NASZ WYWIAD. Ku chwale Armii Krajowej! Rozmowa z dr Pawłem Brudkiem, historykiem z Muzeum Powstania Warszawskiego

2020-07-29 4:36:07

Widok ze strony Pragi na walczącą lewobrzeżną Warszawę
(zdjęcie z wystawy w Muzeum PW)

Kolejne rocznice wybuchu Powstania Warszawskiego są dobrą okazją do poszerzania wiedzy o tym wydarzeniu. Poniższy wywiad wielu czytelnikom pomoże odpowiedzieć na kilka istotnych pytań, np. :
– dlaczego Sowieci tak późno dołączyli do powstańczych walk i kiedy to się stało,
– jak polscy żołnierze z 1 Armii Wojska Polskiego wspierali powstańców i gdzie walczyli z niemieckim okupantem,
– dlaczego Jabłonna została wyzwolona dopiero pod koniec października 1944r., choć wojska radzieckie były w okolicach Nieporętu już w sierpniu 1944 r.?

Ofiarność i heroizm Armii Krajowej jest niezaprzeczalny. Natomiast opinie jakoby Powstanie Warszawskie, które wybuchło również w Legionowie (wspierane akcjami akowców z pobliskich wsi), było nieprzygotowane – są wierutnym kłamstwem. Przecież Związek Walki Zbrojnej, przekształcony w Armię Krajową już od 1941 r. werbował ochotników, prowadził konspiracyjne szkolenia wojskowe dla żołnierzy czy odbierał zrzuty broni. Ta działalność wzmacniała mentalny opór mieszkańców i ducha walki z bezwzględnym najeźdźcą, co ostatecznie miało prowadzić do Powstania. Wybuchło 1 sierpnia 1944 r. W Legionowie i okolicy zakończyło się po 3 dniach, a co być może nie wszyscy wiedzą, tyle również trwało po praskiej stronie Warszawy. Dowódcy z tych terenów wstrzymali walkę ze względu na brak broni i przeważające siły wroga. Lewobrzeżna Warszawa walczyła przez 63 dni…

Olga Gajda: Kiedy Armia Czerwona stanęła po stronie warszawskiej Pragi? Proszę o określenie tego możliwie najprecyzyjniej. Dzień, godzina… Dopytuję, ponieważ wszechobecna jest opinia, że stali i czekali aż się Warszawa wykrwawi. To straszne! Wśród sowieckich żołnierzy byli jednak przecież Polacy, w tym warszawiacy. Jak oni wspierali Powstańców?

Dr Paweł Brudek z Muzeum Powstania Warszawskiego

– Dr Paweł Brudek: Dojście Sowietów oraz 1 Armii Wojska Polskiego, dowodzonej przez gen. Zygmunta Berlinga następowało etapami. Rozpoczęło się w ramach operacji na Białorusi, której początek datuje się na 23 czerwca 1944 r. Ten dzień był 3 rocznicą ataku Hitlera na Związek Sowiecki. Wtedy ruszyła olbrzymia ofensywa 6 frontów. To około 2,5 mln wojska, które dosłownie w ciągu kilku tygodni przesunęło front o 400 km. Nikt się tego nie spodziewał. W ciągu kilkudziesięciu dni zniszczono więcej niemieckich dywizji pancernych niż Niemcy mieli we Francji. To przykład operacji, po których III Rzesza nie mogła się już podnieść. To wtedy został zajęty Lublin, gdzie proklamowano utworzony wcześniej w Moskwie Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego (PKWN). Wtedy przez polskie terytorium toczyło się 6 frontów, spośród których najważniejszy dla Warszawy i okolic będzie 1 Białoruski Front. Pierwszym jego dowódcą był polskiego pochodzenia oficer – gen. Konstanty Rokossowski. Rokossowski był warszawiakiem, który w czasach I wojny światowej został wywieziony. Zadaniem 1 Frontu miało być opanowanie jak największej części prawego brzegu Wisły i w przyszłości kontynuowanie ataku w kierunku północno-zachodnim. Po drodze była Warszawa. Plan jej zdobycia wykuwa się w dramatycznych dniach końca lipca i początku sierpnia 1944 r.

