KULTURA. O obrońcy legionowskiej estetyki
2017-11-19 7:02:22Mam kiosk w swojej wsi Wieliszew, więc z prasą lokalną zapoznaję się regularnie. Dlatego odpowiadam Ci, Antoni, natychmiast

Robert Żebrowski
Nie widzę sprzeczności pomiędzy moją wypowiedzią ze stycznia tego roku, kiedy zapraszałem publiczność na spotkanie z Twoimi tekstami, a moją wypowiedzią na facebooku z września. W tym czasie pojawiło się w prasie lokalnej kilka Twoich recenzji, które suchej nitki nie zostawiały na komentowanych przez Ciebie wydarzeniach – wydarzeniach z zakresu kultury bliskiej nam obu – muzyki klasycznej. Ja jestem tylko średnio świadomym odbiorcą i dlatego chciałbym, aby finansowane z publicznych pieniędzy koncerty odbywały się nadal – a rolą Twoją – odbiorcy w pełni uświadomionego (to bez ironii) jest promowanie tych wydarzeń, bo bez promocji uschną; ale uschną też z promocją skrajnie krytyczną, odbierającą im wszelki sens i wszelką rangę. Po co iść na koncert, który się nie odbył, choć tak naprawdę odbył się z policzalnym dokładnie 35-minutowym opóźnieniem? Po co słuchać światowej sławy organisty, skoro w puszczy muzyki nie ma dźwięków? Ale nie brnijmy w absurd.
Twoje recenzje z wielu koncertów XIII (pechowego) festiwalu organowego przeważyły szalę mojego niesmaku. Jeśli gramy w jednej drużynie – to strzelamy do tej samej bramki. A po twoich wypowiedziach miałem wrażenie, że strzelasz tylko samobójcze gole.
Co zaś tyczy Twych wypowiedzi o festiwalu jazzowym w zeszłym roku i o niegdysiejszym występie pani B. O. na Wiośnie Bardów – mogłeś przecież wydawcy TiO powiedzieć, że o tym nie napiszesz, bo się na tym nie znasz. Co jest prawdą, a Ty do nie znania się na czymś masz swoje święte prawo.
Wracając do mojego tekstu, który tak Cię wzburzył, muszę tu zacytować ów najgorszy fragment z facebooka, aby czytelnicy wiedzieli, że nie sranie i rozwolnienie były jego istotą: „Konkludując – nagonka na pana A. K. nie podoba mi się jak wszystkie inne nagonki na te nieliczne wilki, które jeszcze przemykają po obrzeżach kultury dyktowanej masom przez „jaśnie oświecony” mainstream. Ale wilki owe muszą też rozpoznać właściwie swój naturalny matecznik, aby nie srać w legowisko; szczególnie wtedy, gdy mają psychiczne rozwolnienie.”
Jeżeli, Antoni, poczułeś się tą wypowiedzią obrażony, to Cię przepraszam. Przepraszam Cię za to osobiście, ja, Robert Żebrowski, a nie jeden z funkcjonariuszy oficjalnego obiegu kultury, którym też jestem, ale przecież bycie w owym obiegu nie może pozbawić mnie prawa wyrażania własnych, osobistych opinii, tym bardziej, że podpisuję się pod nimi tylko ja, a nie mój MOK-owski awatar. Dlatego dziwi mnie Twoja decyzja o zaniechaniu komentowania MOK-owskich wydarzeń tylko dlatego, że ja właśnie (również pracownik MOK, ale poza tym człowiek, jak każdy), wypowiedziałem się we własnym imieniu na facebooku o tym, co napisałeś. Równie dobrze mógłbym piętnować redakcję TiO za to, że Twoje inkryminowane recenzje publikuje – a od tego jestem daleki. Każdy sam odpowiada za swoje słowa.
Były kiedyś czasy piękne i zapomniane. Młodszy o kilka lat pan A. K. zjechał doszczętnie w tekście dla TiO koncert dany przez „maestra” Morkę. Z satysfakcją świeciłem oczami przed koleżankami z MOK-u, które głosiły: „Cóż ten twój ulubieniec napisał o naszym idolu? Jak mógł?”. Taki Morka sprzeda się zawsze i wszędzie, bo „taką mamy kulturę”. Wtedy zajadle broniłem Kawczyńskiego i jego swobody wypowiedzi.
Czy widzisz, Antoni, różnicę, pomiędzy dawnymi i obecnymi czasy? Tu nie chodzi o Morkę, lecz o Bacha. O Bacha, którego ktoś gra. Napisałbym: „Zagrał Bacha źle, ale jednak zagrał Bacha. Jutro zagra lepiej!”.
Robert Żebrowski