REPLAY ZZA BRAMKI. Aby do wiosny
2016-01-12 10:48:59
Przełom roku to trudny okres dla kibica sportowego. Zwłaszcza tego lokalnego. Niby wokół wiele serdeczności: rodzinne ciepło, życzenia, choinka, a i na świątecznym stole pyszności, a w tle swojskie kolędy, ale jednak czegoś brakuje. Wiem czego – adrenaliny! Czyli tego hormonu zwanego z angielska 3xF, czyli mówiąc w naszym narzeczu – pobudzającej do życia mikstury strachu, walki, niepewności, po prostu emocji. A bez tego życie wydaje się mdłe, bezbarwne, nijakie… Jednym słowem – nuda panie, nuda…
Ręczni i nożni dopiero zaczynają ładowanie akumulatorów, odwołano (ze względów oszczędnościowych) kultowe już Grand Prix miasta w pływaniu. Co prawda tzw. narybek czyli następcy gwiazd mają jakieś sparingi, halowe turnieje towarzyskie, ale z całym szacunkiem, to dla sportowego fana tylko substytuty prawdziwych doznań i wrażeń.
W blokach do sportowej wiosny są już też siatkarki (ruszają w najbliższy weekend), ale po fatalnej jesieni, emocje z ich rywalizacją w OL są jak temperatura – bliskie zera. Trzeba się więc jakoś ratować, by się nie uzależnić np. od używek, czy nie wpaść w apatię. Wszak lokalny fan sportu, to także kibic biało-czerwony!
Pod tym względem oferta dla człowieka, który – jak to ktoś obrazowo ujął – zamiast głowy ma piłkę, jest dużo szersza i urozmaicona. Jest przecież telewizja. Publiczna, narodowa, komercyjna, kanałów bez liku…Zresztą jak zwał tak zwał. Ważne, że dają i to najczęściej live! To oczywista oczywistość, że w tej materii, to co było przed laty, a jest teraz, to jak ziemia i niebo. Żyć, nie umierać, kibicować!
Kogo dołują tej zimy – jak to określają hejterzy – nieloty trenera Kruczka, może pstryknąć kanał i popatrzeć jak pod Alpe Cermis wspina się norweska kozica, czyli Trherese Johaug, a nasza Justyna Kowalczyk, wspominając swoje cztery tam zwycięstwa, z uśmiechem żegna się z Tour de Ski . Można też sprawdzić na własne oczy, jak tuż przed polskim Euro spisują się w hiszpańskim Irun wybrańcy M. Bieglera, albo jak w Chinach wygrywa kolejny turniej Agnieszka Radwańska, a nasze biathlonistki strzelają najczęściej panu Bogu w okno.
Oczywiście najwięcej emocji wśród kibiców, i nie tylko wśród nich, wywołał siatkarski turniej kwalifikacyjny w Berlinie. Było rzeczywiście na co popatrzeć Adrenalina buzowała, a emocje jak w filmach sir Alfreda Hitchcocka. Na szczęście dla nas były to horrory z happy endem i siatkarze nadal mają szansę aby zagrać w Rio. Lada moment kolejne emocje. Kto wie czy nie podobne zafundują nam Szmal, Bielecki, Jurecki, Lijewski i spółka. Potem do akcji wkroczą piłkarze nożni, czyli Orły Nawałki na francuskim Euro, a w sierpniu wspominane igrzyska olimpijskie, lub jak kto woli karnawał sportowy w Rio de Janeiro. Trzeba będzie zarwać trochę nocy…
Jak z powyższego wynika, wbrew pozorom, także pozornemu, zapadaniu w zimowy sen, tegoroczny kalendarz, nawet lokalnego kibica sportowego – wypełniony jest po brzegi. Luzu na regenerację w nim niewiele Obyśmy więc tylko zdrowi byli, adrenalinę kontrolowali, bo nawet kibić musi przyznać, że świat nie jest piłką futbolową (siatkową czy inną), świat się podbija głową, a homo sapiens nie tylko sportem żyje.
JERZY BUZE