Na Wybrzeżu Kościuszkowskim niemieckie serie koszą desant berlingowców
(zdjęcie z wystawy w Muzeum PW)

O. G.: Gdzie na początku sierpnia 1944 r. walczył 1 Białoruski Front, w skład którego wchodziła m.in. 1 Armia Wojska Polskiego, 1 Warszawska Dywizja Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, Dywizja im. Romualda Traugutta i Dywizja im. Jana Henryka Dąbrowskiego, w których służyli Polacy?

P. B.: Na początku sierpnia 1944 r. Sowieci dochodzą mniej więcej na odległość 20 kilometrów od granic Warszawy. Na początku sierpnia zajmują Otwock, Miedzeszyn, Radość – tereny od południowego wschodu Warszawy. Atakują również od północnego wschodu – idą od Zegrza, Nieporętu, Wieliszewa. To setki tysięcy żołnierzy. Jednak jednostki polskie były niedoświadczone, wciąż w trakcie formowania. Od początku strona sowiecka używała ich do najtrudniejszych operacji, takich jak rozpoznanie frontu pod Lenino. Pod koniec lipca 1944 r. Sowieci dokonują próby przerzucenia się na lewy brzeg Wisły, w okolice takich miejscowości, jak: Warka, Magnuszew, Kazimierz nad Wisłą, Puławy. Strona niemiecka broni się tam zaciekle. Dywizja T. Kościuszki ląduje na lewym brzegu i osłania przyczółek warecko-magnuszewski.

Grupa żołnierzy gen. Berlinga w niemieckiej niewoli
(zdjęcie z wystawy w Muzeum PW)

O.G.: Czy w Dywizji T. Kościuszki dominowali żołnierze -zwolennicy komunistów czy w większości byli to przypadkowi polscy żołnierze walczący o niepodległą ojczyznę?

P. B.: W tej dywizji służyli polscy patrioci, ludzie walczący o swój byt, o przyszłość. Nie chcieli do końca życia pracować za Kołem Polarnym – na Syberii, czy przy wyrębie lasów. Oni traktowali 1 Armię Wojska Polskiego jako ostatnią szansę wydostania się z piekła. 1 Dywizja im. Tadeusza Kościuszki liczyła nawet 6-7 tys. żołnierzy, wśród których byli ci, którzy: walczyli w Kampanii Wrześniowej, cudem uniknęli wywózki do Katynia, a także wywiezieni do łagrów. W czasie wrześniowych walk o warszawską Pragę młodzież z Armii Krajowej bardzo ofiarnie pomagała 1 Dywizji. Wielu akowców pokazywało pola minowe, kierowali na bezpieczne trasy. Można mówić o dobrej współpracy i zaufaniu między akowcami na Pradze i żołnierzami 1 Armii.

Lublin wita marszałka Konstantego Rokossowskiego
(zdjęcie z wystawy w Muzeum PW)

O.G.: Można sądzić, że wspominana przez Pana bitwa pod Okuniewem w znacznym zakresie spowolniła marsz 1 Białoruskiego Frontu na Warszawę…

P. B.: 5 sierpnia 1944 r. sowieckie przekonanie, że Warszawę uda się zdobyć z marszu, legło w gruzach. Pod Okuniewem 5 sierpnia Sowieci dostali naprawdę potężnego łupnia od Niemców, którzy zaatakowali dwoma dywizjami pancernymi: 3 dywizją SS Totenkopf i 5 Viking. Bitwa trwała 8 dni. Sowieci stracili masę ludzi. Nie mieli żywności, a ponieważ szli za szybko, transport nie zdążył uzupełnić braków benzyny czy amunicji. Bitwa rozciągała się właściwie od Nieporętu po Anin i Radość. O tej klęsce Sowietów powstańcy warszawscy niewiele jednak wiedzieli. Natomiast z informacji polskiego wywiadu wynikało, że sowieckie czołgi wkraczają w zabudowania Pragi. Prawdopodobnie był to wydzielony jakiś zagon pancerny, który się zagubił. W ten sposób doszło do zafałszowania rzeczywistości, że 1 sierpnia 1944 r. Sowieci są już na Pradze. Po klęsce 5 sierpnia pod Okuniewem strona sowiecka doszła do takich miejscowości, jak: Pohulanka, Zakręt, Stara Miłosna. To blisko zabudowań praskich, gdzie 1 Białoruski Front napotyka na potężną, niemiecką linię fortyfikacyjną: bunkry betonowe, olbrzymie niemieckie schrony. Strona sowiecka zatrzymuje się tam, a plan zdobycia Warszawy, opracowany przez Konstantego Rokossowskiego i Gieorgija Żukowa ląduje na biurku Stalina.

