LEGIONOWO. Z suitą przez wieki

2016-08-03 11:33:51

XII Legionowski Festiwal Muzyki Kameralnej i Organowej

Na początku zabrzmiał Koncert d-moll na organy solo podwójnego autorstwa Bacha i Vivaldiego w wykonaniu dyrektora artystycznego Festiwalu Jana Bokszczanina – mowa o pierwszym muzykowaniu festiwalowym w niedzielę 31 VII.

Wirtuozowska gra Jana Bokszczanina pozwoliła mi zrozumieć, czym jest muzyka barokowa. I część Koncertu d-moll to obraz fontanny. Cząsteczki wody bezustannie pną się w górę i spływają w dół, by ustąpić kolejnym cząsteczkom-nutom. A widok migoczącego w słońcu wodotrysku jest wciąż ten sam, niezmienny. Barok to jakby próba utrwalenia ruchu, uwiecznienia chwili, która jest piękna. Po cudownej, melancholijnej melodii w środkowej części dzieła wraca w finale ów radosny puls.
Co prawda moje porównanie bardziej pasuje do wcześniejszego występu organisty, występu, który miał miejsce w warszawskiej katedrze Św. Jana. Grzmienie rozlegające się w kościele legionowskim bardziej nasuwało asocjację z wodospadem czy wręcz wodogrzmotami. Znajduje tu potwierdzenie pogląd, że nie ma dwu identycznych interpretacji, zwłaszcza w grze na organach, instrumencie, który w każdym kościele jest inny, swoisty, niepowtarzalny.

Jako drugi punkt programu zaprezentowano suitę Bacha na wiolonczelę solo. Ponieważ we wszystkich sześciu suitach Bachowskich występuje ten sam schemat (preludium, allemande, courante itd.), wykonawca, Cristian Florea z Rumunii, wpadł na pomysł, aby wybrać z całej szóstki poszczególne ogniwa i ułożyć nowy zbiór. Dało to ciekawy efekt. Tę „nową” suitę trudno nazwać kolekcją tańców. Nastąpiło jakby odejście od muzyki dworskiej, użytkowej. W nowym układzie poszczególne części należałoby już określić jako małe poematy wiolonczelowe.

Suitę Jana Sebastiana uzupełniono niejako dwiema innymi suitami. Pierwsza z nich została przez twórcę, Enrico Casalsa, poświęcona pamięci genialnego brata, Pabla. Autorem drugiej jest Gaspar Cassado. Bardzo interesujące jest takie zestawienie baroku z XX wiekiem. Dzięki tym współczesnym kompozycjom mogliśmy się przekonać, jak wielkie są możliwości techniczne i wyrazowe wiolonczeli. Mowa muzyczna tego instrumentu, znanego głównie ze swej niezrównanej śpiewności, jest bogatsza niż można się było spodziewać. Oczywiście tylko wirtuoz wysokiej klasy, jakim jest Cristian Florea, był w stanie zademonstrować nam owe możliwości, operując tonem soczystym i głębokim w dolnych rejestrach i pieściwym w górnych. Nośność dźwięku tak nadzwyczajna, że w utworach na dwa instrumenty możliwy był pełny kontakt między usytuowanym przy prezbiterium wiolonczelistą a jego partnerem zasiadającym przy organowej klawiaturze.

Dzięki temu, że wiolonczelista nie opuszczając swego miejsca u stóp ołtarza umożliwiał słuchaczom kontemplowanie gry z niewielkiej odległości, dzięki temu – powtarzam – można istotnie mówić o festiwalu muzyki nie tylko organowej, ale i kameralnej. Oby już tak było zawsze.

Do tych dwóch instrumentów, o których mowa, doszedł trzeci. Był to dzwon kościelny obwieszczający wiernym zbliżanie się pory mszy wieczornej. Pół biedy, że owo dzwonienie zbiegło się ze Sceną pastoralną z odgłosami burzy Louisa Lefebure-Wely, utworem niezbyt wybitnym, bladym naśladownictwem Symfonii „Pastoralnej” Beethovena. Gdyby natomiast zagłuszona została zachwycająca melodia, jaką jest Arioso z Kantaty 156, szkoda byłaby niepowetowana.

ANTONI KAWCZYŃSKI

toiowo@toiowo.eu

Fot. MOK Legionowo

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *