LEGIONOWO. Zagonili łosia na śmierć?
2020-09-06 5:21:04
Łoś, który zabłądził na os. Piaski, nie przeżył akcji ratowniczej, która miała polegać na uśpieniu i odłowieni zwierzęcia oraz przewiezieniu go w bezpieczne miejsce. Przy okazji okazało, że Legionowo nie posiada procedur dotyczących postępowania z dzikimi zwierzętami
W czwartek (20 sierpnia br.) ok. godz. 7.00 rano mieszkańcy zawiadomili odpowiednie służby o łosiu wałęsającym się na terenie Osiedla Piaski. Wielkie ok. 300 kg zwierzę miało chodzić pomiędzy blokami i w ten sposób zwróciło uwagę mieszkańców.
Łoś na osiedlu
Według innych relacji, łoś miał próbować wejść na teren Centrum Szkolenia Policji, z którego prawdopodobnie został przepędzony. Na miejscu pojawili się strażacy, strażnicy miejscy i policjanci. – Łoś był oporny i mieli problemy, żeby go wywabić z osiedla – relacjonowali mieszkańcy. Wkrótce zatrzymano i zablokowano ruch na ul. Piaskowej, aby zapobiec możliwości kolizji zwierzęcia z pojazdami. – Ten łoś wyraźnie chciał przedostać się na teren CSP. Zaganiali go strażnicy miejscy i strażacy, ale on i tak poszedł, gdzie sam chciał, pod ogrodzenie Centrum. Zaganianie trwało pare godzin. – opowiadał jeden z naocznych świadków.zdarzenia.
Weterynarz na pomoc
Około godz. 10.00 na miejsce przybył z Nowego Dworu Maz. Powiatowy Lekarz Weterynarii Maciej Wierzchoń. Po zorientowaniu się w sytuacji zdecydował on o wezwaniu doświadczonego w takich zdarzeniach lekarza weterynarii z poza powiatu legionowskiego, który mógłby uśpić zwierzę. Podjęto bowiem decyzję o podaniu środka usypiającego, a następnie przewiezieniu łosia w bezpieczne miejsce. Miał to być teren leśny w Białobrzegach. Według Macieja Wierzchonia, w zaistniałej sytuacji było to jedyne bezpieczne dla ludzi oraz dla zwierzęcia rozwiązanie.
Nikt nie kierował akcją?
Według jego relacji, gdy przybył na miejsce akcji, panował tam chaos. – Wszyscy się starali i robili co mogli, a nawet poświęcali i za to należy podziękować strażakom z OSP, policjantom i strażnikom miejskim. Ale miałem wrażenie, że nie ma jednej osoby, która kieruje tą akcją – powiedział nam Powiatowy Lekarz Weterynarii. Jak mówił, przyjechał na miejsce żeby pomóc kolegom, ale tak na prawdę, to nie jest jego zadanie, ale zadanie własne gminy. Gmina Legionowo powinna mieć odpowiednie procedury, jak w takich przypadkach postępować z dzikimi zwierzętami. A okazało się, że w Legionowie takich procedur nie ma.
Łoś nie przeżył
Z naszych informacji wynika, że dopiero po przybyciu Powiatowego Lekarza Weterynarii, to on podjął decyzje co zrobić ze zwierzęciem, sprowadził doświadczonego weterynarza ze sprzętem i zorganizował transport łosia. Lekarz weterynarii podał zwierzęciu 3 dawki środka usypiającego. Jak się dowiedzieliśmy, dawka dopuszczalna nie została przekroczona. Jednak po dojechaniu do Białobrzeg, okazało się że łoś nie żyje. Według Wierzchonia, trudno stwierdzić przyczynę śmierci łosia. Jego zdaniem, na pewno mogły się do tego przyczynić stres zwierzęcia, panujący upał i długość trwania akcji.
Brak procedur
Przy okazji okazało się, że w największym w tym rejonie 50-tysięcznym mieście, nie ma wypracowanych procedur jak postępować w podobnych przypadkach z dzikimi zwierzętami. Według Powiatowego Lekarza Weterynarii, w innych miejscowościach mają co najmniej podpisane porozumienia z wybranym weterynarzem oraz nadleśnictwem odnośnie miejsca przewożenia zwierząt, maja też zabezpieczony transport i odpowiedni sprzęt do przeprowadzenia takiej akcji. Okazuje się, że w Legionowie wszystko trzeba było dopiero organizować.
Wojciech Dobrowolski