DZIWIĘ SIĘ. Sardynki w betonie

2019-08-11 6:42:13

 

Kiedyś w redakcji pojawił się pewien jegomość. Nie pamiętam już w jakiej sprawie. Przypadkiem okazało się jednak, że mieszkał akurat w bloku, w okolicy którego miało zostać wycięte drzewo. Dlatego zapytaliśmy go, co on o tym myśli. Jego słowa zapamiętałem na długo

Stwierdził, że bardzo dobrze, że wycinają, bo miasto to nie jest las i po co tu drzewa. Dał również przykład, który odzwierciedlał jego sposób myślenia. – Dajmy na to, jak na takim drzewie usiądzie ptak i tu narobi. To kto będzie za to odpowiadał – pytał wskazując na własne ramie. Zrozumiałem wtedy, że dalsza rozmowa może być trudna, a na pewno będzie mało ekscytująca. Podobne wrażenie mam dzisiaj, kiedy czytam internetowe wpisy zwolenników dogęszczania miasta.
Piszą na przykład, że mieszkańcom w głowie się przewraca. Powinni bowiem wiedzieć, że to nie wieś tylko miasto i jak komuś się nie podobają szeregowce i dogęszczanie, to niech się wyprowadzi gdzieś w Bieszczady. Dowodzą też, że to jest całkiem sensowne rozwiązanie i wszędzie powinny być budowane jeszcze większe budynki, a nawet wysokie bloki. Natomiast wszystkich, którzy sprzeciwiają się takiej właśnie zabudowie, nazywają ostoją wstecznictwa, która chce hamować dynamiczny rozwój miasta. Widziałem też wpisy o średniowiecznym myśleniu oraz groźby, że dla tych, którzy chcieliby wolnych przestrzeni nie ma miejsca w centrach miast. A więc niech stąd spadają…
Ci piewcy „rozwoju i nowoczesności” zapomnieli chyba jednak, albo raczej w ogóle o tym nigdy nie czytali, że właśnie w zamierzchłej przeszłości stosowano już i wprowadzano w życie podobne modele rozwoju. Ich skutki były często jednak opłakane. Rozbudowywane i dogęszczane w nieskończoność miasta, robiły się tak niezdrowe i nieznośne do życia, że w końcu po wyczerpaniu zasobów wody i skażeniu terenu były porzucane. A radosny „nowoczesny” i „prorozwojowy” lud odchodził w poszukiwaniu nowego miejsca na osiedlenie, pozostawiając po sobie spaloną ziemię
Dawno temu, wymyślono jednak coś takiego jak zrównoważony rozwój. I w dodatku, od dawna w wielu miejscach udaje się go stosować. A przodują w tym najbardziej cywilizowane kraje świata. Dlatego nie buduje się już w nich gigantycznych bloków mieszkalnych albo mikroskopijnych klitek, pozbawionych dostępu do przestrzeni i światła oraz upchanych jedna przy drugiej.
Wiem jednak, że nie wszyscy chcą to wiedzieć. I niedługo zapewne znów przeczytam, że miasto przecież musi się rozwijać. A znajdą się też tacy, dla których ulubione danie, to sardynki w betonie…

Maciej Lerman

Komentarze

5 komentarzy

  1. Karol z Legionowa odpowiedz

    Jesteśmy tu faktycznie jak sardynki albo śledzie w tych blokach !!!

  2. tak to wyglada odpowiedz

    przy takij ilosci afer słowo dziwie sie troche sie zdewaluowało chi chi chiiiii 😉

  3. Legionowianin odpowiedz

    Naprawdę czy chcemy z Legionowa zrobić slums. Przecież ludzie potrzebują zieleni. Nie można dogęszczać w nieskończoność bo nawet szczury jak mają za ciasno to potrafią się pozagryzać

  4. Krzysiek odpowiedz

    Homo sovieticus.

  5. Daro odpowiedz

    Od dawna już twierdzę że Legionowo to nie miasto ale stan odmiennego umysłu. Nie wiem co siedzi w głowach mieszkańców ale na forum niedawno przeczytałem dokładnie to samo że w Legionowie jest już tak zanieczyszczone powietrze że żadne drzewa nic nie pomogą a zieleń mamy z Zegrzu. W innych miastach ludzie chcą przestrzeni,terenów zielonych, miejsc do spędzania wolnego czasu. W Legionowie chcą wycinać zieleń,chcą zamknąć się w betonowej pustyni a Legionowo wieczorem wymiera bo nawet nie ma gdzie wyjść

Skomentuj Karol z Legionowa Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *