NIEPORĘT. Symfonia z Nieporętu
2016-11-16 2:10:19
Pod koniec października odbyła się premiera Brass Symphony skomponowanej przez Piotrka Wróbla z Nieporętu. Sala koncertowa pełna była umuzykalnionej rodziny, przyjaciół, melomanów i nauczycieli. Muzycy bisowali.
Krystyna Smoczyńska, ciotka Piotrka i wieloletnia nauczycielka muzyki uważa, że utwór ten jest niezwykle zróżnicowany i każda część prezentuje zupełnie odmienny styl – każdy może znaleźć coś dla siebie. Cechuje ją ciekawa harmonia i przepiękne, chwytające za serce melodie. Ojciec kompozytora pan Andrzej Wróbel również zachwycony: – To najlepsza jego kompozycja. Dzieło świetne, które charakteryzuje znakomite opanowanie przez twórcę warsztatu kompozytorskiego i pełne świeżych pomysłów. W końcu Wiesław Smoczyński, wujek, też fan twórczości Piotrka podkreśla, że jego muzyka jest zrozumiała i radosna. Co istotne zawiera elementy melancholijne.
– W murach Uniwersytetu Muzycznego F. Chopina 28 października odbyło się prawykonanie twojej kolejnej kompozycji muzycznej. Byliśmy, słuchaliśmy. Powiedz coś więcej na ten temat.
– Jest to obszerna kompozycja – symfonia na instrumenty dęte blaszane. Symfonia jest historycznie bardzo znaną i cenioną formą z rozbudowanymi częściami. Moja ma 5 części. Utwór trwa około 40 minut i jest to spory kawałek muzyki.
– O czym słuchamy i jak ją mamy rozumieć?
– W Brass Symphony zawarłem małą filozofię o przemianach. Na początku musimy mieć wiarę w przemianę i pierwsza część opowiada właśnie o tej wierze. Druga jest o walce, koniecznej do dokonania przemiany, trzecia ma tytuł katarsis, czyli oczyszczenie po tej walce i przeżyciach, czwarta to beztroska, pełen relaks i w piątej następuje spełnienie, czyli coś co jest nagrodą po wcześniejszych zmaganiach i walkach.
– To brzmi intrygująco. Zawarłeś w symfonii jakieś wątki polityczne, czy przemieniałeś w nuty swoje doświadczenie życiowe?
– Nie, ja jestem daleki od polityki i muzyki w politykę nie chcę mieszać. Ten utwór należy odbierać życiowo i egzystencjalnie.
– Co spowodowało, że skomponowałeś ten utwór?
– Nosiłem się z tym od dawna. To chęć wyrażenia dużego pokładu emocji, w takiej rozbudowanej formie, gdzie jedna część jest powiązana z kolejnymi. Zewnętrznym bodźcem był niewątpliwie fakt, że Instytut Muzyki i Tańca przekazał dotację na stworzenie tej kompozycji i wykonanie jej przez Polską Orkiestrę Symfonię Iuventus.
– Gdzie i kiedy skomponowałeś Brass Symphony?
– Pisałem ją przez 2 miesiące, od końca lipca do końca września. Robiłem to u nas, w gminie Nieporęt, a także w wynajmowanym drewnianym domku nad Narwią.
– Co mieszkańcy powiatu legionowskiego mogą usłyszeć w tej symfonii z lokalnych dźwięków? Może to szum fal, warkot motorówek, wycie lisów albo śpiew słowików?
– Hmm, takich rzeczy raczej nie usłyszą. Natomiast zawarłem w niej coś co odzwierciedla naszą słowiańską duszę, tj. dużo romantyzmu, nostalgii, witalnej energii i beztroskiej radości. Jeśli chodzi o język muzyczny, to jest bardzo szeroki – od klasterów i techniki dodekafonicznej, po proste, pięknie brzmiące akordy dur-moll. Są rzewne melodie, elementy swingu, soczysty chorał, wszystko to świetnie brzmi „na blachę”.
– Czy to jest najpoważniejsze twoje dzieło?
– Z dużych form napisałem jeszcze koncert na orkiestrę i koncert na puzon. To jest moja pierwsza symfonia. Jest skomponowana na 14 instrumentów dętych: 4 trąbki, 4 puzony, 4 waltornie, 2 tuby i to wszystko jest wzmocnione perkusją. To jest specyficzny skład, ale wynika z tego, iż jestem orędownikiem instrumentów dętych, głównie blaszanych, choć oczywiście nie tylko. Sam gram na puzonie i tubie. Są to po prostu „moje instrumenty”, w tej rodzinie czuję się najlepiej, co oczywiście nie oznacza, że nie komponuję na instrumenty smyczkowe, perkusyjne. Jako kompozytor z ukończonymi studiami muszę sprawnie operować każdym składem i instrumentem.
OLGA GAJDA