LEGIONOWO. Szpital odmówił przyjęcia. Kobieta zmarła
2015-04-01 3:01:00
59-letnia legionowianka z trudnościami oddechowymi i poważnymi problemami krążeniowymi w środku nocy została odesłana przez lekarzy Szpitala Bródnowskiego do domu. Kilka godzin później kobieta zmarła
DARIUSZ BURCZYŃSKI
d.burczynski@toiowo.eu
W poniedziałek 23 marca około południa pani Maria poczuła się źle i wezwała pogotowie. Miała duże problemy z oddychaniem i poruszaniem się. Kobieta od lat leczyła się na serce. Wkrótce miała przejść operację przeszczepu tego organu.
Wyniki nie wzbudziły wątpliwości
O godzinie 14.40 kobietę przyjęto na oddział ratunkowy Szpitala Bródnowskiego. Była przytomna. Lekarze zbadali ją pod kątem niewydolności serca i ze względu na duszność w kierunku zatorowości płucnej. W badaniu stwierdzono, że kobieta była wydolna oddechowo i krążeniowo. Nie miała również bólu dławicowego. Lekarze nie stwierdzili również cech zatorowości płucnej. Za to stwierdzono stan po wszczepieniu stymulatora serca, a organ ten był powiększony. Kobieta miała również zwiększoną ilość płynu w zachyłku osierdzia przy aorcie wstępującej i pniu płucnym oraz płyn w prawej jamie opłucnej. Podprzeponowo płyn przy prawym płacie wątroby. Szpital odesłał 59-latkę do domu, kilka godzin później kobieta zmarła.
Zostawiona samej sobie
Kontrowersje wzbudza też sposób odesłania kobiety do domu.
– Zabrali żonę ledwie oddychającą do szpitala w południe, a o północy wyrzucają mi ją pod domem – mówi pan Antoni, mąż zmarłej kobiety. – W środku nocy słyszę dzwonek, więc wyszedłem sprawdzić co się dzieje. Zobaczyłem przy furtce karetkę więc poszedłem szybko się ubrać. Po chwili wyszedłem na podwórze. Żona ledwo stała, karetki już nie było. A przecież żona nawet nogą nie mogła ruszyć, a co dopiero przejść kilkanaście metrów i po schodach do domu – twierdzi pan Antoni.
Stan miał być stabilny
– W Szpitalu Bródnowskim powiedzieli żonie, że jej stan jest stabilny. Ponieważ żona już wcześniej była pacjentką tego szpitala, to zaufaliśmy tej diagnozie. Niestety, kiedy na drugi dzień wróciłem z pracy do domu po 16.00 zastałem małżonkę leżącą na podłodze. Była nieżywa – relacjonuje mąż. Wątpliwych działań pracowników szpitala pojawia się więcej.
– Same badania żony były wykonywane niechlujnie. Żonie wstrzykiwali kontrast w taki sposób, że później miała rękę całą spuchniętą – opowiada pan Antoni. Jak stwierdził ze szpitalem jeszcze się nie kontaktował. Rodzina poprzez prawnika powiadomiła organy ścigania i teraz zadaniem prokuratury będzie zabezpieczyć dokumentację medyczną pacjentki oraz przesłuchać świadków.
Lekarz pamięta pacjentkę
– Lekarz dokładnie pamięta pacjentkę – przekonuje Piotr Gołaszewski, rzecznik prasowy Szpitala Bródnowskiego. – Ta pani była bardzo spokojna i świadoma swojej choroby. Po całym szeregu badań nic nie wskazywało, aby pacjentce miało się pogorszyć. W ocenie lekarza ta pani nie kwalifikowała się w tamtym momencie do hospitalizacji. Skoro rodzina postanowiła powiadomić prokuraturę, to niech organ niezależny oceni naszą pracę. My jako szpital nie uchylamy się od odpowiedzialności, ani też nie wykluczamy jakiegoś błędu – zaznaczył Piotr Gołaszewski.
Przyczyną śmierci pani Marii najprawdopodobniej była zapaść. W sobotę 28 marca w samo południe w parafii Miłosierdzia Bożego w Legionowie odbył się jej pogrzeb.
Na prośbę rodziny zmarłej imiona występujących w tekście osób zostały zmienione