PO SĄSIEDZKU. Burmistrz chciał zabić żonę. Dlaczego?

2016-05-06 10:14:32

STARE DZIEJE. Gdy Nowym Dworem rządził Pluszcz.

W czerwcu 1901 r. po raz kolejny sprawdziło się twierdzenie, że Nowy Dwór Maz. nie ma szczęścia do swoich burmistrzów.

W porównaniu z innymi miastami zarobki włodarza miasta były niewielkie, a pracy miał więcej niż w innych miejscowościach. Skutek był taki, że władze „skazywały” na pracę w Nowym Dworze osoby, które czymś się naraziły. Były to zazwyczaj wykroczenia finansowe lub łamanie przepisów prawa administracyjnego. To jednak, czego dokonał w naszym mieście burmistrz Pluszcz, przekroczyło wszelkie granice.

Mocno wzburzony burmistrz Pluszcz
Pod koniec czerwca 1901 r. w prasie warszawskiej pojawiła się niewielka notatka: „W Nowym Dworze dnia 23 b.m. jeden z mieszkańców pod wpływem rozdrażnienia dał dwa strzały z rewolweru do własnej żony, lecz chybił. Śledztwo w sprawie tej wdrożono”.

Gdyby chodziło o kogoś innego, to informacje o całym zajściu ograniczyłyby się do tej dwuzdaniowej wypowiedzi. Jednak w tym wypadku atakującym był nie kto inny, jak burmistrz nowodworski T. Pluszcz. Nic dziwnego, że tematem zainteresowano się szerzej. Co prawda między wypowiedziami poszczególnych gazet są niewielkie różnice, ale da się z nich odtworzyć wydarzenia, jakie rozegrały się wówczas w naszym mieście.

Otóż 23 lub 24 czerwca około godziny 18:00 mocno wzburzony pan Pluszcz wrócił do domu. Prawdopodobnie doszło do awantury, chociaż później twierdzono, że żona burmistrza wyszła z domu, gdy tylko zauważyła, w jakim stanie znajduje się jej małżonek. Pluszczowa doszła do wniosku, że potrzebny jest ktoś, kto uspokoi jej męża. Nie wiemy, czy celowo, czy przypadkiem zwróciła się o to z prośbą do Ernesta Bundsztejna [Bundszejta]. Był to człowiek cieszący się dużym zaufaniem w mieście, członek rady Ochotniczej Straży Ogniowej i komisji podatku mieszkaniowego. Z racji swoich funkcji często bywał w magistracie i bez wątpienia dobrze znał burmistrza. Najprawdopodobniej wiedział to, co było oczywiste dla wszystkich, którzy załatwiali cokolwiek w magistracie: Pluszcz był wybuchowy i nie grzeszył ogładą towarzyską.

Padło kilka strzałów
Zdawać by się mogło, że negocjator osiągnął swoje zamierzenia, bo włodarz Nowego Dworu zaczął się powoli uspokajać. W tym miejscu relacje nieco się różnią. Wiadomo, że Bundsztejn wyszedł i według jednych przekazał burmistrzowej, że mąż prosi ją o powrót do mieszkania. Według innych, po wyjściu mediatora Pluszczowa sama wróciła do domu. Skutek tego czynu był wstrząsający.

Na widok żony burmistrz wyjął z kieszeni rewolwer i strzelił w jej kierunku. Na szczęście chybił. Kobieta wybiegła z mieszkania, ale mąż pobiegł za nią i na schodach strzelił powtórnie. Ponownie nie trafił. Po raz trzeci Pluszcz strzelił na podwórku. Tym razem był znacznie bliżej, ale kobiecie udało się odepchnąć broń i skutek wystrzału był taki, jak w poprzednich przypadkach.

Na odgłos kanonady na podwórko przybiegli wspomniany wyżej pan Bundsztejn oraz stróż magistratu Stepanienko. We dwóch zdołali obezwładnić burmistrza i zabrać mu rewolwer. W bębenku tkwiły jeszcze cztery kule. Pluszcz został aresztowany. W śledztwie zeznał, że strzelał do żony z zazdrości. W ten sposób pan Pluszcz wpisał się w grono włodarzy Nowego Dworu, którzy stanęli poza prawem.

Niedoszły zabójca pozostał bezkarny
Nie wiemy, czy burmistrz został skazany, nie wiemy nawet, czy stanął przed sądem. Pluszcz musiał posiadać jakieś zakulisowe poparcie – świadczył o tym wyrok wydany dwa lata po opisanych wyżej wydarzeniach. Została wówczas zakończona sprawa tocząca się od 1900 r., w której Pluszcz oskarżył jednego z mieszkańców Nowego Dworu o obrazę urzędnika. Nie wiadomo, czy podczas tego procesu oskarżający był obecny na sali sądowej, czy w tym czasie odsiadywał wyrok za usiłowanie zabójstwa żony. W sprawozdaniach z rozprawy pojawia się jego nazwisko, ale tylko w odniesieniu do opisu sytuacji, w której petent miał obrazić burmistrza. Mimo tego, iż przyczyną zajścia ewidentnie było zachowanie tego ostatniego, to petent poniósł karę. Być może podczas rozprawy o usiłowanie zabójstwa żony, o ile do takiej doszło, również zadziałała jakąś nieznana nam protekcja i niedoszły zabójca pozostał bezkarny.

M.Możdżyńska

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *