CHOTOMÓW. Postępowanie w sprawie nie wysłania karetki do 3-letniego chłopca

2017-10-20 5:00:10

Pogotowie odmówiło przyjazdu do 3-letniego chłopca. Wystąpiło zagrożenie utraty życia w czasie transportu samochodem osobowym. Dziecko przeszło poważną operację. To wszystko zafundowała rodzinie dyspozytorka i lekarz koordynujący Pogotowia Ratunkowego.


W poprzednim numerze To i Owo (41/2017) opisywaliśmy historię 3-letniego Maksa z Chotomowa. Chłopiec w trakcie zabawy złamał sobie kość udową.

Feralna niedziela

Przypomnijmy do zdarzenia doszło w niedzielę (8.10) tuż przed godziną 14:00. W trakcie zabawy 3-latek najprawdopodobniej potknął się źle upadł. W wyniku upadku doszło do pęknięcia kości udowej. Rodzice chłopca natychmiast wezwali karetkę pogotowia. W rozmowie z dyspozytorką, a później z lekarzem koorydnującym dowiedzieli się, że mają sami przywieźć poszkodowane dziecko do szpitala. Jakby tego było mało, lekarz pogotowia, z którym rozmawiali wprowadził ich w błąd odsyłając ich do nieistniejącego oddziału chirurgii dziecięcej w szpitalu Bielańskim.

Lekarze ratują życie chłopca

Ojciec, zachowując zimną krew skontaktował się ze znajomą lekarką, która poleciła mu udać się z dzieckiem do szpitala przy ulicy Niekłańskiej. Po dotarciu na miejsce lekarze błyskawicznie zajęli się chłopcem. Dziecko po otrzymaniu zastrzyku z morfiny, błyskawicznie zostało przetransportowane na blok operacyjny. Tam lekarze w pełnej narkozie przeprowadzili operację pękniętej kości udowej.

Lekarz był w szoku

Lekarz przyjmujący chłopca na oddział chirurgii nie mógł uwierzyć, że rodzice usłyszeli od dyspozytorki i lekarza koordynującego, że mają przywieźć dziecko do szpitala sami. Jak stwierdził w rozmowie z nami ojciec dziecka – lekarz z Niekłańskiej powiedział, że w trakcie transportu mogło dojść do przerwania tętnicy i krwotoku. Chciał także w związku z tym wezwać policję. Po usłyszeniu tego wszystkiego rodzice złożyli zawiadomienie do prokuratury.

Maks, znajduje się w domu

W środę Maks, wrócił do domu. Jego obie nogi zostały unieruchomione przez gips. Teraz chłopiec raz w tygodniu musi trafiać do szpitala na kontrolne zdjęcia pękniętej kończyny. Jak podaje ojciec – Karetka przyjeżdża zabiera synka na kontrolę i odwozi do domu. Kontrola przeprowadzona we wtorek rano napawa optymizmem, że obędzie się bez powikłań. W przeciwnym wypadku chłopca czekałaby kolejna operacja, skręcenie kończyny śrubami i długie tygodnie pobytu w szpitalu i unieruchomienie na wyciągu.

Postępowanie w prokuraturze

W rozmowie z szefem legionowskiej Prokuratury, Ireneuszem Ważnym dowiedzieliśmy się, że dochodzenie w tej sprawie zostało przekazane policji. Policja ma dwa miesiące na przeprowadzenie dochodzenia. Ze względu na charakter sprawy i wagę ewentualnych zarzutów sprawę może przejąć Prokuratura Okręgowa. Nie uzyskaliśmy jeszcze odpowiedzi od Wydziału Zdrowia, Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego nadzorującego pracę Ratownictwa Medycznego.

QK

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *