JABŁONNA. Od wczesnego do późnego romantyzmu
2016-02-26 6:31:32
Było jak w czasach domowego muzykowania: partie skrzypiec i fortepianu zagrały panie będące siostrami, zaś na wiolonczeli towarzyszył im mąż jednej z pań; mowa o koncercie danym 21 II.
Słowo wstępne z ust prof. Andrzeja Zielińskiego to było właśnie to! Fachowe wprowadzenie w muzykę łącznie z informacją, że utwór Schuberta jest wieloczęściowy; taktowna, dyskretna pod adresem publiczności sugestia, aby nie klaskać między częściami. Dzięki temu majstersztyk wiedeńskiego geniusza mogliśmy kontemplować w pełnym skupieniu.
Skrzypaczka Magdalena Kling-Fender, wiolonczelista Robert Fender i pianistka Katarzyna Kling tworzą zespół o nazwie Vivotrio. Termin muzyczny vivo oznacza: żywo, żwawo. I rzeczywiście, wykonanie Tria B-dur Schuberta było żywe, pełne werwy, ba, żywiołowe, a więc bardzo w duchu i stylu tego kompozytora, o którym wiemy, że urodził się i żył po to, aby tworzyć, a tworzył właśnie żywiołowo, z niewyczerpaną inwencją i pomysłowością. Oceniając wykonanie pod względem technicznym – tu także nie można wnieść najmniejszych zastrzeżeń. Słowem, poziom mistrzowski.
Na pierwszym planie muzykowały instrumenty smyczkowe, toteż może nie do wszystkich uszu dotarło całe bogactwo partii fortepianowej oraz biegłość w jej odtworzeniu. Ja jednak, siedząc blisko steinwaya, mogłem delektować się zarówno śpiewnym uderzeniem w kantylenie, jak i perlistością gry w gamach i biegnikach. Zgranie trójki artystów – wyborne.
Jakże wielkie znaczenie ma słuchanie muzyki na żywo (nie mówiąc już o urodzie pałacowego wnętrza, idealnego miejsca dla kameralistyki). Tylko bezpośredni kontakt z instrumentalistami pozwala w pełni pochwycić sens triów, kwartetów etc. Skrzypce i wiolonczela wiodą wytworną konwersację, podają sobie wzajem poszczególne motywy i frazy. Słyszymy coś, co wydaje się nam “tylko” melodyjnym recytatywem, a za chwilę te same dźwięki, powtórzone przez drugi instrument, jawią się nam jako pełna, skończona melodia. Rzecz w tym, iż nie od razu można ją ogarnąć z racji jej obszernych rozmiarów; dopiero powtórka staje się tą kropką nad “i”. Podobnie jak w dramacie lub komedii: sama osobna kwestia jest niczym, dopiero następująca po niej riposta daje efekt teatralny.