REPLAY ZZA BRAMKI. Ogórki obrodziły

2021-07-13 5:37:34

Wakacje, czas kanikuły, lenistwa, błogiego odpoczynku. choć czasami – co pochwalamy -aktywnego relaksu, leniuchowania w ruchu nad morzem, jeziorami, na górskich szlakach, ścieżkach rowerowych czy modnym ostatnio… Zanzibarze


Kolorowe obrazki zamieszczane w mediach społecznościowych nie powinny jednak mylić. Lato to przede wszystkim okres letniego zastoju w życiu kulturalnym, politycznym, także sportowym. Dla tv, prasy, wszelkiej maści publikatorów to tzw. sezon ogórkowy, w którym siłą rzecz z igieł robi się widły, tropi potwora z Loch Ness w wodach Zalewu Zegrzyńskiego i gdzie indziej. Odgrzewa także stare „kotlety”, lub jak kto woli wynajdować kolejne fronty wojen polsko-polskich (i nie tylko takich), usiłuje podgrzewać atmosferę polowań na czarownice…
Jako referent sportowy, sympatyk sportów wszelakich, nie mam powodów do narzekania. „Ogórki” – latoś – jakby powiedział farmer znad Wisły – obrodziły, chociaż na szczeblu lokalnym to póki co jakieś okruchy prawdziwych emocji. Nasi idole korzystają jeszcze z ostatnich dni urlopów, łapią promienie słońca przed zbliżającym się nieuchronnie okresem ładowania akumulatorów. W pocie czoła pracują za to klubowi prezesi, działacze klubowi oraz specjaliści od transferów. Dla tych ostatnich to właśnie czas żniw. Usiłują „wzmacniać” kluby zawodnikami, dbając przede wszystkim o swoje portfele. Wygórowane ceny, za byle przysłowiowego kopacza, stale idą w górę, ale to winna jak wiadomo – wszechobecnej inflacji.
Wspomniałem już, że sympatyk sportu tego lata na brak prawdziwych emocji nie może narzekać. Kalendarz imprez godnych uwagi pęka w szwach. O paradoksie m.in. także za sprawą pandemicznych czasów i obostrzeń. Przełożone z ubiegłego roku, a zbliżające się wielkimi krokami , Igrzyska Olimpijskie w Tokio sprawiły, że letni kalendarz imprez sportowych bardzo spuchł. Kilka dyscyplin musiało wcisnąć do letniego kalendarz swe flagowe imprezy jeszcze przed IO.
Sportowy kibic może więc od połowy czerwca nie odchodzić od telewizora. Siatkarska Liga Narodów w miesięcznej bańce w Rimini, Mistrzostwa Europy w piłce nożnej, do tego tenisowy Wimbledon na trawie, kolarski Tour de France. Kto zdąży przełączać telewizyjne kanały i komu jeszcze mało, ma na deser nocne emocje związane z mistrzostwa piłki nożnej w Ameryce Południowej. Żyć nie umierać…
Sportowy fan musi mieć końską kondycję, żeby tę dawkę emocji wytrzymać. Co prawda na niektórych z wyżej wymienionych imprez, adrenalina rodzimego kibica ze zrozumiałych względów szybko poszła w dół, ale patrzenie na to jak wykolegowali z EURO 2021 sympatycznych Duńczyków, czy jak w Rimini polski coach szósty rok ‘stawia na nogi’ żeńską siatkówkę – bolało i wkurzało, czyli podnosiło ciśnienie, a to – wbrew hasłu sport to zdrowie – zdrowiu nie służy.
Kibic przygotowanie do najważniejszej imprezy roku ma już należyte. A ta tuż, tuż, bo olimpiada w Tokio rozpoczyna się 23 lipca i potrwa do 9 sierpnia. Święto sportu zdąży więc przede czwartą falą pandemii, ale odbędzie się niestety bez udziału publiczności na trybunach .PKOL ustalił już skład biało-czerwonych, trwa medalowa giełda prognoz naszych orłów. Optymizmu, jak to zwykle bywa , nie brakuje. Międzynarodowy serwis Gracenote „zarezerwował” dla Polski aż 15 olimpijskich krążków, z czego najwięcej mają zdobyć lekkoatleci i wioślarze. Rodzimi kibice liczą także na męską drużynę siatkarzy i rzecz jasna na sympatyczne niespodzianki.
Sportowych wyników, miejsc na podium, zwłaszcza w czasie pandemii nie da się rzecz jasna zaprogramować. Faworyci czasami nie wytrzymują napięcia, miejsca w rankingach wywraca dyspozycja dnia , niespodziewana kontuzja. Jeśli do tego dodamy, nadal trwa swego rodzaju wyścig ”szprycujących się” z lotnymi komisjami antydopingowymi, to lepiej w tych medalowych prognozach dmuchać na zimne, niż potem być rozczarowanym przed telewizorem. Trzymanie kciuków za naszych reprezentantów w Tokio nie powinno iść w parze z hurraoptymizmem. Do światowych potentatów sporcie z pewnością nie należymy, podobnie jak w kilku innych dziedzinach życia i o tym warto pamiętać. Nawet w polskiej specjalności, jakim jest, jakby to nie zabrzmiało – rzut młotem, inne narody też mają swoje ambicje, a siatkarskich mistrzów świata, 3-4 drużyny są na olimpiadzie w stanie pokonać.
Jak będzie „w praniu”, w Tokio? Przekonamy się już niebawem. Nawet jednak najbardziej zapalony sportowy kibic powinien pamiętać, że to tylko… sport właśnie. Zwłaszcza w dzisiejszych pandemicznych czasach są ważniejsze sprawy od olimpijskiej dewizy Citius-Altius-Fortius. Bo tym, że w sportowej rywalizacji najważniejszy jest podobno sam udział mało kto już dziś pamięta. Jerzy Buze

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *