia daniny. Pomagają w tym niejasne przepisy i ich interpretacje, dzięki którym urząd może stwierdzić, że coś co dotychczas nie było objęte podatkiem, teraz będzie nim objęte.
Wszystkie te działania wydają mi się bezsensowne. Bardzo często bowiem, żeby wręcz nie powiedzieć z reguły, większy fiskalizm zamiast wzrostu wpływów do budżetu, powoduje ich spadek. Natychmiast bowiem w takich sytuacjach pojawiają się takie zjawiska jak szara strefa i przemyt z obszarów gdzie jest taniej. Dobrym natomiast, odwrotnym przykładem jest przeprowadzona kilka lat temu obniżka podatku akcyzowego na alkohol. Gdy podatek ten obniżono, wpływy do budżetu zamiast spadać szybko wzrosły.
Marzenia o uszczelnieniu systemy wynikają oczywiście z jednej strony z potrzeb budżetu, a z drugiej z pustki w kasie. Okazuje się jednak, że próby zapełnienia kasy takimi metodami przynoszą często odwrotne rezultaty, tym bardziej że samo utrzymanie aparatu, który ma ścigać i kontrolować podatników jest bardzo kosztowne.
Przypomina mi to wprowadzone w jednej z firm restrykcje spowodowane spadkiem dochodów. Aby pracownicy nie spędzali zbyt wiele czasu na przerwach w pobliskim centrum handlowym, postanowiono założyć monitoring i jedną z pracownic kadr oddelegować do obserwacji, zapisywania i mierzenia czasu wychodzących na przerwę. Niewiele zrobiono natomiast, aby znaleźć prawdziwe przyczyny kiepskich wyników finansowych. W efekcie koszty jeszcze wzrosły, bo w kadrach trzeba było zatrudnić jeszcze dodatkowe osoby, a pracownicy i tak szybko znaleźli niemonitorowane przejście do centrum, przez garaż.
Okazuje się, że podobnie jest z podatkami. Gdy będą uciążliwe i ludzi nie będzie na nie stać, zawsze znajdą drogę, aby je ominąć. Gdy będą niskie i oparte na prostych zasadach, każdy je zapłaci, choćby dla świętego spokoju.
MACIEJ LERMAN