O. G.: Tadeusz Kuźma, kombatant AK z Rembelszczyzny (gmina Nieporęt) wspominał, że w sierpniu 1944 r. w jego okolicy było już wojsko sowieckie, które chciało go zwerbować…

P. B.: W sierpniu 1944 r. front się wyginał. Sowietom udało się Niemców zepchnąć potężnie na wschód, natomiast trudniej im to przychodziło od północy. Dla strony niemieckiej było bardzo ważne utrzymywać Zegrze, Nieporęt i generalnie całą przestrzeń wzdłuż prawego brzegu Wisły, do Modlina. Nazwali ten obszar przedmościem i stworzyli pojęcie pozycji fortyfikacyjnej: Warszawa-Modlin, która obejmowała: Jabłonnę, Chotomów, Legionowo.

Na przełomie października i listopada 1944 r. jednostki 47. Armii Czerwonej oraz polscy żołnierze 2. Pułku Piechoty pokonali w Jabłonnie hitlerowską dywizję
Fot. Olga Gajda

O. G.: Na potwierdzenie tego, co Pan mówi, na Szlaku Polski Walczącej w Jabłonnie, na wale, nieopodal Wisły są pozostałości niemieckich stanowisk strzeleckich z II wojny światowej. Kawałek dalej jest dom z pamiątkową elewacją ze śladami walki z października 1944 r. toczonej z Niemcami. Znajduje się przy ul. Modlińskiej 3. To dowód walk w Buchniku (był na granicy Jabłonny). Pod koniec października 1944 r. 1. Armia Wojska Polskiego, w tym polska piechota, gdy walki prowadziły czołgi, zajęła teren Buchnika.

P. B.: Tak, ale mówi pani już o walkach po zakończeniu Powstania Warszawskiego. Cofnijmy się w czasie. Stalin milczał przez miesiąc od przedstawienia mu planu zdobycia Warszawy. Działał z premedytacją. Był bardzo rozczarowany Niemcami. Uważał, że oni powinni zgnieść powstańców warszawskich w ciągu paru dni. On nie chciał, aby Powstanie Warszawskie wciągnęło jednostki Frontu Białoruskiego. Sowieci rozpoczęli więc wielkie działania pozoracyjne, dalekie od Warszawy, niby odciągające niemieckie siły.

O. G.: Co ostatecznie zadecydowało o zajęciu warszawskiej Pragi przez 1 Białoruski Front?

P. B.: Stalin wyczekiwał, by Powstanie Warszawskie padło. Jednak mijał tydzień, miesiąc i nic. Mało tego, lądują alianci, wysyłają samoloty, zrzucają broń. Nagle takie mocarstwa, jak USA i Wielka Brytania uznały Armię Krajową za aliancką siłę zbrojną. To dla Stalina zrobiło się niebezpieczne i w tym momencie pojawia się koncepcja, by zająć Pragę. Dopiero po 40 dniach Powstania Warszawskiego zapada taka decyzja. Trzeba też pamiętać, że II wojna światowa była nowoczesną wojną. Mnóstwo korespondentów wojennych, gazety, zdjęcia. Zaistniała sytuacja była nagłaśniana. I w tym momencie odpowiadam na pani pierwsze pytanie. 10 września 1944 r. rano, mniej więcej o 10.00 godz. zaczyna się sowieckie uderzenie. Uderzenie nastąpiło od strony: Alina, Radości, gdzie wojsko stanęło 31 lipca 1944 r. Sowieci wysłali Polaków przodem. Słabo działał zwiad, wskutek czego poniesiono duże straty na niewykrytych wcześniej polach minowych. Następnie rozpoczęła się 5-dniowa bitwa, bardzo zażarta, dynamiczna i niebezpieczna. Mając miesiąc czasu Niemcy przygotowali aż 3 linie obrony. W tych walkach zginęło ponad 1 tys. ludzi. 15 września 1944 r. Niemcy wycofali się z Ogrodu Zoologicznego. Dalej na północ nadal jednak byli Niemcy. Dopiero po 10 października 1944 r. rozpoczęło się wielkie uderzenie w kierunku Jabłonny, Legionowa, Chotomowa.

