LEGIONOWSKI ZWIERZYNIEC. Białe na celowniku
2016-02-05 3:40:15
Rozczulają mnie białe pupki sarenek. Jak widzę je hasające po pobliskich łąkach, dochodzę do wniosku, że Pan Bóg ma super poczucie humoru. Założył im na tyłeczki takie białe majteczki.
Ze względu na „dobrodziejstwo” linii wysokiego napięcia w gminie Nieporęt, nieopodal mojego domu, przez wiele lat sarny będą miały sporo miejsca dla siebie, a ja stały podgląd na piękne stada, zgrabne nóżki, urocze pyszczki i małe brykające za starszymi kozłami. Tak, przyznam się…, mam swój niewielki wkład w legionowską populację saren, bo od wielu lat na odległość wyczuwam zbliżające się polowania i jak syrena alarmowa z mojego okna informuję „panów z dubeltówkami”, że nie zgadzam się na strzelanie tak blisko domu. Mało tego, w zeszłym roku na ich widok wezwałam policję i na wiejskim zebraniu opowiedziałam o legalnych albo nielegalnych polowaniach zagrażających życiu mieszkańców. Inni jego uczestnicy dodali, że znajdują w lasach wnyki i mają dowody na lokalne kłusownictwo. Zaznaczam jednak, że ja nie tyle zabraniałam polowań w lasach, co protestowałam wobec ludzkiej głupoty i bezmyślności. Wokół naszych nieruchomości jest przecież coraz mniej wolnej przestrzeni, bo domy wyrastają na potęgę i jeżeli kilkanaście lat temu widziałam zorganizowane nagonki, wtedy nie przerażały mnie ich odgłosy tak bardzo jak teraz.
To jest nie do pomyślenia, żeby na moich oczach, gdy patrzę przez okno, odbywała się strzelanina. Wokół są przecież dzieci przez łąki wracające do domów, rolnicy chodzący z psami po polach albo przypadkowi właściciele czworonogów poszukujący swoich pupili po tym, jak spłoszyły je jakieś wystrzały. Nie – polowaniom tak blisko ludzi i domów!
W Nadleśnictwie Jabłonna poinformowano mnie, że w powiecie legionowskim w marcu 2015 r. było ponad 600 saren: 365 kóz i 255 kozłów. Na kozy i koźlęta można polować od 1 października do 15 stycznia, natomiast na kozły od 11 maja do 30 września. Pani Ewa Grzywacz, specjalistka ds. ochrony lasu, przyrody i łowiectwa wyjaśnia, że obecnie do zwierzyny nie wolno strzelać „w odległości mniejszej niż 500 m od miejsca zebrań publicznych w czasie ich trwania lub w odległości mniejszej niż 100 m od zabudowań mieszkalnych”. Co gorsza, wedle pani Ewy legitymować myśliwych może wyłącznie: policja, straż leśna, służba leśna, straż parków narodowych i państwowa straż łowiecka, straż graniczna oraz żandarmeria wojskowa. A mieszkaniec nie ma prawa, gdy kłusownik chodzi po jego polu? Policja twierdzi, że nie. Wniosek: trzeba więc szybko nowelizować te przepisy, bo trzymanie się wyłącznie litery prawa naprawdę doprowadzi niebawem do nieszczęścia.
Olga Gajda