SEROCK. Gryzący problem?
2015-11-12 12:48:53
Powracamy do sprawy Iwony Raczkiewicz, która pod koniec września zabrała do domu bezdomnego psa. Stało się tak na skutek decyzji kierowniczki z serockiego ratusza, która nie zgodziła się, aby psa odłowić do schroniska. Pomimo usilnych prób nakłonienia urzędniczki do odebrania psa, czworonóg nadal przebywa u pani Iwony.
22 września Iwona Raczkiewicz złapała psa biegającego po ruchliwej ulicy w Serocku. Strażnicy miejscy po przyjeździe na miejsce zgłosili sprawę kierowniczce Referatu Ochrony Środowiska w serockim ratuszu. W odpowiedzi mieli usłyszeć, aby psa… wypuścić.
Nie chcą odebrać psa
Pani Iwona zabrała czworonoga do domu z nadzieją, że w przeciągu kolejnych najbliższych godzin schronisko, które ma z gminą podpisaną umowę na odławianie i opiekę nad zwierzętami, odbierze od niej znalezionego psa. Jednak do tej pory tak się nie stało. W tym czasie kobieta wykonała kilkanaście telefonów do straży miejskiej z prośbą o odebranie od niej zwierzęcia. Ponieważ kierowniczka ROŚ Anna Kamola nie wydała takiej decyzji, pani Iwona zgłosiła zawiadomienie na policji z art. 231 kk, jako niedopełnienie obowiązków służbowych przez funkcjonariusza publicznego, a także zgłosiła skargę na działania urzędniczki do burmistrza Sylwestra Sokolnickiego.
Przywłaszczenie mienia?
– Nic się nie ruszyło od czasu, kiedy wzięłam tego psa. Nie miałam żadnego telefonu od gminy, nikt po tego psa nie przyjeżdża, nikt się nawet o niego nie pyta. Natomiast pani Kamola podała mnie na policję o przywłaszczenie mienia. Nie byłam przesłuchiwana, także widocznie nie wszczęli nawet postępowania w tej sprawie – powiedziała Iwona Raczkiewicz, pełnomocnik fundacji PRO ANIMALS. W międzyczasie urzędniczka przysłała pismo do Iwony Raczkiewicz pouczające, iż kobieta nie jest upoważniona do wyłapywania zwierząt z terenu gminy. „Wyłapywanie zwierzęcia zostaje zlecone w sytuacji wcześniejszego potwierdzenia, iż zgłoszony pies jest bezdomny” – czytamy.
Statutowy obowiązek
Wygląda więc na to, że tylko strażnicy miejscy mają prawo dokonać oceny, czy pies jest faktycznie bezdomny i ewentualnie zgłosić go do wyłapania. – Należę do fundacji i nie działam jako prywatna osoba. A w statucie mamy ochronę zwierząt przed bezdomnością, czyli nikt nie ma prawa zarzucić mi, że psa, którego zatrzymałam i po chwili zgłosiłam do straży miejskiej, po prostu sobie przywłaszczyłam – przekonuje Iwona Raczkiewicz. Pełnomocniczka PRO ANIMALS zwraca uwagę na jeszcze jeden problem związany z prowadzoną przez gminę działalnością adopcji bezdomnych zwierząt. Jej zdaniem łamane jest prawo, ponieważ tylko schroniska mogą wykonywać tego typu praktykę.
Gmina kosztów nie zwróci
Iwona Raczkiewicz poniosła koszty związane z pielęgnacją psa, wyżywieniem i przywróceniem go do pełni zdrowia. Psa trzeba było poddać opiece weterynaryjnej związanej z usunięciem narośli, jaką miał w jamie ustnej, co utrudniało normalne przyjmowanie pokarmu. Pies został zoperowany, a dodatkowo wykastrowany. Jednak jak wyjaśnia urzędniczka, gmina tych kosztów nie zwróci. „Podjęcie się przez panią opieki i leczenia psa (…) jest pani osobistą decyzją” – wyjaśnia w piśmie Anna Kamola. Dalej czytamy „(…) sfinansowanie przez gminę niezbędnej pomocy lekarsko-weterynaryjnej, możliwe jest w sytuacji zawarcia umowy adopcyjnej pomiędzy gminą a osobą chętną do przejęcia opieki nad zwierzęciem”. Wygląda więc na to, że gmina nie chce odłowić psa znajdującego się u pani Iwony, jak i pokryć kosztów jego utrzymania.
DARIUSZ BURCZYŃSKI