Gen. Zygmunt Berling
(zdjęcie z wystawy w Muzeum PW)

O. G.: Jak Pan ocenia postawę gen. Zygmunta Berlinga oraz jego decyzje w czasie trwania Powstania Warszawskiego? Mógł zrobić więcej? Wcześniej, gdy odłączył od Armii Andersa i pozostał w ZSRR, generał traktował go jako zdrajcę, podobny stosunek miały polskie władze na uchodźctwie. Ten żołnierz z krwi i kości był kontrowersyjny. To pierwszy dowódca 1 Warszawskiej Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, z wykształcenia prawnik, który chciał w Polsce rządów wojskowych, niezależnych od polityki…

P. B.: Historia postawiła Zygmunta Berlinga w sytuacji, w której nie mógł sobie poradzić. Ja jednak wierzę w jego dobrą wolę. On naprawdę wiele chciał, ale miał spętane ręce. Stworzono wokół niego atmosferę nagonki, a jego adiutant został aresztowany przez polskie komunistyczne władze. Został oskarżony o to, że był agentem Andersa. Bierut chciał Berlinga całkowicie usunąć z polityki. Po zakończeniu Powstania Warszawskiego dowódcą 1 Armii Wojska Polskiego został generał Władysław Korczyc – człowiek, który zupełnie myślał po sowiecku. Berling myślał inaczej. Sowieci nie chcieli, żeby dowodził w polu. W czasie Powstania Warszawskiego Zygmunt Berling dowodził Polakami w trakcie 7-dniowych walk na przyczółkach: Czerniaków, Powiśle, Żoliborz, Kępa Potocka. Sądził, że z zaskoczenia zwycięży i tym zachęci sowieckich kolegów do walki. Potem okazało się, że nie panuje nad swoim wojskiem. Rozkazy, które wydawał były najprawdopodobniej sabotowane, bo sowieckie dowództwo dawało inne. Strona radziecka stwarzała wyłącznie wrażenie pomocy dla Polaków. W rzeczywistości chciała klęski Polaków oraz obarczenia Berlinga winą za niepowodzenie. Trzeba pamiętać, że przeciwnikami Berlinga byli: Bolesław Bierut, Edward Osóbka-Morawski, Wanda Wasilewska. Ci przyszli przywódcy Polski, wybrani przez Stalina, nie chcieli, by polskimi żołnierzami dowodził taki Berling – były legionista Piłsudskiego, burżuj, militarysta, który chciał, aby wojsko współrządziło krajem.

To dom w Jabłonnie (ul. Modlińska 3) ze śladami walki
Fot. Olga Gajda

O. G.:Od wielu lat działam w środowisku kombatantów Armii Krajowej. Wszyscy, łącznie z moim ojcem ś.p. ppor. Edwardem Gajdą ps. „Korzeń”, który należał do 1 Rejonu Marianowo-Brzozów VII Obwodu „Obroża” Armii Krajowej, w pełni popierali wybuch Powstania Warszawskiego i doceniają jego rolę. Niestety nie wszyscy Polacy ich rozumieją. A jak Pan uważa? Dlaczego warto było, by Powstanie Warszawskie wybuchło?

P. B.: Podczas II wojny światowej Polska miała do czynienia z państwem, które nie ukrywało, że chce nas zamienić dosłownie w proch i zniszczyć naszą stolicę. W II poł. 1944 r. mieliśmy już świadomość, że państwo niemieckie tę wojnę przegrywa. Trzeba również pamiętać, że masa rodaków wychowywana była na tradycji I wojny światowej, która pokazywała jedno – nie odzyskaliśmy niepodległości siedząc w domu. Nie robił tego ani Piłsudski, ani Dmowski. Ryzykując wszystkim i przewracając swoje życie do góry nogami po 14 roku, Polska odzyskała niepodległość. To filozofia czynu dała oczekiwane efekty, a nie filozofia konformizmu, że jakoś się dopasujemy i świat zostawi nas w spokoju. Nie mieliśmy wtedy lepszej alternatywy. W tym tragicznym czasie Polska wybrała dobrze. Straty, jakie ponieśliśmy, były konsekwencją tego, z jakim wrogiem mieliśmy do czynienia. Oczywiście można rozważać, czy Powstanie nie powinno wybuchnąć trochę później, w obliczu luf czołgów sowieckich w centrum Pragi.

Dziękuję za rozmowę
Olga Gajda

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *