KRÓTKO I NA TEMAT. Dogęszczenia, czyli prywatyzowanie zysków
2016-05-11 3:25:23
O przeróżnych patologiach można by pisać i pisać. Zawsze stanową one bowiem wdzięczny temat i budzą duże zainteresowanie czytelników. W przypadku Legionowa jest więc o czym pisać, ale nie ma z czego się cieszyć, bo tematów jest aż nadto.
Najpierw trzeba wspomnieć o tym, że władze nie zważając na fakt, że Legionowo jest już najgęściej zaludnionym miastem w Polsce, nie zamierzają na tym poprzestać. Nic z tym nie robią, albo raczej robią wiele, aby było możliwe dalsze dogęszczanie zabudowy. Świadczą o tym planowane miejskie i spółdzielcze inwestycje oraz nowo uchwalane plany zagospodarowania przestrzennego. Oczywiście odbywa się to jak zwykle kosztem wolnych przestrzeni, miejsc rekreacji i terenów zielonych. A więc dogęszczanie to będzie miało negatywny wpływ na komfort życia mieszkańców. Komu więc na tym zależy i kto widzi w tym swój interes?
Prezes spółdzielni mieszkaniowej, będący równocześnie przewodniczącym rady powiatu (już to należałoby nazwać patologią) oraz prezydent miasta tłumaczą, że buduje się nowe bloki, bo ludzie chcą tu mieszkać. Zapomnieli tylko, że mądra polityka przestrzenna polega na tym, aby budować w miejscach gdzie jest to możliwe i gdzie przygotowana jest odpowiednia infrastruktura.
W Legionowie takiej infrastruktury jednak nie ma, bo przez lata swojego urzędowania dopuścili się zbyt wielu zaniedbań. Nie ma więc ani dobrych połączeń komunikacyjnych, ani miejsc do parkowania samochodów, ani kanalizacji deszczowej. Mimo to obaj panowie chcą budować i dogęszczać, chociaż jak mówią, ani spółdzielnia, ani miasto na tym nie zarabia.
W inwestycje spółdzielni zaangażowane są spółdzielcze środki, a w inwestycje miasta środki pochodzące z budżetu czyli również publiczne pieniądze. Obciążenie to czyli dług rozkłada się na ogół spółdzielców i innych mieszkańców, którzy de facto finansują inwestycje. Czyżby więc wszyscy płacili za te inwestycje, a nikt na nich nie zyskiwał?
Z oświadczeń majątkowych najważniejszych w mieście polityków, a także doniesień o majątkach ich rodzin wynika jednak, że zarabiają właśnie oni. Stają się bowiem właścicielami najbardziej atrakcyjnych lokali usługowych w tych inwestycjach, przynoszących co miesiąc kilkunastotysięczne zyski, a płacą za ich kupno często grubo poniżej cen rynkowych. Na domiar pieniądze, które dotychczas np. płynęły do spółdzielczej kasy, teraz zaczynają płynąć do ich prywatnych kieszeni. Na przykład bank, który wcześniej wynajmował lokal od spółdzielni, teraz już wynajmuje go od syna prezesa.
Tak więc w Legionowie władzom udało się zrealizować pomysł, aby uspołecznić straty a sprywatyzować tylko zyski.
PAWEŁ SZYLING